sobota, 24 maja 2014

10.



„Chcę się naćpać… naćpać kochanie tobą i tak chodzić, doba za dobą.”

Równo o dwudziestej siedzieliśmy w samolocie. Miałam miejsce obok jakiegoś przystojniaka oraz małego chłopca, a siedzieć musiałam między nimi. Nie był to dla mnie problem, bo starszy bardzo mi się spodobał. Nie mam bladego pojęcia, gdzie siedział Zayn, ale moi rodzice jakieś dwa miejsca za mną. Młodszy co jakiś czas mnie trącał i pokazywał, że przeszedł kolejny poziom w swojej grze na PSP. Przytakiwałam i uśmiechałam się lekko do niego, pokazując mu tym samym, że jestem z niego dumna. 
-Nick, nie podrywaj takich zajebistych lasek, bo dla mnie nic nie zostanie- oburzył sie starszy, na co zmarszczyłam brwi, przyglądając mu się dokładnie.- No co? On ma ten swój urok, a ja? Ja jestem tylko przystojny i wysportowany- ze smutkiem i wydętą wargą wzruszył ramionami.
-I oczywiście skromny- dodałam, na co zareagował śmiechem.
-Jesteś z Londynu?- przytaknęłam.- To może kiedyś się spotkamy i wyskoczymy na kawę?
-Może- uśmiechnął się w taki niezwykły sposób, że aż robiło się ciepło na serduszku.
Wyglądał jak mały chłopiec, który nie ma zamiaru dorastać i chce całe życie być niedojrzały jak Piotruś Pan.
-Wiesz, ucieszyłbym się, gdybym dostał twój numer telefonu- zagryzłam wargę i z uśmiechem, pokiwałam głową z niedowierzaniem. Podałam mu swój telefon, a on mi jego, zaraz po tym jak zrobił mi zdjęcie. Wpisałam mu mój numer wraz z nazwą: „Anna ;**”. Oddałam mu jego komórkę, a potem jeszcze chwilkę pogadaliśmy. – Anna- ktoś mną potrząsnął.- Mała musisz się obudzić, bo tu wysiadam- poczułam czyjeś usta na policzku i szybko otworzyłam oczy. Zobaczyłam uśmiechniętego szatyna, o błękitnych oczach. – Skarbie, niestety tutaj muszę wysiąść.
-Szkoda, bo masz naprawdę wygodną klatę- uśmiechnęłam się do niego, na co cmoknął mnie w policzek.
-To do kiedyś- puścił mi oczko, a potem wstał i złapał swojego brata za rękę. Ruszyli w stronę wyjścia. Samolot niestety nie był bezpośrednio na Hawaje.
-Siemka, Księżniczko- obok mnie zaraz pojawił się Zayn.- Co to za fagas?
-Louis – machnęłam ręką.- Czekaj, czy ty czasem…
-Nie- szybko zaprzeczył. Zachichotałam pod nosem, a potem oparłam się o jego bark. Znowu zasnęłam.  Księżniczko moja- znowu coś mokrego na policzku. Otworzyłam oczy i widzę twarz Zayna. Podniosłam się, bo leżałam na jego udach. –Witaj w raju- wskazał krajobraz za oknem.- Tylko ty i ja.
-I rodzice.
-Lubisz niszczyć ludziom marzenia- wydął dolną wargę i przymrużył oczy. Później wysiedliśmy z samolotu i razem z rodzicami poszliśmy odebrać walizki. Taksówki odwiozły nas pod hotel, gdzie się zameldowaliśmy i odebraliśmy karty-klucze do apartamentów. Boy hotelowy zajął się naszymi bagażami i zaprowadził nas do pokoi. Nasz apartament był naprawdę piękny. Przestrzenny salon, z którego widok był na plażę i ocean. klik. Sypialnie były dwie, a w każdej było dwuosobowe łóżko. klik. -To co teraz robimy?
-Idziemy spać?- mulat wywrócił oczami, a potem złapał mnie za nadgarstek i posadził w fotelu. Zaczął grzebać w mojej torbie, a chwilę później podał mi krótkie szorty i top w azjatyckie wzory oraz sandałki. Z tym zestawem wepchnął mnie do jednej z łazienek. Przebrałam się, a potem wyszłam do niego. Czekał ubrany w szorty i białą koszulkę z szerokimi ramiączkami. – Co ty wymyśliłeś?- ziewnęłam.
-Przespałaś cały lot i dalej chce ci się spać!?- zdziwił się, na co tylko wzruszyłam ramieniem. Splótł nasze dłonie razem i prowadził w stronę windy, wcześniej zamykając nasz pokój. Zjechaliśmy na sam dół, a potem opuściliśmy hotel.
