„Zrań
mnie mówiąc prawdę, ale nigdy nie pocieszaj kłamstwem.”
Siedziałam na blacie kuchennym i wymachiwałam nogami niczym
mała dziewczynka. Dokładnie lustrowałam Harrego, który robił spaghetti dla
siebie, Liama oraz Kyle’ a, który miał dziś wpaść pomóc w naprawie samochodu
Liasia. Mój telefon zaczął dzwonić, dlatego wyjęłam go z kieszeni za dużej
bluzy i spojrzałam na wyświetlaczu. Nieśmiały uśmiech zawitał na mojej twarzy,
ale równie szybko z niej znikł, gdy przypomniałam sobie ostatnie zdarzenia.
Odrzuciłam połączenie i uśmiechnęłam się szeroko do mojego kucharza, który
właśnie mordował mnie wzrokiem.
-Znowu dzwoni?!- warknął i wymierzył we mnie łyżką z sosu.
-Nie rozmawiam z nim od dobrego tygodnia.
-Ale on chce pogadać z tobą- wycedził przez zaciśnięte zęby.
–Wkurwia mnie już to powoli- odłożył drewniany sztuciec i podszedł bliżej mnie.
Oparł swoje umięśnione ramiona pomiędzy mną i spojrzał w moje oczy. Nie musiał
się jakoś specjalnie zniżać, gdyż byliśmy na tym samym poziomie. –Cieszę się,
że do mnie wróciłaś- uśmiechnęłam się leciutko i przetarłam dłonią po jego
policzku i szyi.
-Kocham cie, wiesz?- musnął moje wargi, a następnie oparł
swoje czoło o moje.
-Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia, Kwiatuszku- przytulił
mnie do swojej klatki piersiowej, mocno trzymał jakbym zaraz miała zniknąć. W
tej chwili poczułam się jak egoistka. Dotarło do mnie, że źle robię okłamując
go, wiem co miał na myśli mój lekarz. Tylko, że nie miałam serca, aby łamać
jego serduszka, które wiele dla mnie znaczy. Nie mogłam mu powiedzieć, że
umieram i to może być nasza ostatnia chwila razem. Po prostu… Byłam zbyt słaba, na bycie suką.
Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Harry
głęboko wzdychając odsunął się ode mnie.
-Otworzysz?- przytaknęłam, a potem zeskoczyłam z miejsca,
gdzie uwielbiałam siedzieć i przeszłam przez salon, aż do korytarza, gdzie
mieściły się drzwi wejściowe. Złapałam za klamkę i stanęłam na palcach, aby
spojrzeć przez wizjer. Po drugiej stronie stał wysoki brunet ubrany w jeansy,
szary podkoszulek oraz czarną skórzaną kurtkę. Nacisnęłam klamkę i pociągnęłam
za brązowy prostokąt.
-Cześć mała- brunet przytulił mnie lekko i musnął mój
policzek.
-Siemasz Kyle- uśmiechnęłam się. –Harry jest w kuchni-
chłopak przytaknął i wyminął mnie. Zatrzasnęłam drzwi i ruszyłam za Collinsem.
Po przekroczeniu progu kuchni natrafiłam na zdenerwowany wzrok Davids’ a, który
trzymał w ręku… Mój telefon. Teraz byłam w stu procentach pewna, że rozmawiał z
Zaynem i doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań. Bałam się tej konfrontacji i za
wszelką cenę chciałam jej uniknąć.
-Wiesz, kto dzwonił?- potrząsnęłam szybko głową na boki.
–Kyle, zostaw nas na chwilę- przyjaciel Harrego przytaknął, a potem poszedł do
salonu.- Co to za historia z badaniami?- przeklęłam w duchu tego cholernego
doktora Dolittle. Co z tym całym zobowiązaniem lekarskim!? Przecież nie
powinien rozmawiać o mojej chorobie z nikim oprócz mnie lub moich rodziców! Co
to za lekarz do jasnej cholery?! Za kogo on się uważa?! –Anna- wycedził przez
zaciśnięte zęby. –Powiedz, o co chodzi? Nie wiem, jesteś w ciąży? Chorujesz na
coś?- rzucał pytaniami jak dziwka majtkami.
-Harry!- przerwałam mu ten słowotok. –To zwykłe badania
kontrolne- starałam się go uspokoić, a jednocześnie zbić z tropu, aby zostawił
tą sprawę w spokoju.
