sobota, 26 kwietnia 2014

6.



„Rób rzeczy, których najbardziej się boisz.”

-Ana, wstawaj- ktoś zaczął mną lekko potrząsać. Leniwie przewróciłam się na drugi bok. – Anna, musisz iść do szkoły- po głosie rozpoznałam, że intruzem w moim królestwie jest nie kto inny jak Mery. Mimo niechęci postanowiłam wstać. – Dzień dobry – gosposia posłała mi przyjazny uśmiech. To miłe, rozpocząć dzień od uśmiechu.
Zerwałam się z łóżka i wyjęłam z komody bieliznę, a z garderoby rdzawe legginsy, czarną, luźną koszulkę, czarną skórzaną kurtkę oraz vansy. Z całym zestawem ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic, a następnie ubrałam się. Rozczesałam włosy i lekko się pomalowałam. Wyjęłam z pod poduszki komórkę i zabrawszy torbę zbiegłam po schodach. –Anna?
-No?- odwróciłam się do Mery, która podała mi sok pomarańczowy. Włożyłam napój do torby.
-Mam dziś coś do załatwienia i nie wiem czy zdążę ugotować obiad. Twój ojciec nie miałby nic przeciwko, gdybym dziś nic nie ugotowała?- zapytała z nadzieją w głosie. Jeśli ojciec dowiedziałby się, że nasza gosposia zaniedbuje pracę, to by się wkurzył.
Mery jest jedyną osobą w domu, która mnie nie denerwuje, dlatego jej pomogę.
-Oczywiście, że możesz iść. Rodzice wracają późnym wieczorem. Zresztą ja coś ugotuję- posłałam jej przyjazny uśmiech, a potem opuściłam dom. Idąc chodnikiem usłyszałam za sobą klakson. Obok mnie zatrzymało się czarne audi, a szyba powędrowała w dół. W środku siedział bardzo przystojny dziewiętnastolatek.
-Podwieźć cie Księżniczko?- zdjął z nosa okulary przeciwsłoneczne, mimo, że nie było słońca. Cholerny szpaner z ciebie Malik.
-Śledzisz mnie?- uniosłam na niego brwi, a następnie poprawiłam torbę.
-Muszę wiedzieć, co robi moja uczennica- uśmiechnął się chytrze.- Wsiadaj- obeszłam samochód i wsiadłam. – Hej- nie czekając na moją odpowiedź wpił się w moje usta, a ja po chwili odwzajemniłam gest. – To, o której po ciebie przyjechać?- wzruszyłam ramionami. –Idziesz na ten w-f czy nie?
-Może… Jeszcze nie wiem- Zayn nic nie powiedział tylko ruszył. Włączył radio, w którym aktualnie leciała piosenka Taylor Swift. Chłopak zatrzymał się pod blokiem i wysiadł. –Zayn, mam lekcje- zdążyłam za nim krzyknąć, ale on nawet się nie odwrócił. Z klatki schodowej wyszedł ten jego drugi kolega. Obaj przybili sobie sztamę i zaczęli rozmowę. Gadali ze sobą dobre dziesięć minut, a to podobno kobietą usta się nie zamykają. Obaj wrócili do auta.
-Kto to?
-Ana, była ze mną w klubie idioto.
-Nie pamiętam jej.
-Najebany byłeś- zaśmiał się Malik, który znów odpalił swój wóz. Całą drogę przegadał z tym swoim kolegą, a mnie całkowicie zignorował. Zatrzymał się przed budynkiem szkoły. Szybko wysiadłam i trzasnęłam drzwiami. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę głównego wejścia, kiedy poczułam szarpnięcie. – Nie pożegnałaś się- musnął moje wargi, co wcale nie sprawiło mi już takiej przyjemności jak rano. Było to może spowodowane tym, że miał mnie gdzieś, bo gadał ze swoim koleżką. – Przyjadę po ciebie.
-Nie musisz- chciałam odejść, ale przytrzymał mnie za łokieć.
-Chcę- po raz kolejny mnie pocałował, a potem wrócił do samochodu i odjechał. Westchnęłam głęboko i ruszyłam w kierunku sali od matematyki. W mojej ławce znowu siedziała Camila i gadała z Tomem. Zajęłam swoje miejsce, a oni zaprzestali rozmowy.
-Anna może chciałabyś nam pomóc w planowaniu balu?
-Ja? – zdziwiłam się. Ja się nie angażuję w życie szkolne, nie lubię pomagać. Dziewczyna pokiwała pionowo głową i zachęcała mnie uśmiechem.- nie wiem- wyjęłam swoje książki i długopis.    
-No Anna, nie daj się prosić. Nie będziesz musiała chodzić na biologię i chemię- uśmiechnął się zachęcająco Tom.
-Co będę musiała zrobić?
-Razem będziemy musieli wymyśleć motyw przewodni, projekty  plakatów, muzyka i dekoracje. To jak wchodzisz?- patrzeli na mnie błagalnym wzrokiem, a ja nie potrafiłam odmówić, bo nie lubię zawodzić i zasmucać innych. Pokiwałam pionowo głową, a chwilę potem zaczęła się lekcja. Rozwiązywałam wszystkie zadania po kolei, a później sprawdzałam wyniki na tablicy.