Szliśmy w kierunku plaży, a kiedy byliśmy już na niej, zdjęliśmy obuwie i wzięliśmy je do rąk. Spacerowaliśmy wzdłuż linii brzegowej, gadając o wszystkim i niczym. Dziewiętnastolatek objął mnie ramieniem, przyciągając tym samym bliżej swojej klatki piersiowej. Kroczyliśmy dalej, a ciepła woda obmywała nasze stopy. Słońce znikało za horyzontem, to był taki romantyczny klimat.
-An możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie?- pokiwałam głową na zgodę i założyłam niesforny kosmyk za ucho.- Czemu go wtedy całowałaś?- popatrzyłam na niego ze zmarszczonymi brwiami.- Harrego- wzruszyłam ramionami, a potem zrzuciłam jego ramie i przyśpieszyłam kroku. –Ana, czekaj!- szarpnął mnie i zmusił, żebym na niego spojrzała. – Co jest?
-Co jest?- prychnęłam, niedowierzając, że o to pyta. – Chociaż na wakacjach, proszę- westchnęłam, pocierając ramiona.- Ja cie o tą blondynkę nie wypytuję.- cały czas zapominam jej imienia, ale tak mam, zapominam niepotrzebne informacje, żeby było miejsce na istotne, jak nowe trendy oraz teksty piosenek.
-Okay, przepraszam, ale to mi nie daje spokoju An.
-Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Może przez ten tydzień nie będziemy się martwić problemami, tylko bawić?
-Jestem za- zaczął gładzić mój policzek, by po chwili pochylić się i złączyć nasze usta w słodkim, a zarazem namiętnym pocałunku. Zayn uśmiechał się przez buziaka, zresztą ja też. Oderwaliśmy się, aby zaczerpnąć powietrza. – Śliczna jesteś, wiesz?- pokiwałam przecząco głową, na co się zaśmiał. – I świetnie całujesz.
-Ty też całujesz całkiem nieźle.
-Całkiem!?- oburzył się, na co wzruszyłam ramionami, z uniesionymi brwiami. Objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej swojego torsu.- Tego pocałunku nigdy nie zapomnisz- powiedział patrząc mi prosto w oczy. Straciłam grunt pod nogami, a Malik zaczął iść w stronę oceanu. Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy woda sięgała mu do ramion. Uścisk jego ramion powoli zaczął słabnąć, dlatego owinęłam nogi wokół jego bioder. Zanurzył się, a ja razem z nim. Wpił się w moje wargi, a ja odwzajemniłam czułość. Po chwili nasze języki zaczęły toczyć ze sobą zaciętą walkę. Nie wiem ile czasu się całowaliśmy, ale kiedy się wnurzyliśmy księżyc był już na niebie. – I jak?
-Jak powiem, że całujesz najlepiej na świecie, sprawi ci to przyjemność i podwyższy twoją pewność siebie?- przytaknął.- Więc całujesz cudownie.- cmoknął mnie w nosek, a później szedł w stronę brzegu. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę hotelu.
Będąc już w środku, wsiedliśmy do windy i wcisnęliśmy odpowiedni guziczek. Wyszliśmy na naszym piętrze i skierowaliśmy się w stronę pokoju. Otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do środka cali roześmiani. Wygrzebałam z walizki suche majtki oraz koszulkę Hazzy, z którym poszłam do łazienki. Zdjęłam mokre ciuchy, po czym wytarłam się ręcznikiem i ubrałam piżamę. Rozczesałam włosy i posmarowałam twarz kremem. Wróciłam do pokoju, gdzie w moim łóżku leżał już brunet. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się chytrze i uniósł kołdrę, abym położyła się obok. Na samych serkach długo nie zajedziesz dziewczyno. Mój lekarz ma dwadzieścia siedem lat i jest całkiem spoko. Z natłokiem myśli powoli zasypiałam. 
Wskoczyłam na materac, a chłopak mnie przykrył, a następnie przytulił. Odwróciłam się na lewy bok i położyłam swoją dłoń, na jego idealnej klacie, natomiast on swoją na moim pośladku.
Dobranoc- ziewnęłam. Nie wiem, co jest powodem mojego zmęczenia, ale dzisiaj jestem wypompowana z sił. Może to wszystko przez te zawody? Zabrały mi sporo energii, której i tak mam bardzo mało, bo jak to powiedział lekarz:
___________________________________
To chyba najkrótszy post, nie licząc prologu. Przepraszam, ale naprawdę nie miałam czasu w tym tygodniu. To już końcówka roku szkolnego, a ja muszę poprawić kilka ocen, dlatego mam nadzieję, że mi wybaczycie...
Zapraszam was jeszcze na nowy imagin o Liamie!! 