-Doprawdy?- uniósł brwi, a ja swoje zmarszczyłam. Okay,
zaczęło robić się dziwnie. Niepewnie przytaknęłam na jego zapytanie. –Dlaczego
powiedział, że dwa do trzech miesięcy? Co to znaczy Anna?!- uderzył w blat, a
ja podskoczyłam z przerażenia. Dwa lub trzy miesiące… To znaczy, że będziemy
jeszcze razem przez taki okres czasu, tyle mi pozostało i tyle dni będę cię
jeszcze okłamywać.
-Tyle powinnam jeszcze brać witaminy- wzruszyłam nieśmiało
ramieniem.
-Gdyby to było coś poważniejszego, to byś mi powiedziała?
-Oczywiście- prychnęłam z niedowierzenia. W duchu błagałam,
żeby to łyknął i nie drążył tematu.
-Nie wiem co bym zrobił, gdybym cie stracił- uśmiechnęłam
się blado i przyległam do niego ciałem.
Moje myśli obijały się o czaszkę, która zaczęła pulsować
powodując silny ból głowy oraz słabość. W tym momencie dziękowałam Bogu, że
Harreh mnie trzyma i chroni przed upadkiem. Nie mogłam mu powiedzieć, że za dwa
miesiące będę musiała złamać mu serce i… umrzeć. Nie zasługiwał na mnie.
Zachowuję się jak egoistka i nie liczę się z jego uczuciami. Kocham go całym
sercem, ale nie chcę widzieć jego zawodu moją osobą, kiedy dowie się o moim
przesądzonym losie. Oczywiście mogłabym teraz wszystko naprawić, zacząć jeść i
wracać do normalnego stanu, ale… nie chcę. Jedyne na co mam ostatnimi czasu
ochotę to śmierć, ponieważ nie wytrzymuję psychicznie, mam depresję, która z
każdym dniem się pogłębia. Codziennie czuję do siebie wstręt mimo, iż moje
kości są coraz bardziej widoczne oraz tego, że nakładam makijaż – sądzę, że
jestem brzydka, gruba, głupia i beznadziejna pod każdym możliwym względem.
Marny metr sześćdziesiąt pięć oraz trzydzieści trzy kilogramy pieprzonej kupy
kości, które w każdej chwili mogą się rozpaść. Czuję, że tracę siebie… chodź
dawno już to się stało. Straciłam siebie i duszę się w tym miejscu. Tracę sens,
uśmiech i resztki szczęścia, które pozostały gdzieś w moim i tak rozdartym
sercu. Tracę siebie, a przecież już od małego o to walczyłam – by pozostać tym
kim byłam, by nie poddać się presji, by nie zwariować.
-Tak bardzo cię kocham, Harry- mój głos całkowicie się
załamał, a w oczach zaczęły zbierać się łzy, które po chwili zaczęły spływać po
moich purpurowych policzkach. Zawsze, gdy płaczę jestem czerwona jak burak.
-Heej, Kwiatuszku nie płacz, przecież jest dobrze- na razie
tak, ale za niedługo to wszystko pryśnie jak bańka mydlana. Odsunął mnie od
siebie i ujął moją twarz w dłonie, a następnie starł kciukami
słone kropelki na
moich rozpalonych licach. –Co się stało?- wzruszyłam tylko ramionami.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak podle. Byłam w sytuacji bez
wyjścia. Mogłabym mu teraz powiedzieć całą prawdę, ale nie chcę, żeby po mnie
krzyczał, gdy wszystko zaczęło się między nami układać. Nie miałam zamiaru
niszczyć, tego co kilkanaście dni temu odzyskałam i byłam z tego powodu
niesamowicie zadowolona, a jednocześnie było mi smutno – stracę go. Powinnam go
zostawić tylko, że nie potrafię. Nie mam bladego pojęcia jak to rozegrać, żeby
on na koniec nie ucierpiał przez moje egoistyczne zachowanie oraz podejmowane
decyzje.