Wszystkie lekcje minęły mi o dziwo bardzo szybko, no prawie wszystkie. Nadal zastanawiałam się, czy powinnam iść na w-f… a co mi tam, raz na ruski rok trzeba byłoby się tam pokazać. Z szafki wyjęłam strój sportowy, który przyniosłam już pierwszego dnia szkoły. Razem z reklamówką ruszyłam do szatni. Inne dziewczyny patrzyły na mnie tak jakoś dziwnie, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Przebrałam się w czarne dresowe spodnie, niebieską bokserkę, a na górę bluzę. Dzwonek poinformował o rozpoczęciu się lekcji, a więc weszłam razem za resztą na salę.
-Dobra dziewczyny dziś zagramy w kosza, ale najpierw obecność…- kobieta zaczęła odczytywać listę obecności, a każda z obecnych mówiła: „Jestem i ćwiczę” lub „Jestem i nie ćwiczę”. – Anna Evans, nie ma…
 -Jestem – trenerka wyszczerzyła na mnie oczy- i ćwiczę.
-Cóż za zaszczyt panno Evans- prychnęła.- Czym sobie zasłużyłyśmy na pani towarzystwo?- jej głos był przesiąknięty sarkazmem. Wywróciłam tylko oczami, a pani Moore dokończyła sprawdzanie frekwencji. Później zabrałyśmy piłki i wyszłyśmy na boisko szkolne. No pięknie, że też dziś musimy grać w kosza, jakbyśmy nie mogły zatańczyć lub aerobiku zrobić. – Dobra dziewczyny rozgrzewka, Samantha poprowadzi – przed szereg wyszła szczupła brunetka ubrana w czarne legginsy oraz obcisłą białą koszulkę. Na nogach miała zniszczone trampki, a włosy spięte w wysoki kucyk.
-Dobra to na początek biegniemy dookoła boiska, a potem róbcie to co ja- wywróciłam oczami. Potulnie jak biały baranek powtarzałam każdy z jej gestów. Po piętnastu minutach ta cała Samantha i niejaka Ronie miały wybierać składy, ja byłam w zespole tej drugiej, co niezbyt ją cieszyło. Na całe szczęście byłam rezerwową, ale jedna z dziewczyn zrobiła sobie coś w nogę. Boże, czym ja ci zawiniłam? Dlaczego, aż tak mnie nienawidzisz?
Weszłam na boisko, a kiedy jakaś rudowłosa tyczka podała mi piłkę, nie miałam bladego pojęcia co mam z nią zrobić.
-Rzucaj!- wrzasnęła Ronie, a ja według jej zaleceń rzuciłam. – Tak, tak, brawo!- cała drużyna podbiegła do mnie z zaczęła ściskać. O co chodzi? – Ana wygrałyśmy- wrzeszczały. Okay, czyli dobrze zrobiłam. Fajnie wiedzieć. Zadzwonił ostatni dzwonek, a my wszystkie ruszyłyśmy w stronę szatni.
-Ana!- odwróciłam się  i zobaczyłam go. Uśmiechnęłam się lekko, na widok zbliżającej się do mnie sylwetki chłopaka. –Idziemy dziś na melanż do Adama- zmarszczyłam brwi.- Tego gościa, co rano z nami jechał.
-A no tak, pamiętam. Gość, przy którym mnie olałeś- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Moja uczennica jest zazdrosna?- uśmiechnął się zawadiacko, a ja odwróciłam się z zamiarem dołączenia do reszty dziewczyn i przebraniem się w niespocone ciuchy. – Księżniczko zaczekaj- zawołał za mną, ale pokazałam mu tylko środkowy palec.
-Evans, zaczekaj- dobiegł mnie głos nauczycielki. Podeszłam do niej, a ona była bardzo poważna. Czy ja znowu w jakiś sposób narozrabiałam? – Wiesz, że możesz być nieklasyfikowana z wychowania fizycznego?
-Nie można tego jakoś załatwić?- kobieta prychnęła, a mnie objął Malik. Ciśnienie mi skoczyło do maksimum. Ja tu walczę o swoje sklasyfikowanie, a on mnie rozprasza! – Malik- warknęłam.
-No co?- westchnął.- Słyszałem, że Vicky ma za niedługo studniówkę- uśmiechnął się w chytry sposób, na co zmarszczyłam brwi. Co ty głupku znowu wymyśliłeś?- Czy pani córce nie podoba się czasem Liam Davids?- kobieta zmroziła go wzrokiem. – Zróbmy tak… Anna zda z w-fu, a Victoria spędzi wieczór z facetem marzeń, pasuje?- pani Moore zaczęła się zastanawiać.- To jak będzie?- zarzucił ramię na moje barki.
-Anna jeśli chcesz zdać, musisz dołączyć do szkolnej drużyny koszykarskiej. Treningi są dwa razy w tygodniu, a w ten piątek gracie mecz- warknęła, a ja wściekła zrzuciłam rękę Zayna i szybkim krokiem poszłam w stronę szatni, gdzie przebrałam się we wcześniejsze ubrania, a potem opuściłam budynek szkoły. Idąc na parking, szukałam czarnego audi, a gdy je już odnalazłam, wsiadłam do środka, a kierowca tylko się zadziornie uśmiechnął, potem wpił w moje wargi.
-Po co się wtrącałeś?
-An- westchnął, odsuwając się ode mnie i opierając głowę o zagłówek. – Dziękuję w zupełności by wystarczyło.