Buźka miśki i do nexta ;**
P.S. obiecuję, że będzie dłuższy od tego ;) 

sobota, 17 maja 2014

9.



„Chodź raz postaw się w mojej sytuacji, a potem powiedz jak było.”

Po treningu wyszłam z budynku szkoły, mając chociaż cień nadziei, że Zayn będzie na mnie czekał, ale myliłam się. Chyba faktycznie się na mnie wkurzył. Tylko dlaczego? Przecież tylko powiedziałam mu, żeby wyszedł, nie całował mnie oraz nie odwoził do szkoły. Chyba go to uraziło, dlatego czeka mnie spacer. Nie jestem zła, ponieważ lubię chodzić. Cała droga zajął mi pół godziny, a po przekroczeniu progu stanęłam jak wryta. W salonie siedziała rodzina Malika, łącznie z nim oraz rozmawiali z moimi rodzicami.
-O Ana, już jesteś- posłałam tacie wymuszony uśmiech i poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam torbę w kąt i zabrawszy z garderoby czyste ciuchy poszłam wziąć prysznic. Po nim ubrałam się w krótkie, dresowe spodenki i szeroką bluzę. Włosy rozczesałam i posmarowałam twarz kremem, po czym wróciłam do mojego pokoju. Na łóżku leżał dziewiętnastolatek, który bawił się telefonem.
-Myślałam, że jesteś na mnie zły- stwierdziłam, wyjmując z szafki blok rysunkowy i kredki. Oparłam się tyłkiem o blat i próbowałam coś wymyśleć na te plakaty i zaproszenia.
-Po czym to wywnioskowałaś?- przeniósł się do siadu i dokładnie lustrował każdy z moich ruchów.
-Nie przyjechałeś po mnie- wzruszyłam ramieniem, co wywołało u Zayna śmiech. Wstał i podszedł do mnie. Oparł dłonie po moich obu stronach.
-Oj Księżniczko, obraziłaś się?- zrobił minkę zbitego psiaka, na co wywróciłam oczami. – Musiałem coś załatwić- uniosłam na niego brwi, dając mu tym samy do zrozumienia, że chcę wiedzieć co było ważniejsze. – Pamiętasz jak rano mówiłem o Hawajach?- przytaknęłam, zagryzając wargę. – Jedziemy na tydzień do raju- korzystając z okazji ukradł mi buziaka, a potem pacnął  w nos.
-Czekaj co? Jak to jedziemy?- zdezorientowana odłożyłam plik białych arkuszy oraz kolorowe ołówki na bok. Z chytrym uśmieszkiem wzruszył ramionami.- Powiedziałeś MY. Jedziemy.
-Wiem co powiedziałem, An. Starzy też jadą- niezbyt chyba widziały mu się wakacje z rodzicami, ale to chyba dobrze, że jadą też. – To pomóc ci się spakować, czy jak?
-Kiedy wy chcecie jechać?
-No nie wiem, dzisiaj?
-Żartujesz sobie ze mnie, czy jak?- powiedziałam przez nerwowy śmiech. Przecież w piątek jest ten mecz. – Zayn, a co z piątkiem? Przecież pani Moore mnie obleje!
-A no fakt- chwilę się zastanowił, a potem cmoknął mnie w policzek, mówiąc, że to załatwi. Zaczęłam kontynuować pracę, którą mi przerwał, do czasu kiedy znowu to zrobił. – Jedziemy w piątek o dwudziestej, a teraz chodź tu do mnie- mimo tej prośby, to on podszedł do mnie. –Co tam masz?
-Pomagam w organizacji balu- uniósł na mnie zdziwiony brwi.- Tak, też się sobie dziwię, ale będzie on w stylu lat 60-ch- wyszczerzyłam się. –A teraz muszę wymyśleć jakieś plakaty i zaproszenia- wydęłam dolną wargę, a chłopak potarł kciukiem moją brodę.
-Jak biologia, matma i chemia?
-Nijak – wzruszyłam lewym ramieniem. Zayn przytulił mnie i gładził moje plecy. Sama objęłam go w pasie, nie pozwalając tym samym, żeby mnie puścił. Staliśmy tak dobre dziesięć minut, a później go puściłam, bo dzwonił jego telefon.
-Siemka… Nie mam czasu Pezz… Bo wcześniej miałem… Mam na to wyjebane… Mam ważniejsze sprawy na głowie… - rozłączył się, a potem wkurzony rzucił telefonem na moje łóżko. Niestety zrobił to za mocno, gdyż komórka odbiła się, uderzyła w ścianę i spadła na ziemię. – Kurwa- mruknął.