-Harry, obiecaj, że nigdy mnie nie znienawidzisz- wydukałam
przez płacz. Musiał mi to obiecać, chciałabym odejść z tego świata z
pozałatwianymi sprawami, a nie błąkać się długo po ziemi jak te wszystkie duchy
w tych amerykańskich filmach. To byłaby najgorsza rzecz jak mogłaby mi się
przydarzyć. Wyobrażacie sobie mnie jako ducha, który włóczy się po tym
cholernie ziemnym Londynie i podgląda swoich byłych jak pieprzą podrzędne
ździry wyrwane w klubie? Nie dość, że byłabym martwa to jeszcze na dodatek nie
mogłabym oślepnąć i cały czas przechodziłabym przez to samo! Boże, ja chcę
umrzeć z wszystkim pozałatwianym!
-Dlaczego miałbym cie znienawidzić?- zaśmiał się nie
rozumiejąc dalej, o czym to niego mówię.
-Po prostu mi to obiecaj. Możesz chociaż tyle dla mnie
zrobić? Nie oczekuję od ciebie niewiarygodnych rzeczy, chcę tylko obietnicy, że
mimo wszytko nigdy mnie nie znienawidzisz.
-Obiecuję, Kwiatuszku- ucałował moje czoło i po raz kolejny
przytulił. –Zjesz spaghetti?
-Nie, dziękuję, jadłam w domu- wymusiłam uśmiech, a potem
pocałowałam go. –Pójdę już.
-Odwiozę cię- pokiwałam przecząco głowy.
-Przejdę się. Kocham cie, Harreh- przytuliłam go tak mocno,
na ile pozwalała mi siła w moich chudych ramionach, a potem wyszłam uprzednio
biorąc torbę i żegnając się z Kyle’ m. Wolnym krokiem zmierzałam brukową kostką
w kierunku domu. Niezdarnie kopałam kamyk przed moim butem. Była dopiero
szesnasta, a już miałam ochotę wskoczyć do łóżka, nakryć się kołdrą i schować
się przed światem. Do moich uszu dobiegła piosenka Sama Smith’ a Stay with me,
a ja zaczęłam przeszukiwać torbę w celu wyjęcia telefonu, na który ktoś uparcie
próbował się dodzwonić. Ciężar spadł mi z serca, gdy na wyświetlaczu zamiast
zdjęcia moich znajomych pojawiła się fotka chłopaka z samolotu, którym leciałam
na Hawaje. Z nutką obawy odebrałam. –Halo?
-Cześć Anna, tu Louis. Nie wiem, czy mnie pamiętasz?
Poznaliśmy się w samolocie, kiedy…
-Oczywiście, że cie pamiętam –zachichotałam z jego paplaniny
i lekkiego stresu, który dało się wyłapać z potoku słów, którym mnie teraz
zalewał.
-To dobrze- zaśmiał się.- Mam może ochotę się spotkać?
Jestem wyjątkowo w Londynie i pomyślałem, że moglibyśmy wyskoczyć na kawę i
pogadać.- czy chciałam teraz gdziekolwiek wychodzić z chłopakiem, którego znałam
tylko kilka godzin? Fakt faktem, że potrzebowałam kogoś, kto nie zna mnie, ani
Harrego czy chociażby Zayna.
-Pewnie, co powiesz na dziś? Przechodzę właśnie przed
knajpką Daisy.
-Zalewasz- prychnął niedowierzając.-Właśnie tutaj siedzę,
przy oknie i… Cholera! Wiedzę cie!- wybuchłam śmiechem, który próbowałam
stłumić zasłaniając usta dłonią.- no na co czekasz? Chodź do mnie- z lekkim
rozbawieniem schowałam komórkę do torebki i weszłam do lokalu. Podeszłam do
stolika niebieskookiego szatyna, który przytulił mnie na dzień dobry. Zajęłam miejsce naprzeciwko niego, a moment później
przyszła kelnerka.
-Witam, jestem Will. Co dla was będzie?- Louis spojrzał na
mnie znacząco, a ja chwilkę się zastanowiłam, po czym poprosiłam o gorącą
czekoladę. – A dla ciebie?
-To samo- puścił jej oczko, a ona speszona odeszła. –Więc
opowiadaj co u ciebie i tego gościa z samolotu, który zabijał mnie wzrokiem-
przybiłam sobie mentalnego liścia w policzek. Zrobiło mi się smutno, a przecież
nie powinno! Mam najlepszego chłopaka na świecie, który kocha mnie całym
sercem, dlaczego przejmuję się kretynem, który złamał mi serce? Co ze mną nie
tak?