-Okay dziękuję, zadowolony?- warknęłam zła. Mulat złapał mnie za szyję, a potem znowu zaczął łapczywie całować, a ja z czasem odwzajemniłam gest. Moment później zaprzestał gwałtu, który mi w zupełności nie przeszkadzał i całkowicie mu się poddawałam. Chłopak odpalił wóz, a potem jechał w kierunku mojego domu. Droga zajęła niecałe dziesięć minut. Weszliśmy do środka, a  Malik rzucił się na sofę.-  To co, idziesz się przebrać i jedziemy?
-Malik, muszę obiad ugotować- jęknęłam.
-A twoja gosposia nie może?- jego ton tak bardzo przypominał niezadowolone dziecko, któremu mama nie chce kupić jednej z zabawek, które reklamują w telewizji.
-Wyszła coś załatwić. Jak mi pomożesz coś ugotować i posprzątać to będzie szybciej- zatrzepotałam rzęsami, na co on się tylko zaśmiał. Później wyjął telefon i gdzieś zadzwonił. Podał mój adres, a potem podszedł do mnie i znowu pocałował. – To niestosowne – powiedziałam między buziakami. Zayn oderwał się ode mnie i przyglądał się ze zmarszczonymi brwiami.- To, że jesteś moim nauczycielem, a ja twoją uczennicą.
-To mnie jeszcze bardziej pociąga- zaśmiałam się pod nosem, a potem pokręciłam głową z politowaniem. Dziewiętnastolatek znów miał złączyć nasze usta, ale drzwi się otworzyły, a stanęły w nich Caro, jakaś blondynka, Adam i Liam.
-Więc co to za ważna sprawa?- Caroline skrzyżowała ręce pod piersią i przyglądała mi się z pogardą.
-Mam dla was robotę, w której na pewno się sprawdzicie- zaczął i ledwo powstrzymywał śmiech. Już w tej chwili widziałam, że sytuacja ta nie obejdzie się bez jakiejś uwagi z ust Caroline.
-Serio?- Adam zmarszczył brwi, a Malik potrząsnął głową w górę i dół.- Więc?
-Adaś, ty ugotujesz obiad razem z Becką, a my posprzątamy- szatyn uśmiechnął się szeroko, a potem zarzucił ramię na barki tej ładnej blondynki. Dziewczyna zrzuciła jego rękę i patrzyła z obrzydzeniem na Adama, który zawadiacko ruszał brwiami.
-Boże jesteś obleśny!- skrzywiła się.- Jak można być… Ył. Caro zamień się- druga blondynka wywróciła oczami, ale przystała na jej prośbę i poszła razem z szatynem do kuchni. – Jestem Rebecka, ale wszyscy mówią Becka- wystawiła dłoń w moim kierunku i uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Anna- uścisnęłam jej rękę. Po chwili usłyszałyśmy krzyki.
-Ty jesteś jakiś pojebany stary! Dobrze wiesz, że ta laska ma nierówno pod sufitem!- o ile dobrze obstawiam, Zayn właśnie powiedział Davids’ owi o jego randce. Wiedziałam, że to zły pomysł, ale Malik przecież zawsze musi wtykać nos w nieswoje sprawy. Mimo wszystko jestem mu wdzięczna za pomoc.
-Ooo nie marudź, to tylko jeden wieczór, przynajmniej laska ma fajny tyłek!
-Skoro ci się tak jej dupa podoba, to sam z nią idź!
-Ja nie mogę, bo mam dziewczynę. Zresztą ona woli ciebie!- o tuż to Zayn, masz dziewczynę, którą notorycznie zdradzasz, a ja głupia nie potrafię ci powiedzieć „nie”. To się robi chore, zupełnie jak w przypadku Harrego.
Razem z Becką zabrałyśmy się do sprzątania, a wrzaski z tarasu nie ucichły nawet na sekundę.
-Właśnie Malik, masz dziewczynę, a latasz za Anną jak pies! – po piętnastu minutach sprzątnęłyśmy salon i poszłyśmy na piętro. Zaczęłyśmy od sypialni rodziców i ich łazienki. Drzwi się otworzyły, a weszli przez nie Liaś i Zayn. Po ich kłótni nie było nawet najmniejszego śladu.
Zawsze mnie to interesowało, jak to możliwe. Kobiety potrzebują dużo czasu na pozbieranie się po sprzeczce z przyjaciółką. Musimy ochłonąć jakieś kilka dni, wypłakać się, dać upust emocją i wszystko jeszcze raz przeanalizować. Faceci natomiast szybko się godzą, nawet jeśli mieliby się pobić, to chwilę później zapominają o przyczynie ich sprzeczki. 
___________________________
Jejciu, ale mnie komentarzami zaskoczyliście heh radocha!! Rozdział jest dłuższy niż poprzedni, albo i nie? Kij z tym... liczę, że wam sie spodoba ;p
Buźka miśki ;**

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

5.



„I jedyne co z tego mam to blizny psychiczne.”

Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Chciałam usiąść obok, ale dziewiętnastolatek nie miał w planach mnie puścić. Przekręciłam tylko głowę w drugi bok, aby zobaczyć kto go odwiedził. Do salonu wszedł Liam, który był lekko zmieszany całą sytuacją. Potrząsnął głową, a potem usiadł na fotelu.
-Czy ty nie jesteś czasem z Harrym?- popatrzył na mnie zza zmarszczonych brwi.