-To przeze mnie?- zapytałam niepewnie. Nie chcę, żeby się przeze mnie z nią kłócił, w końcu Liam mówił, że są ze sobą bardzo długo. Nie mam zamiaru niszczyć mu życia z dziewczyną, którą kocha.
-Nie Ana, nawet tak nie mów. Po prostu nie chce mi się z nią chodzić po sklepach i robić za tragarza jej i Monique.
-Anna jakaś przesyłka do ciebie!- usłyszałam krzyk mamy z dołu, dlatego szybko zbiegłam na dół. W korytarzu stał Eric razem z dwoma pudłami.
-Cześć Ana- brunet uśmiechnął się szeroko, a potem podał mi podkładkę gdzie złożyłam podpis.
-Hej, pomożesz mi to zanieś?- dwudziestopięciolatek przytaknął i złapał za oba kartony, które zaniósł do mojego pokoju. – Dziękuję- pożegnałam się i odprowadziłam go do drzwi, które po jego wyjściu zamknęłam.
Wróciłam do mojego królestwa, gdzie Zayn coś robił z moim blokiem. Powoli otworzyłam wieko jednej ze skrzynek i wyjęłam moje nowe ubrania, która zaczęłam zanosić do garderoby. Następne były trzy komplety bielizny, a w drugim pudełku były buty. Po skończeniu usiadłam obok Malika. Chłopak podsunął mi zeszyt z białymi kartkami pod nos. Dziewiętnastolatek zaprojektował za mnie zaproszenia. Spojrzałam na niego z uśmiechem, a potem mocno przytuliłam. Mulat tylko się zaśmiał.
-Dziękuję, kochany jesteś- musnęłam jego policzek.
-Dla ciebie wszystko- puścił mi oczko, a później powiedział, że musi już iść. Pożegnał mnie, całując w usta, a potem wyszedł.
***
Ubrana w niebieski, o wiele za duży na mnie strój należący do szkolnej drużyny, starałam się bardziej przyciągnąć sznurki od luźnych szortów, które sięgały mi do łydek. Wyglądam jakby nie było mnie stać na normalne ciuchy. Dlaczego wszyscy chłopcy w męskiej drużynie koszykówki to takie giganty? Pewnie jak byli mali to rodzice ich specjalnie naciągali, żeby w przyszłości mogli grać w NBA. Sama koszulka sięga mi do kolan! To przesada! Nienawidzę, kiedy mam nieodpowiednie ubrania.
-Anna chodź- Ronie kiwnęła ręką, abym poszła za nimi, dlatego też tak zrobiłam. Miałyśmy grać na dworze, a uczniowie wraz z nauczycielami siedzieli już na trybunach.
Nasze przeciwniczki już się rozgrzewały. Ubrane były w stroje podobne do naszych, z tym wyjątkiem, że były one ciemnozielone. Ronie wraz z Samanthą zaczęły prowadzić rozgrzewkę, kiedy podbiegł do nas Paul- chłopak naszej kapitan, czyli Ronie. Paul też gra w kosza i jest kapitanem. Przywitał się ze swoją dziewczyną krótkim buziakiem, a potem życzył nam powodzenia.
-Księżniczko!- jak na zawołanie szybko się odwróciłam. Automatycznie na ustach pojawił mi się szeroki uśmiech, kiedy tylko zobaczyłam, jak w moją stronę biegnie przystojny dziewiętnastolatek. W lewej dłoni trzymał telefon. Zatrzymał się przede mną i nie zważając na nic, wpił się w moje wargi. Przez chwilę oddawałam czułość, ale po pewnym czasie lekko go odepchnęłam. –Wiesz, że ojciec załatwiał hotel i będziemy mieli oddzielny apartament?- Zayn był bardzo zadowolony z tego powodu.
-Przybiegłeś tylko po to, żeby mi to powiedzieć?- zapytałam pełna podziwu.
-Nieee- pokiwał przecząco głową.- Chciałem też życzyć powodzenia, An- cmoknął mój policzek, a potem poszedł usiąść. Nie wiem czemu, ale sprawił mi tym wielką radość. Przyszedł mimo, że nie musiał. Czy to znaczy, że nie jestem mu obojętna? Mecz się zaczął, a nam już od początku szło świetnie. Przeciwniczki też były dobre, a rywalizacja była zażarta. Dziś miałyśmy zagrać jakieś 6sześć meczy, jeśli wszystkie byśmy wygrały, lub przegrały jakieś dwa, to pojechałybyśmy na drugi etap.
Grałyśmy już ostatni mecz. Punktacja była wyrównana, a czas się powoli kończył. Samantha podała mi piłkę, a ja już miałam rzucać, kiedy któraś z rywalek pchnęłam mnie, a ja zaryłam o betonową posadzkę.
-Ałć- jęknęłam, wstając z pomocą Ronie i Zayna, który szybko do mnie podbiegł.
