wtorek, 6 maja 2014

8.



„Pieprzyć wszystko- jedyny sposób na zachowanie zdrowia psychicznego.”

Obudziłam się wtulona w śpiącego mulata. Bezszelestnie wypełzłam z jego ramion, po czym zabrałam ciuchy z garderoby i poszłam się odświeżyć. Po prysznicu ubrałam się i doprowadziłam do ładu swoje włosy oraz lekko się pomalowałam. Wróciłam do pokoju, gdzie na łóżku siedział Zayn. Wyglądał bosko, ale kogo to tak naprawdę obchodzi? Przecież to chłopak, który zdradza swoją dziewczynę.
-Wiesz na co mam ochotę?
-Na seks- bardziej stwierdziłam, niż zapytałam. Nie znam go zbyt długo, ale to jest już potwierdzono naukowo, że jest on niewyżyty seksualnie.
-Nie- zaśmiał się pod nosem.-Pojechałbym na wakacje- założył ręce za głowę.- Gdzieś… Gdzie jest ciepło. Hawaje- rzucił pierwszy pomysł, który przyniosła mu ślina na język. – To jak mówimy starym i jedziemy- cały w skowronkach ruszył do łazienki. Czekając na niego, spakowałam do torby zeszyty na dzisiejszy dzień oraz dres. Dziś mam ten głupi trening koszykówki. –Ana, mówię do ciebie- podszedł do mnie od tyłu i złapał za biodra, odwracając do siebie przodem. Uniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy, a on zgarnął niesforny kosmyk moich włosów do tyłu. Już miał mnie pocałować, kiedy zadzwonił jego telefon. – Kurwa- przeklął cicho pod nosem, a potem wyjął komórkę. Spojrzał na wyświetlacz i odebrał.- Siemka Pezz… E nic nie robie- spojrzał na mnie i zakłopotany podrapał się w kark. Odwrócił się na pięcie, a potem podszedł do okna. - … Nie, dzisiaj nic nie robię… W sumie to tak, możemy… No ja ciebie też, narka- rozłączył się, a potem wrócił do mnie.- To na czym skończyliśmy?- uśmiechnął się zadziornie.
-Idź już- warknęłam. Nie wiem dlaczego, ale strasznie wkurza mnie ta jego dziewczyna. Nie jestem zazdrosna, czy coś z tych rzeczy, ja po prostu nie lubię jak ktoś jest zbyt natarczywy oraz wtyka nos w nieswoje sprawy. Teoretycznie Zayn jest jej chłopakiem, ale nie powinny ją obchodzić nasze korepetycje. Chociaż w sumie to powinny, bo on ją zdradza. Może nie będę się tym teraz przejmować.
-An, żartujesz sobie ze mnie?- powiedział przez śmiech, na co pokiwałam przecząco głową. – Odwiozę cie do szkoły.
-Nie dzięki, przejdę się. Zajmij się swoją dziewczyną- dziewiętnastolatek uniósł na mnie swoje brwi i głupkowato się uśmiechnął.
-Zazdrosna jesteś Księżniczko?- znowu ten pewny siebie ton głosu, przesiąknięty rozbawieniem.
-Nie pochlebiaj sobie, a teraz wyjdź- wskazałam na drzwi. Brązowooki prychnął pod nosem, a potem machnął na mnie ręką i wyszedł.
Jezu czemu czuję się źle, że potraktowałam go w taki sposób? Chyba… nie, na pewno nie. Ana jesteś singielka i nią masz pozostać. Zakaz zakochiwania się w nieodpowiednich gościach.
Zeszłam na dół, gdzie rodzice jedli śniadanie.
-Anna, siadaj i jedz- spojrzałam zdezorientowana na tatę. Przecież dobrze wie, że nie potrafię jeść, dlaczego robi z siebie idiotę? Wiem, że nie powinnam tak o nim mówić, ale od jakiś czterech lat jestem anorektyczką, a on… eh szkoda słów. Wywróciłam oczami i wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy, który włożyłam do torby.
-Skarbie, proszę- mama podała mi butelkę jogurtu pitnego. – Chociaż to- zagryzłam dolną wargę i od niechcenia odkręciłam plastikową butelkę. Wypiłam jej zawartość, po czym wyrzuciłam opakowanie do kosza. – Tata cie odwiezie.
-To fajnie- usiadłam na krześle naprzeciwko taty, który powoli przeżuwał swoją jajecznicę.
-Jak w szkole? Poprawiłaś już jakiś przedmiot?- tata od zawsze był bardzo wymagający w stosunku do mojego wykształcenia. Jak sam twierdzi dzięki temu, będę miała łatwiej w życiu, bo nauka się opłaca i dzięki niej wszystko jest łatwiejsze.
-Dobrze. Poprawiam w-f, będę grała w drużynie koszykówki. O i pomagam w organizacji balu- wzruszyłam ramieniem,  na co mama się lekko uśmiechnęła. Wiedziałam, że chodzi jej o ten bal. Pamiętam, jak opowiadała mi o tym, że na podobnym poznała ojca:
Mama miała na sobie brzoskwiniową sukienkę, której gorset wysadzany był drobnymi kryształkami. Kobieta stała przy stoliku z ponczem, kiedy podszedł do niej tata, który ubrany był w garnitur.
-Witam- przywitał się ojciec.- Pięknie wyglądasz.