-Teoretycznie – mruknęłam od niechcenia.
-Co tu robisz?
-Uczy się- tym razem na jedno z pytań, które zadawał właśnie na tym przesłuchaniu Davids, odpowiedział Zayn.
-Przeleciałeś ją?!- zdziwił się, na co wywróciłam oczami. No ludzie byłam pijana. Przecież faceci sami nie są lepsi jak są pod wpływem alkoholu, dlaczego to zawsze my kobiety mamy być te gorsze? Też mamy prawo zaszaleć i pójść do klubu, gdzie upijemy się i damy upust wszystkim emocją. No co jest z tym światem pełnym stereotypów, które mówią, że kobiety mają tylko siedzieć w kuchni przy garach?
-Wcześniej, gadaj co się stało.
-Hazz ma sapy o to, że podwalasz się do Anny.
-No i w związku z tym?- Malik zupełnie się tym nie przejął. Pochwycił kubek, który stał na szklanej ławie i napił się, po czym odstawił naczynie na to samo miejsce.
-Zayn, to mój młodszy brat, więc łaskawie proszę nie prowokuj go i jej – wskazał na mnie- W to nie mieszaj.
-Ona już jest w to zamieszana jakbyś nie zauważył. To była twojego braciszka, który sądzi, że ma ją na wyłączność.
-Stary przyjaźnimy się i to długo. Dla świętego spokoju, zrób to- mulat wywrócił oczami, po czym niechętnie przytaknął. Na twarzy starszego Davids’ a pojawił się uśmiech, a potem wstał i przybili sobie sztamę. Ciemny blondyn opuścił mieszkanie mojego nauczyciela, który teraz zbyt nachalnie mi się przyglądał.
-Nie zamierzasz tego zostawić, prawda?- uśmiechnął się chytrze, a potem wzruszył ramionami.
-Po ilu jutro kończysz?
-Kończę, kiedy chcę- prychnął krótkim śmiechem pod nosem.
-Z czego się zrywasz?
-Z dwóch godzin w-fu, bo nie lubie się przemęczać. Obejrzymy jakiś film?
-Jasne, a co chcesz?
-Iluzje masz?- pokiwał głową kilka razy w górę i w dół. Wstał i podszedł do kina domowego oraz włączył film. Skierował się jeszcze do kuchni, a chwilę później siedział obok mnie z popcornem i dwoma szklankami coli. Na początku skupialiśmy się na oglądanym video, jednak później zaczęliśmy rzucać w siebie nawzajem popcornem. Całą wojnę na kukurydzę rozpętał Malik, krótko po moim komentarzu, że Jack Wilder jest mega przystojny i nie pogniewałabym się, gdyby mi po czarował. Oczywiście chodzi mi o sztuczki iluzjonistyczne, a nie propozycje niemoralne.
Popcorn miałam we włosach, za koszulką i pełno było go na podłodze. Niespodziewanie dziewiętnastolatek pochylił się nade mną i naparł swoimi wargami na moje. Odwzajemniłam pocałunek, ponieważ on nieziemsko całuje. Opierałam się łopatkami o podłokietnik sofy, a jedną ręką przyciągałam mulata bliżej siebie, zupełnie tak jak on mnie. Nogami oplotłam go wokół bioder, nie pozwalając mu przestać. Przerwało nam pukanie do drzwi.- Otwórz- westchnęłam, gdy zaczął całować moją szyję.
-Ona zaraz sobie pójdzie- odepchnęłam go. Całkowicie zapomniałam, że jego status brzmi: w związku, z jakąś blondyną. Wstałam i poszłam do łazienki, gdzie przemyłam twarz zimną wodą. Spojrzałam w lustro i znowu ją zobaczyłam. Widziałam dziewczynę, która pakuje się w najgorsze bagno. Znowu się zakochuje, a przecież obiecałam sobie, że więcej tego nie zrobię. Poprawiłam koszulkę, po czym wróciłam do salonu. Zayn kłócił się z tlenioną blondynką.
-O- spojrzała na mnie i się sztucznie uśmiechnęła. – Czyli to są te twoje „ważne sprawy”- zrobiła w powietrzu cudzysłów.- Wiesz co Zayn?! Zdecyduj się! Skoro wolisz małolaty to twoja sprawa, ale mnie daj spokój!
-On mnie uczy matmy i chemii- powiedziałam zażenowana tą ckliwą scenką zazdrości. Aż mi się dźwigać zaczęło. Jak można być z taką zazdrośnicą, która robi ci wyrzuty przy każdej okazji?
-Co?- zmieszana i troche zawstydzona spojrzała na mulata, a potem na mnie.
-Dobra ja już spadam. Pa i dzięki- ubrałam buty, następnie płaszczyk i przewiesiłam torbę przez ramię. Opuściłam mieszkanie Malika, który był lekko podenerwowany.
Wolnym krokiem zmierzałam w stronę mojego domu. Było po dwudziestej, a ja byłam już pod domem. Po przekroczeniu progu, słychać było już głośną rozmowę oraz komentarze typu: „No dawaj, dawaj, dawaj…”, „Strzelaj!”, „Gool!”. Jezu ojciec z kolegami ogląda mecz. Przeszłam przez salon, mówiąc ciche cześć i skierowałam się do kuchni, gdzie siedziała mama z rodzicielką Zayna. – Hej- mruknęłam i wyjęłam z lodówki wodę, z którą  usiadłam przy stole. Kobiety malowały paznokcie i rozmawiały o jakiejś nowej linii butów. Powoli zaczęłam sączyć bezbarwną ciecz, ale też słuchałam ich.