-Wszystko gra?- na słowa Malika, tylko pokiwałam pionowo głową, z lekkim uśmiechem. Całe żebra mnie bolą, zaryłam jak długa.
-Głupia jesteś, czy jak?!- Alison i reszta kłóciły się z naszymi przeciwniczkami.
-Cicho!- wrzasnął sędzia, zwracając tym samym uwagę wszystkich. Dziewczyny zaprzestały kłótni i czekały, aż trener coś powie. – Rzuty osobiste!- mężczyzna po  czterdziestce wskazał na mnie. Podali mi piłkę i kazali ustawić się na linii rzutów wolnych. Bolał mnie cały prawy bok w okolicach żeber. Po kozłowałam chwilę piłką, a następnie rzuciłam. Ludzie zaczęli klaskać. Pozostał jeden. Wymierzyłam i rzuciłam, po czym szybko zamknęłam oczy. Uniosłam powieki dopiero, gdy znowu usłyszałam krzyki i brawa. Udało się! Wznowiono mecz, a pięć sekund później był już koniec czasu. Wygrałyśmy! Dziewczyny rzuciły się na mnie z przytulasami, a później poszłyśmy się przebrać. Poszłam wziąć szybki prysznic, po którym ubrałam się w swoje ciuchy, a przepocony strój, tak jak adidasy włożyłam do reklamówki i wcisnęłam do torby.
Wręczyli nam dyplomy, a później razem z Zaynem pojechaliśmy do mnie. Brunet pomógł mi się spakować, a później zniósł torbę na dół. Do wyjazdu mieliśmy jeszcze jakieś półtora godziny.
-An, jak tam?- wskazał palcem na okolice mojego brzucha. Wzruszyłam tylko ramionami, a on powoli zaczął unosić mój sweterek. Opuszkami palców przejechał po kilku rysach na moim ciele, ale kiedy przejechał po moim pępku- zaśmiałam się. – Co ci?- zapytał z rozbawieniem.
-Mam łaskotki.
-Przy pępku?!- zdziwił się, a na co przytaknęłam. Malik zaczął wodzić palcami w okolicach mojego pępka, kiedy zadzwonił jego telefon. Wyjął urządzenie, spojrzał na wyświetlacz, a potem podał mi je. – Odbierz i powiedz, że nie mam czasu- na ekranie widniało zdjęcie i nadpis: „Pezz”. Nacisnęłam odbierz i przyłożyłam komórkę do ucha.
-Halo?
-Gdzie Zayn!?- wrzasnęła zła.
-Poszedł pod prysznic.
-A ty to kto!?- jej ton głosu nawet na sekundę się nie zmienił. Była wściekła.
-Anna.
-Czemu odbierasz jego telefon?!
-Prosił. Przepraszam cie, ale Zayn kazał mi powtarzać materiał, więc… Narka- rozłączyłam się i oddałam mu jego własność.
-Wykwalifikowana kłamczucha- pochylił się i cmoknął mnie w nos. – To jak idziemy pod ten prysznic?- poruszał zawadiacko brwiami, na co trąciłam go w ramię. – Skoro nie chcesz, to mnie pomasuj- zdjął koszulkę i przewrócił się na brzuch. Wywróciłam oczami i usiadłam okrakiem na jego tyłku. Zaczęłam pocierać jego ramiona, a później opuszkami kciuków resztę pleców, znaczną uwagę poświęcając łopatkom. – Mhm mogłabyś mnie masować do końca życia. Ooo jak mi dobrze.
-Tylko się nie podnieć- zachichotałam pod nosem, na resztę jego pomruków i jęków zadowolenia. Gdyby ktoś teraz przechodził obok mojego pokoju, mógłby sobie pomyśleć, że niewiadomo co tutaj wyprawiamy. Nagle jak na zawołanie drzwi mojego azylu się otworzyły, a stanęli w nich rodzice.
-Co wy…!?- uśmiechnęłam się nieśmiało w stronę wkurzonego taty. Jego wyraz twarzy momentalnie złagodniał. Potrząsnął kilka razy głową na boki, prawdopodobnie tylko po to, aby się otrząsnąć.-Anna jak mecz?- zmienił temat, co było genialnym pomysłem.
-Dobrze, wygrałyśmy.
-To dobrze, za pół godziny jedziemy na lotnisko-puścił mi oczko, a potem wyszli. Oboje z Zaynem parsknęliśmy śmiechem.
-Pewnie myśleli, że przeżywasz orgazm- zaśmiałam się, a chwilę później leżałam pod idealnie wyrzeźbionym torsem Malika. Miał liczne tatuaże, które bardzo mi się podobały.