-Dziękuję, tobie też nie można niczego zarzucić.- wymienili się uśmiechami, a serce mamy przyśpieszyło swoją pracę. Mało co nie dostała palpitacji. Porozmawiali jeszcze chwilkę, zdradzając sobie swoje imiona. Tańczyli przy piosence Imagine autorstwa John’ a Lennon’ a. Wtuleni w siebie poruszali się w rytm muzyki, aż w pewnym momencie spojrzeli sobie głęboko w oczy i już wiedzieli, że chcą spędzić ze sobą resztę swojego życia.
Uwielbiam tą historię, bo jest słodka i urocza. Jest niczym komedia romantyczna, która wcale nie jest wyreżyserowana przez jakiegoś zdolnego reżysera, tylko spisana przez los, a nakręcona przez życie. Sama chciałabym przeżyć coś podobnego, ale znając moje szczęście to umrę samotnie.
Tata skończył posiłek i razem ruszyliśmy do garażu. Ojciec wsiadł do samochodu, a ja otworzyłam garaż po czym, gdy mężczyzna wyjechał- zamknęłam go. Zajęłam miejsce pasażera, a tata odpalił silnik i ruszył. Jechał nieco wolniej od Zayna, ale jakby na to spojrzeć z mojej perspektywy to uważam, że jak na swój wiek mój ojciec jest genialnym kierowcą.
Po piętnastu minutach byłam już pod szkołą. Pożegnałam rodzica buziakiem w policzek, po czym ruszyłam do budynku. Dziś mam tylko sześć lekcji, a z treningiem siedem. Ruszyłam w stronę mojej szafki, z której wyjęłam książki, a właściwie to miałam taki zamiar, ale podeszła do mnie Cami z Tomem.
-Hej- uśmiechnęła się promiennie blondynka.
-Siemka – odwzajemniłam gest.- Stało się coś? Wiesz teraz matma, a ja nie chcę się spóźnić, bo pan i tak mnie nie lubi, więc…
-Jesteś zwolniona, bo dziś zaczynamy przygotowania do balu.
-To spoko, a gdzie?
-W piwnicy- zaśmiał się Tom, a potem poszłam za nimi. Prowadzili mnie przez jakieś pomieszczenia, o których istnieniu nie miałam bladego pojęcia. W jednym z nich były różnorakie kostiumy, rekwizyty i meble. Mój rówieśnik otworzył drzwi i puścił mnie oraz Cami przodem. Weszliśmy do wielkiego pokoju, którego ściany były ciemnozielone, a podłoga była wyłożona czerwoną wykładziną. Na środku stał stół, a dookoła niego krzesła, na których siedzieli jacyś uczniowie. Było tutaj też sporo obrazów i innych niepotrzebnych rzeczy poczynając od starej maszyny do pisania, a kończąc na fortepianie.
Zebranie się rozpoczęło, a zgromadzeni zaczęli przedstawiać swoje pomysły, a jako, że Camila była przewodniczącą szkoły, a Tom jej zastępcą, to do nich należał wybór.
-Ana, a ty co proponujesz?
-Zawsze chciałam żyć w latach 60-ch, a wiecie czemu?- każdy z obecnych pokiwał przecząco głową. Uśmiechnęłam się, na samą myśl o tym co powiedziałam. Sama w to nie wierzę, że komukolwiek to powiedziałam. Zawsze myślałam, dlaczego nie mogłam się wtedy urodzić? To były najlepsze lata XX wieku. – Był to najlepszy okres. Niesamowita moda, ruchy hipisowskie i ich bunty przeciwko dorastaniu no i The Beatles! Urządźmy bal w stylu lat 60 – rzuciłam na rybę, a oni zaczęli szeptać.
Serio, nie obchodzi mnie czy wybiorą mój pomysł, czy tej rudowłosej dziewczyny w kujonkach… Ej, chwilunia, czy ja właśnie wkręciłam się na zlot kujonów? O nie, to już lekka przeginka. Brawo Ana, najpierw naskakujesz na Zayna, potem bujasz się z geniuszami, co potem? Może zaczniesz uprawiać sporty ekstremalne hm?
-Podjęliśmy już z Tomem decyzję, ale było nam ciężko, bo wasze pomysły były genialne- Jezu czuję się jakby od tego miała zależeć moja przyszłość, a przecież nie zależy. – Wybraliśmy koncepcję Anny, bo jest inna niż pozostałe i wyjątkowa, stanowi odskocznię od dotychczasowych lat tradycji urządzania zwykłych balów. Kto zrobi zaproszenia i plakaty?
-Ja mogę- uniosłam w górę dwa palce, na co Cami posłała mi przyjazny uśmiech. Co się ze mną ostatnimi czasy dzieje? Najpierw zaczynam rozmawiać z tymi kujonami, a potem jeszcze planuję z nimi bal szkolny, mało tego oni wybierają mój pomysł, z czego jestem niesamowicie dumna. Anna chyba zmieniasz swoje życie, ale czy na lepsze? Tego jeszcze nie wiem, ale na pewno prędzej czy później się dowiem. 
________________________________
Kolejny rozdział za nami... jeszcze nie wiem, kiedy będzie następny, ale to wszystko zależy od was i komentarzy- zaskoczcie mnie!! 
Tym czasem zapraszam:

Jeden zakład może zrujnować wszystko. Przez jeden zakład można stracić przyjaciela. Przez jeden zakład może rozpaść się Drużyna Marzeń. Ten jeden zakład może przekreślić ich wspólne marzenia. A co jeśli wynikną z niego niepożądane efekty? Miłość, pasja, radość z zwycięstwa i spełnienia swoich marzeń, a później nienawiść, ból, cierpienie, zawód, ucieczka, dziecko. Jakie będą relacje między nimi, gdy jeden z nich się zakocha? Czy drugi będzie wyrozumiały, na uczucia przyjaciela, czy dalej będzie chciał brnąć w zakład, który może ich wszystkich zniszczyć. Tajemnica, którą ukrywa zbrodniarz, też może zmienić wszystko. Czy odnajdą się w świecie pełnym pieniędzy, alkoholu, narkotyków i miłości? Rosie, Zayn, Louis, Harry, Amanda, Liam i Niall… Galactik Football!

Keep Calm And Be Forever Young
(blog jest o Zaynie, albo Louise, bo nie potrafię sie zdecydować)

8 komentarzy:

  1. świetny rozdział. Nie spodziewałam sie że Ann wyrzuci zayna, nie spodziewałam się że Ann jest taką osobą i ten bal. rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej lata 60 ^^ super rozdział olls :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspanialy, uwielbiam twoje blogi *,* czekam z niecierpliwością na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! POdoba mi się bardzo, uwielbiam czytać każdy twój blog, ale ten najbardziej, nie moge doczekać się kolejnego rozdziału!
    Sara

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej zostałaś nominowana do Liebster awards :)
    Szczegóły na http://one-moment-you-are-happy-or-not.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  7. OH zajebisty *o*
    Nie mogę się doczekać nexta

    OdpowiedzUsuń