-An, co to za historia z twoimi zagrożeniami?- nagle zagadała mama. Miała do mnie wyrzuty, a ja jako odpowiedź wzruszyłam ramionami. –Znajdziemy ci korepetytora…
-Nie trzeba. Zayn powiedział tacie, że mnie będzie uczył. Właśnie od niego wracam.-na twarzy pani Malik i mojej mamy pojawił się szeroki uśmiech. Po chwili jednak zorientowałam się o co im chodziło. Wykrzywiłam twarz w grymasie. Odwróciłam się na pięcie i już miałam pójść do siebie, ale usłyszałam jeszcze ich chichoty.
-Zabezpieczajcie się- powiedziały niemalże równocześnie. Czułam się zażenowana, czy jego matka nie wie, że jej syn kogoś ma? Dziwne, prawda? Szczerze? Nie obchodzi mnie to.
Wolnym krokiem weszłam po schodach i skierowałam się do mojego pokoju. Zdjęłam swoje ubrania, które rzuciłam na podłogę i wciągnęłam przez głowę starą koszulkę Harrego.
Tak wiem, to głupie i chore mieć w szafie ubrania byłego, ale jeśli chodzi o ten t-shirt, to on jest moim ulubionym. Nawet jeśli miałby tu przyjść i grozić mi śmiercią, nie oddałabym mu jej, bo jest wygodna, miękka i kocham w niej spać.
Włożyłam komórkę pod poduszkę i sama położyłam się do łóżka. Szczelnie opatuliłam się kołdrą i już miałam zasnąć, kiedy ten pieprzony telefon zaczął dzwonić. Niechętnie złapałam go do ręki i odebrałam.
-Czego ty chcesz?- nie miałam siły z nim gadać, a zwłaszcza teraz kiedy ledwo żyję. Jedyne o czym marzę to sen.
-An, głupio wyszło z Pezz- jejku, czym sobie zasłużyłam, na to, aby poznać jej imię? Uważa mnie pewnie za przyjaciółkę, której może się wyżalić. – Przyjdziesz jutro?
-Nie.
-Czemu?
-Bo mam lekcje.
-Po lekcjach, geniuszu mój – prychnęłam pod nosem.
-Daj mi spokój, chce mi się spać- nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się i odłożyłam urządzenie na jego stałe miejsce. Przytuliłam głowę do poduchy i zasnęłam. 
__________________________________
Wiem, że ten rozdział jest krótki i baaardzo nudny, ale już na to nic nie poradzę. Chciałam dodać, bo dawno nie dodawałam tutaj. Dziękuję za komentarze.
Bardzo proszę komentujcie, wtedy szybciej dodam nexta i będę miała więcej weny, co skutkuje tym, że rozdział będzie ciekawszy ;p
Buźka miśki ;**

środa, 9 kwietnia 2014

4.


„Czasem mam pragnienie, żeby zacząć moje życie od nowa.”


Zapięłam płaszczyk i przewiesiłam torbę przez ramię. Wyszłam zamykając drzwi i ruszyłam wolnym krokiem w stronę szkoły. Naprawę nie mam dziś ochoty na zdobywanie wiedzy. Mamy kwiecień jest zimno jak cholera, a ja mam dzisiaj lekcje do szesnastej. Wsunęłam ręce do kieszeni i głęboko wzdychając stawiałam kolejne kroki na przód.
Cała trasa zajęła mi dwadzieścia pięć minut. Po przekroczeniu progu budynku obrałam kierunek na szatnię, gdzie zostawiłam wierzchnią warstwę odzieży, a potem ruszyłam w stronę klasy od biologii. Zajęłam moją ławkę z tyłu pod oknem i wyjęłam książkę, zeszyt oraz długopis. Do sali weszła panna Green jak zwykle ubrana w swoim stylu- spódnica za kolana, workowaty sweter i te okropne szpitalne buty. Brązowe włosy miała spięte w cienką kitkę, a na nosie czarne kujonki. Kobieta po czterdziestce zajęła miejsce za biurkiem, a następnie odczytała listę obecności.