-Orgazm to miałaś ty, tamtej nocy- czułam jak policzki zaczynają mnie palić. – Ślicznie się rumienisz- co? Przecież ja się nie rumienię. Anna Evans nigdy się nie rumieni! Zayn mnie zepsuł. Dziwnie się czuję, kiedy wspomina o tej nocy. Czuję się zażenowana, jak szmata, która się nie szanuje i wskoczyła do łóżka pierwszego lepszego. – An, stało się coś?
-To źle, że się z tobą zeszmaciłam?
-Czujesz, że się zeszmaciłaś?- zdziwił się, na co nieśmiało przytknęłam. – An… - westchnął, a później chwilę się zastanowił.- Każdy popełnia błędy, ale nie uważam za wielki błąd tego, że się ze mną pieprzyłaś. To było…
-Nie tego się spodziewałeś- dokończyłam. Niby Harry mówił, że jestem dobra, ale równie dobrze mógł kłamać, zupełnie tak jak twierdził, że mnie kocha.
-Nie Księżniczko, to był najlepszy seks w moim życiu – mimowolnie na moich ustach pojawił się cień uśmiechu. Nie okłamałby mnie, prawda? Chyba, że jest mu mnie żal i robi to z litości.
-Nie kłamiesz?- pokiwał przecząco głową.- Obiecaj, że nigdy mnie nie okłamiesz-wystawiłam w jego kierunku mały palec.
-Obiecuję, Księżniczko- złapał swoim mój, a potem cmoknął mnie w usta. –Dobra, ja się zbieram- wstał i ubrał koszulkę, po czym pocałował mnie po raz kolejny.- Widzimy się na lotnisku?- przytaknęłam, a potem on wyszedł. Westchnęłam głęboko, zakrywając twarz dłońmi, a następnie przeczesując włosy.
Ten chłopak mnie zadziwia. Jak to możliwe, że w ciągu kilku dni można się od kogoś uzależnić? Czuję niedosyt jego chytrych uśmieszków, kiedy jestem w szkole; źle kiedy w mojej obecności rozmawia z NIĄ. To niemożliwe, żebym znowu się w kimś zauroczyła. Nie chcę! Zabierzcie ode mnie miłość, bo nie chcę znowu cierpieć przez faceta, który mi powoli skrada serce. 
______________________________________
Ok mamy już dziewiątkę, co myślicie? Dziękuję za komentarze, jesteście kochani ♥
Buźka miśki ;**

wtorek, 6 maja 2014

8.



„Pieprzyć wszystko- jedyny sposób na zachowanie zdrowia psychicznego.”

Obudziłam się wtulona w śpiącego mulata. Bezszelestnie wypełzłam z jego ramion, po czym zabrałam ciuchy z garderoby i poszłam się odświeżyć. Po prysznicu ubrałam się i doprowadziłam do ładu swoje włosy oraz lekko się pomalowałam. Wróciłam do pokoju, gdzie na łóżku siedział Zayn. Wyglądał bosko, ale kogo to tak naprawdę obchodzi? Przecież to chłopak, który zdradza swoją dziewczynę.
-Wiesz na co mam ochotę?
-Na seks- bardziej stwierdziłam, niż zapytałam. Nie znam go zbyt długo, ale to jest już potwierdzono naukowo, że jest on niewyżyty seksualnie.
-Nie- zaśmiał się pod nosem.-Pojechałbym na wakacje- założył ręce za głowę.- Gdzieś… Gdzie jest ciepło. Hawaje- rzucił pierwszy pomysł, który przyniosła mu ślina na język. – To jak mówimy starym i jedziemy- cały w skowronkach ruszył do łazienki. Czekając na niego, spakowałam do torby zeszyty na dzisiejszy dzień oraz dres. Dziś mam ten głupi trening koszykówki. –Ana, mówię do ciebie- podszedł do mnie od tyłu i złapał za biodra, odwracając do siebie przodem. Uniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy, a on zgarnął niesforny kosmyk moich włosów do tyłu. Już miał mnie pocałować, kiedy zadzwonił jego telefon. – Kurwa- przeklął cicho pod nosem, a potem wyjął komórkę. Spojrzał na wyświetlacz i odebrał.- Siemka Pezz… E nic nie robie- spojrzał na mnie i zakłopotany podrapał się w kark. Odwrócił się na pięcie, a potem podszedł do okna. - … Nie, dzisiaj nic nie robię… W sumie to tak, możemy… No ja ciebie też, narka- rozłączył się, a potem wrócił do mnie.- To na czym skończyliśmy?- uśmiechnął się zadziornie.