-Sprawdziłam testy- oznajmiła, a ja zakryłam sobie twarz dłonią. Znowu dostanę pałę, a ona będzie prawiła mi kazania, że jeśli nie zacznę się uczyć to mnie obleje z biologii. – Camila bardzo ładna praca, sześć- no jasne. Dziwne, żeby kujonka dostała dwóję. Blondynka w podobnych okularach oraz ubrana w workowate jeansy, zdarte trampki oraz sweter z kleksem na przedzie, ruszyła w stronę biurka. Podziękowała i po odebraniu kartki cała w skowronkach ruszyła na swoje miejsce. Później w jej ślady poszła Kim, Olaf, Trent oraz inni. – Anna – zagryzłam wargę, a potem wstałam i podeszłam do Green. Kobieta spojrzała na mnie spod okularów, a potem oddała kartkę.- Anna chyba nie muszę powtarzać, że powinnaś zacząć się uczyć?-  skupiłam swój wzrok na krajobrazie na oknem. Nie chce mi się teraz słuchać jej kazań, tym bardziej, że mam więcej WAŻNIEJSZYCH problemów na głowie. –Może potrzebujesz pomocy? Mogłabym zapytać dyrektora, albo ty mogłabyś poprosić Camilę o pomoc- wiatr wiał jak szalony, a drzewa wykrzywiały się w lewo i prawo.- Anna słuchasz mnie?- niebo było pochmurne i tylko czekać na deszcz.- Usiądź dziecko- westchnęła z bezsilności. Odwróciłam się i wróciłam na swoje miejsce. Całą lekcję zastanawiałam się jak mam sobie poradzić z tymi wszystkim problemami. Co mam zrobić z Harrym? Jak zdać? Jak pozbyć się tego całego bałaganu z mojego życia? Jedyne sensowne rozwiązanie jakie znajduję, to skończyć z tym wszystkim. Nie chcę czuć ciągłego bólu i rozczarowania. – Anna nie wychodzisz?- uniosłam głowę i zorientowałam się, że nikogo oprócz mnie i nauczycielki nie ma w klasie. Wrzuciłam swoje rzeczy do torby i ruszyłam w kierunku drzwi.- Zaczekaj dziecko.
-Stało się coś?
-Chciałabym cie zapytać o to samo. Rok temu byłaś wzorową uczennicą, a teraz? Wagary, zagrożenia… Anna powiedz co się dzieje, postaram ci się pomóc.
-Sama sobie poradzę, niech pani się nie martwi.
-Może pójdziesz na rozmowę do pani psycholog?
-Nie ma takiej potrzeby- wyszłam trzaskając drzwiami. Mam nadzieję, że ona odpuści, zwłaszcza tym razem. Jest strasznie wścibska i zawsze wszędzie się pcha. Przyłapała mnie na wagarach- wysłała do dyrektora, a potem jeszcze musiałam iść do psychologa szkolnego.
Wrzuciłam do szafki książki i wyjęłam matematykę, historię, geografię i chemię. Ruszyłam schodami na trzecie piętro. Sala była zamknięta, dlatego usiadłam pod ścianą głęboko wzdychając. Cały spokój, który teraz ogarnął moje ciało przerwał ten pierdolony telefon, który wyjęłam z kieszeni. Dostałam SMSa od Malika. Jedno co mnie naprawdę dziwi to to skąd on ma mój numer!? Nie podawałam mu, chyba, że sam go wpisał tej nocy.
________________
Od: Zayn
Księżniczko musimy pogadać
________________
Nie mam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Nie dziś, nie jutro, wcale. Wszystko przez niego. Dlaczego musiałam go poznać!? Moje problemy- od których ledwo co się uwolniłam- znowu do mnie wróciły. Za co!? Pytam za co mnie to spotyka? Nie odpisałam mu i poderwałam się wchodząc do klasy zaraz po nauczycielce i reszcie uczniów. Znowu siedziałam w ostatniej ławce, a głowę ułożyłam na blacie. Ktoś zajął miejsce obok mnie co jest dziwne, bo od zawsze siedzę sama. Spojrzałam na intruza, który znowu przeszkadza w moich wewnętrznych refleksjach. Camila posłała mi szeroki uśmiech i rozpakowała się.
-Ławki ci się pomyliły?- zapytałam oziębłym tonem. Nie lubię jej mimo, że nic mi nie zrobiła. Nigdy z nią nie gadałam i nie zamierzałam tego zmieniać. Jestem odludkiem i chcę nim pozostać, a ona uniemożliwia mi to.
-Anna przeszkadzam ci?!- wrzasnął nauczyciel na całą klasę, która automatycznie przekierowała swój wzrok na mnie i Camilę. Pokręciłam przecząco głową. – Nie za ciekawie poszedł wam sprawdzian- westchnęłam z bezsilności. Nie zdam, a ojciec zabierze mi kartę kredytową. Boże mówię teraz jak te głupie blondynki z amerykańskich komedii. Chodzi mi o to, że od dziecka marzyłam, żeby być projektantką, albo modelką, bo to jedyne czym naprawdę się interesuję. – Kto rozda?- rękę uniósł chudy dryblas, który nie dość, że jest kujonem to jeszcze zachowuje się jak mały pedałek. Matt złapał plik kartek i zaczął chodzić po klasie rozdając nasze prace.
-Cami znowu lepsza ode mnie- uśmiechnął się sztucznie- A ty Anna znowu najgorsza- westchnął i wypiął się jak kogucik.
-Matt odpuść sobie- odwrócił się do nas Tom, który stanął w mojej obronie. Nie mam pojęcia dlaczego to zrobił, ale miło z jego strony. – Ana jest mądrzejsza od ciebie.
-W nieznaczących rzeczach na pewno.
-Ale dis – mruknęłam, ale chłopak to usłyszał. Fuknął, a potem odwrócił się i wrócił do swojego zadania. – Dzięki- uniosłam lewy kącik w stronę Toma, który tylko puścił mi oczko, a potem odwrócił się. Nauczyciel już miał zacząć temat, kiedy do klasy weszła pani psycholog.
-Anna zabierz swoje rzeczy i chodź- pokiwałam głową z niedowierzaniem. Po jaką cholerę ta baba ingeruje w ogóle w moje życie!? Zgarnęłam wszystko do torby, którą zawiesiłam na ramię i wyszłam. Szłam tuż za kobietą, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Na ekranie pojawiła się fotka Zayna. Jezu, że też musiałam przespać się z pajacem, który robi sobie słitaśne fotki cudzymi telefonami. Odrzuciłam połączenie. Kobieta otworzyła drzwi i wpuściła mnie przodem. Zajęłam miejsce na krześle, a blondynka naprzeciwko mnie.