-Idź już- warknęłam. Nie wiem dlaczego, ale strasznie wkurza mnie ta jego dziewczyna. Nie jestem zazdrosna, czy coś z tych rzeczy, ja po prostu nie lubię jak ktoś jest zbyt natarczywy oraz wtyka nos w nieswoje sprawy. Teoretycznie Zayn jest jej chłopakiem, ale nie powinny ją obchodzić nasze korepetycje. Chociaż w sumie to powinny, bo on ją zdradza. Może nie będę się tym teraz przejmować.
-An, żartujesz sobie ze mnie?- powiedział przez śmiech, na co pokiwałam przecząco głową. – Odwiozę cie do szkoły.
-Nie dzięki, przejdę się. Zajmij się swoją dziewczyną- dziewiętnastolatek uniósł na mnie swoje brwi i głupkowato się uśmiechnął.
-Zazdrosna jesteś Księżniczko?- znowu ten pewny siebie ton głosu, przesiąknięty rozbawieniem.
-Nie pochlebiaj sobie, a teraz wyjdź- wskazałam na drzwi. Brązowooki prychnął pod nosem, a potem machnął na mnie ręką i wyszedł.
Jezu czemu czuję się źle, że potraktowałam go w taki sposób? Chyba… nie, na pewno nie. Ana jesteś singielka i nią masz pozostać. Zakaz zakochiwania się w nieodpowiednich gościach.
Zeszłam na dół, gdzie rodzice jedli śniadanie.
-Anna, siadaj i jedz- spojrzałam zdezorientowana na tatę. Przecież dobrze wie, że nie potrafię jeść, dlaczego robi z siebie idiotę? Wiem, że nie powinnam tak o nim mówić, ale od jakiś czterech lat jestem anorektyczką, a on… eh szkoda słów. Wywróciłam oczami i wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy, który włożyłam do torby.
-Skarbie, proszę- mama podała mi butelkę jogurtu pitnego. – Chociaż to- zagryzłam dolną wargę i od niechcenia odkręciłam plastikową butelkę. Wypiłam jej zawartość, po czym wyrzuciłam opakowanie do kosza. – Tata cie odwiezie.
-To fajnie- usiadłam na krześle naprzeciwko taty, który powoli przeżuwał swoją jajecznicę.
-Jak w szkole? Poprawiłaś już jakiś przedmiot?- tata od zawsze był bardzo wymagający w stosunku do mojego wykształcenia. Jak sam twierdzi dzięki temu, będę miała łatwiej w życiu, bo nauka się opłaca i dzięki niej wszystko jest łatwiejsze.
-Dobrze. Poprawiam w-f, będę grała w drużynie koszykówki. O i pomagam w organizacji balu- wzruszyłam ramieniem,  na co mama się lekko uśmiechnęła. Wiedziałam, że chodzi jej o ten bal. Pamiętam, jak opowiadała mi o tym, że na podobnym poznała ojca:
Mama miała na sobie brzoskwiniową sukienkę, której gorset wysadzany był drobnymi kryształkami. Kobieta stała przy stoliku z ponczem, kiedy podszedł do niej tata, który ubrany był w garnitur.
-Witam- przywitał się ojciec.- Pięknie wyglądasz.
-Dziękuję, tobie też nie można niczego zarzucić.- wymienili się uśmiechami, a serce mamy przyśpieszyło swoją pracę. Mało co nie dostała palpitacji. Porozmawiali jeszcze chwilkę, zdradzając sobie swoje imiona. Tańczyli przy piosence Imagine autorstwa John’ a Lennon’ a. Wtuleni w siebie poruszali się w rytm muzyki, aż w pewnym momencie spojrzeli sobie głęboko w oczy i już wiedzieli, że chcą spędzić ze sobą resztę swojego życia.
Uwielbiam tą historię, bo jest słodka i urocza. Jest niczym komedia romantyczna, która wcale nie jest wyreżyserowana przez jakiegoś zdolnego reżysera, tylko spisana przez los, a nakręcona przez życie. Sama chciałabym przeżyć coś podobnego, ale znając moje szczęście to umrę samotnie.
Tata skończył posiłek i razem ruszyliśmy do garażu. Ojciec wsiadł do samochodu, a ja otworzyłam garaż po czym, gdy mężczyzna wyjechał- zamknęłam go. Zajęłam miejsce pasażera, a tata odpalił silnik i ruszył. Jechał nieco wolniej od Zayna, ale jakby na to spojrzeć z mojej perspektywy to uważam, że jak na swój wiek mój ojciec jest genialnym kierowcą.
Po piętnastu minutach byłam już pod szkołą. Pożegnałam rodzica buziakiem w policzek, po czym ruszyłam do budynku. Dziś mam tylko sześć lekcji, a z treningiem siedem. Ruszyłam w stronę mojej szafki, z której wyjęłam książki, a właściwie to miałam taki zamiar, ale podeszła do mnie Cami z Tomem.
-Hej- uśmiechnęła się promiennie blondynka.
-Siemka – odwzajemniłam gest.- Stało się coś? Wiesz teraz matma, a ja nie chcę się spóźnić, bo pan i tak mnie nie lubi, więc…
-Jesteś zwolniona, bo dziś zaczynamy przygotowania do balu.
-To spoko, a gdzie?
-W piwnicy- zaśmiał się Tom, a potem poszłam za nimi. Prowadzili mnie przez jakieś pomieszczenia, o których istnieniu nie miałam bladego pojęcia. W jednym z nich były różnorakie kostiumy, rekwizyty i meble. Mój rówieśnik otworzył drzwi i puścił mnie oraz Cami przodem. Weszliśmy do wielkiego pokoju, którego ściany były ciemnozielone, a podłoga była wyłożona czerwoną wykładziną. Na środku stał stół, a dookoła niego krzesła, na których siedzieli jacyś uczniowie. Było tutaj też sporo obrazów i innych niepotrzebnych rzeczy poczynając od starej maszyny do pisania, a kończąc na fortepianie.
Zebranie się rozpoczęło, a zgromadzeni zaczęli przedstawiać swoje pomysły, a jako, że Camila była przewodniczącą szkoły, a Tom jej zastępcą, to do nich należał wybór.
-Ana, a ty co proponujesz?
-Zawsze chciałam żyć w latach 60-ch, a wiecie czemu?- każdy z obecnych pokiwał przecząco głową. Uśmiechnęłam się, na samą myśl o tym co powiedziałam. Sama w to nie wierzę, że komukolwiek to powiedziałam. Zawsze myślałam, dlaczego nie mogłam się wtedy urodzić? To były najlepsze lata XX wieku. – Był to najlepszy okres. Niesamowita moda, ruchy hipisowskie i ich bunty przeciwko dorastaniu no i The Beatles! Urządźmy bal w stylu lat 60 – rzuciłam na rybę, a oni zaczęli szeptać.
Serio, nie obchodzi mnie czy wybiorą mój pomysł, czy tej rudowłosej dziewczyny w kujonkach… Ej, chwilunia, czy ja właśnie wkręciłam się na zlot kujonów? O nie, to już lekka przeginka. Brawo Ana, najpierw naskakujesz na Zayna, potem bujasz się z geniuszami, co potem? Może zaczniesz uprawiać sporty ekstremalne hm?
-Podjęliśmy już z Tomem decyzję, ale było nam ciężko, bo wasze pomysły były genialne- Jezu czuję się jakby od tego miała zależeć moja przyszłość, a przecież nie zależy. – Wybraliśmy koncepcję Anny, bo jest inna niż pozostałe i wyjątkowa, stanowi odskocznię od dotychczasowych lat tradycji urządzania zwykłych balów. Kto zrobi zaproszenia i plakaty?
-Ja mogę- uniosłam w górę dwa palce, na co Cami posłała mi przyjazny uśmiech. Co się ze mną ostatnimi czasy dzieje? Najpierw zaczynam rozmawiać z tymi kujonami, a potem jeszcze planuję z nimi bal szkolny, mało tego oni wybierają mój pomysł, z czego jestem niesamowicie dumna. Anna chyba zmieniasz swoje życie, ale czy na lepsze? Tego jeszcze nie wiem, ale na pewno prędzej czy później się dowiem. 
________________________________
Kolejny rozdział za nami... jeszcze nie wiem, kiedy będzie następny, ale to wszystko zależy od was i komentarzy- zaskoczcie mnie!! 
Tym czasem zapraszam:

Jeden zakład może zrujnować wszystko. Przez jeden zakład można stracić przyjaciela. Przez jeden zakład może rozpaść się Drużyna Marzeń. Ten jeden zakład może przekreślić ich wspólne marzenia. A co jeśli wynikną z niego niepożądane efekty? Miłość, pasja, radość z zwycięstwa i spełnienia swoich marzeń, a później nienawiść, ból, cierpienie, zawód, ucieczka, dziecko. Jakie będą relacje między nimi, gdy jeden z nich się zakocha? Czy drugi będzie wyrozumiały, na uczucia przyjaciela, czy dalej będzie chciał brnąć w zakład, który może ich wszystkich zniszczyć. Tajemnica, którą ukrywa zbrodniarz, też może zmienić wszystko. Czy odnajdą się w świecie pełnym pieniędzy, alkoholu, narkotyków i miłości? Rosie, Zayn, Louis, Harry, Amanda, Liam i Niall… Galactik Football!

Keep Calm And Be Forever Young
(blog jest o Zaynie, albo Louise, bo nie potrafię sie zdecydować)