-Anna masz jakieś kłopoty?- pokiwałam przecząco głową.- Panna Green mówiła, że masz coraz gorsze wyniki, czym to jest spowodowane? – nie zamierzałam jej się wyżalać. Moje sprawy i sama się z nimi uporam bez niczyjej pomocy.- W domu źle się dzieje? Problemy z rówieśnikami? Może chłopak? Anna, powiedz, to ci pomoże.
-Wszystko jest dobrze. Panna Green jak zwykle przesadza i wtyka nos w nieswoje sprawy. Mam problemy ze skupieniem się, co jest spowodowane stresem szkolnym, egzaminy, testy  i kartkówki. Tyle. Po prostu stres, nic więcej. Mogę już iść?- powiedziałam wszystko na jednym oddechu, na co pani Black pokiwała głową na boki. Wyjęła z szuflady stertę kartek, na których były kleksy.
-Powiedz teraz z czym one ci się kojarzą- pokazywała mi białe arkusze, które przedstawiały zwykłe plamy, albo kojarzyły mi się z różnymi zbereźnymi rzeczami. Powiedziałam, że nic poza kleksami mi nie przypominają. Siedziałam może tam z godzinę i nic szczególnego jej nie powiedziałam. Właściwie to wcale się nie odzywałam, jedyne słowa, które padły z moich ust, to te na początku. Kobieta zrezygnowana powiedziała, że mogę pójść na zajęcia i tak też zrobiłam. Kolejne lekcje wlekły się nieubłaganie, dlatego byłam taka szczęśliwa, gdy zadzwonił ostatni dzwonek. Ubrałam w szatni mój płaszczyk i wyszłam na mroźne powietrze.
Ponad połowa dziewczyn ze szkoły oraz mojej klasy były zgromadzone wokół samochodu jakiegoś chłopaka. Niezbyt mnie to interesowało i nie zwracałam uwagi na tą ckliwą scenkę, w której każda z tych lasek wzdycha, ślini się i robi maślane oczy w stronę jakiegoś gościa.
-Ana!- niechętnie odwróciłam głowę i zobaczyłam mulata, który przedziera się przez stadko wielbicielek. Dotarł do mnie, a potem cmoknął przelotnie w usta. –Dlaczego nie odbierasz?
-Nie miałam ochoty, poza tym przez ciebie znowu muszę męczyć się z Harrym.
-Nie musisz- wywróciłam oczami.- Pomogę ci.
-Nie potrzebuję twojej pomocy. Sama sobie świetnie radzę, Zayn. A przy okazji skąd wiesz, że chodzę tu do szkoły?
-Powiedzmy, że twój ojciec kazał mi po ciebie przyjechać, bo dostał jakiś telefon od twojej nauczycielki- przywaliłam sobie dłonią w czoło. Czy ta kobieta nie ma nic pożyteczniejszego do roboty tylko interweniowanie w moje życie? No ludzie, tak trudno znaleźć sobie jakieś hobby? Nie sądzę! Jeśli powiedziała tacie o zagrożeniach to ja się chyba załamię…- Ana znowu się zawiesiłaś.
-Zayn, nie mam ochoty na żarty- jęknęłam, na co on mnie tylko przytulił. Szczerze? Spodobało mi się to. Czasem dobrze jest poczuć czyjąś bliskość oraz to, że ktoś cie wspiera i przejmuje się tobą.
-Co się takiego stało?- zapytał obierając podbródek o mój czubek głowy.
-Powiem ci w aucie- mulat odsunął mnie od siebie, po czym znowu przelotnie musnął moje usta. Złapał za mój nadgarstek i równo szliśmy w stronę czarnego audi. Te wszystkie tapeciary, kujonki i zwykłe, niewyróżniające się z tłumu dziewczyny patrzyły z zazdrością. Nie rusza mnie to, bo mnie z tym brunetem nic nie łączy. Wsiedliśmy do wozu, a dziewiętnastolatek odpalił silnik, po czym odjechał z piskiem opon. Szpaner. Te jego wielbicielki z pewnością miały już mokro w majtkach.
-Więc?- zmarszczyłam brwi. Malik odwrócił głowę i patrzył na mnie wyczekująco.
-Patrz na drogę- upomniałam go, ponieważ mam lepsze rzeczy do roboty niż leżenie w szpitalnym łóżku i gapienie się w okno lub na ścianę.- Powiedzmy, że małe kłopoty.
-Żadna nowość- mruknął.- Znamy się trzy dni, a ty masz więcej problemów niż lat- wywróciłam oczami. Resztę drogi z nim nie rozmawiałam.
Po dwudziestu minutach zatrzymał samochód przed budynkiem, a potem ruszyliśmy w stronę gabinetu mojego ojca. W środku był na całe szczęście jakiś facet w garniturze i teczką. Jeśli dobrze sądzę, to ma teraz klienta i mnie męczyć nie będzie.
-Przepraszam cie na chwilę Dave – wstał zza biurka, a potem nakazał przejść do sali konferencyjnej. Wskazał na krzesło, na którym usiadłam, a on wraz z mulatem stali nade mną.- Ana, dzwoniła panna Green i mówiła, że strasznie opuściłaś się w nauce.
-Nie prawda- powiedziałam pod nosem.
-Dziewczyno czy ty się słyszysz!? Masz trzy zagrożenia! Za niedługo kończy się rok, a ty co!? Wagary, zagrożenia, wizyty u psychologa szkolnego, koza! Anna co ty robisz ze swoim życiem!? Co ja mam z tobą zrobić?- ton głosu taty złagodniał. Nie patrzyłam na niego, bo się bałam zobaczyć to rozczarowanie w jego oczach. – Jak zamierzasz zdać?
-An chciała, żebym ją pouczył- całkowicie zadziwiona tą odpowiedzią z ust Zayna, w oszołomieniu i szeroko otwartymi oczami na niego patrzyłam. Kpi sobie? Nie przypominam sobie tego, więc dlaczego to robi? – Mieliśmy dzisiaj jechać do mnie, dlatego powinienem ją przywieźć gdzieś po dziewiątej- ojciec spojrzał na mnie, a potem na chłopaka.
-Dobrze- westchnął, a potem wyszliśmy. Znowu wsiedliśmy do jego wozu i pojechaliśmy.
-Po co to robisz?
-Robię co?- teraz to był naprawdę skupiony na drodze. W błyskawicznym tempie wymijał innych uczestników ruchu drogowego, nawet na mnie nie patrząc kątem oka.
-Dlaczego powiedziałeś mu, że mnie pouczysz?
-Bo będę cie uczył, jak mieć własne zdanie. Czemu nie powiesz Harremu, że ma dać ci spokój?
-To nie takie proste jak ci się wydaje- zaparkował pod budynkiem swojego mieszkania. Po wejściu do środka, skierowaliśmy się do windy, która zawiozła nas na ostatnie piętro. Dziewiętnastolatek otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Zdjęłam obuwie i skierowałam się w stronę sofy.
-Chcesz coś do picia?- pokiwałam poziomo głową, a on sam zrobił sobie kawę, z którą usiadł obok mnie. – To z czym masz problem?- z życiem.
-Matma, chemia i biologia- mulat zakrztusił się napojem.
-Serio? Biologia!?- zdziwił się.- Jesteś dobra w te klocki i masz zagrożenie z biologii!?
-Biologia to nie tylko seks, a ty jesteś niewyżyty seksualnie co wnioskuję po tym, że masz dziewczynę, a zdradzasz ją na prawo i lewo. – już miał zabrać głos i dojechać mi jakąś ciętą ripostą, ale nie pozwoliłam mu dość do słowa, tylko mówiłam dalej.- I nie, to nie jest moje zdanie, bo jak sam powiedziałeś znamy się zaledwie trzy dni, tylko stwierdzam to po wypowiedzi Caro, która nazwała cie męską dziwką w klubie- uśmiechnęłam się lekko zabierając mu kubek z ręki i upijając łyka.
-Podobno nie chcesz pić.
-Nie wypiłabym całości, dlatego napiję się z tobą z jednego kubka, jeśli ci to nie przeszkadza- zaśmiał sie pod nosem, a potem oparł się plecami o oparcie sofy. Zarzucił ramię na moje barki i przyciągnął do swojej klatki piersiowej.
-Oj, Księżniczko nawet sobie nie wyobrażasz jaką mam teraz na ciebie ochotę- pocałował mnie w czoło. Siedzieliśmy tak dość długo w ciszy, wsłuchując się w nasze oddechy. – An chodź.
-Gdzie?
-Do sypialni?
-Po co?
-Pouczę cie…
-Sam mówiłeś, że jestem dobra, a biologia to nie tylko kontakt płciowy.
-Masz zagrożenie z chemii. Miłość to chemia – usadowił mnie sobie na kolanach. Dłonie trzymał na moich udach i gładził je.
-To nie jest miłość- pokiwałam głową na boki, żeby podkreślić fakt, że się z nim nie zgadam.- Poza tym jak już wcześniej wspomniałeś miłość to chemia, ale seks to fizyka. Ja z fizyki zagrożenia nie mam, dlatego nie zamierzam wskakiwać ci do łóżka. – zaśmiał sie pod nosem, na co zmarszczyłam nos. Zayn pacnął mnie w niego, a potem przeniósł dłoń na mój policzek, który zaczął gładzić.
-Wiesz, że jesteś mądra?- pokiwałam pionowo głową.- Czemu masz zagrożenia?
-Bo jak to ktoś dziś elokwentnie ujął jestem mądra w rzeczach nieistotnych- zgarnęłam niesforny kosmyk włosów do tyłu, po czym znowu napiłam się łyka kofeiny.
-Ana jeśli byś chciała to byś udowodniła wszystkim, że potrafisz osiągnąć coś nie tylko za sprawą ślicznej buźki.
-Uważasz, że mam śliczną buźkę?- zdziwiłam się jego wypowiedzią, ponieważ nikt jeszcze mi nie powiedział, że jestem śliczna. To miłe i urocze z jego strony. Chłopak na potwierdzenie moich słów potrząsnął głową kilka razy w górę i dół. Pocałowałam go w policzek, a potem przytuliłam się do jego torsu. Malik objął mnie ramieniem i gładził moje plecy.   
_______________________________
Rozdział 4 za nami jak wam sie podoba?