-Zayn ma dziewczynę. Wysoką, platynową blondynkę o
niebieskich oczach i toną tapety, a ja… Cóż też mam chłopaka, który jest
idealny- z wymuszonym uśmiechem wzruszyłam ramionami. –A ty?- zmarszczył brwi.- Jakaś dziewczyna?
-Jest jedna, ale aktualnie jesteśmy tylko przyjaciółmi. Ja
często wyjeżdżam, a ona nie chce związku na odległość- widać, że go to
zasmucało. Louis nie wyglądał na gościa przekroju Zayna, który mimo, iż ma
dziewczynę to notorycznie ją zdradza. Zrobiło mi się smutno, a wszystkie emocje
wzbierały się we mnie i znów miałam ochotę płakać jak mała dziewczynka. Zaczęłam
szybko mrugać powiekami, aby zapobiec wybuchowi płaczu i od czasu do czasu
przecierałam dłonią oczy.- Anna, wszystko w porządku?- pokiwałam przecząco
głową, a słone krople znów spływały strumieniami po moich policzkach. –Ej, mała
nie płacz- złapał swoją zimną ręką za moją, która leżała na brązowym blacie.
–chcesz pogadać?
-To głupie- stwierdziłam starając się zabrzmieć w miarę
normalnie.
-Moje życie też jest głupie, dlatego chętnie ci pomogę-
uśmiechnął się najszerzej jak chyba potrafił, a ja mimo tej cholernej zmiany
nastrojów i płaczu, teraz się śmiałam.- Wypijemy tą czekoladę, a potem
pójdziemy na spacer i mi się wygadasz, okay?- przytaknęłam i tej właśnie chwili
przede mną pojawił się kubek z ciepłym trunkiem. Piliśmy w całkowitej ciszy,
żadne nie wypowiedziało ani słowa, tylko w spokoju rozkoszowała się słodkim
napojem. Kiedy skończyliśmy Louis zapłacił i opuściliśmy lokal. –Gdzie idziemy?
-Do parku- szliśmy ramię w ramię przez dziesięć minut, aż w
końcu zasiedliśmy na drewnianej konstrukcji. Wygrzebałam z torby paczkę
papierosów i wystawiłam w kierunku szatyna, jednak ten zaprzeczył kiwając głową
na boki. Niewzruszona wyjęłam jednego szluga i włożyłam sobie do ust, a
następnie odpaliłam. Biały dym wypełnił moje płuca, dając mi odrobinę ukojenia.
-Nie powinnaś palić.
-I tak umieram- wzruszyłam ramionami.
-Każdy umiera- parsknęłam śmiechem, a mój towarzysz
zmarszczył brwi. –Co cie tak bawi?
-Zostały mi dwa miesiące życia, w najlepszym przypadku trzy.
Mój chłopak nie może się o tym dowiedzieć, a ja chcę pozałatwiać wszystkie
sprawy zanim się przekręcę, bo nie mam ochoty oglądać jak Harry posuwa jakieś
zdziry z klubów- wyrecytowałam szybko, niczym regułkę szkolną.
-Co ty bredzisz, dziewczyno?- odwrócił się do mnie przodem i
złapał za moją dłoń. Spojrzałam najpierw na nią, a następnie na niego. –Na co
jesteś chora?
-Ważę trzydzieści trzy kilogramy- szepnęłam, jakby bojąc
się, że ktoś mógłby usłyszeć i powiedzieć o tym Harremu. –Od trzynastego roku
życia zmagam się z anoreksją i żadne leki już mi nie pomagają na depresję.
-Anna, ja nie…
-Nie Louis, nie mów, że ci przykro oraz że nie chciałeś, ja
nie potrzebuję litości. Pogodziłam się już z tym, tylko chcę wszystko załatwić.
No wiesz… Spełnić swoje marzenia.
-Może spisz listę?- i znowu te cholerne wspomnienia. Znów
mam spisać listę, którą tym razem będzie spełniał Harreh? Nie jestem pewna, czy
zaangażował by się w to, tak jak Zayn, ponieważ Davids ma nieco inny charakter
i kręcą go odmienne rzeczy. – Wiesz… rzeczy, które chcesz zrobić przed
śmiercią.
-Kiedyś taką spisałam- spuściłam głowę, a moment później
oparłam ją o jego umięśniony bark. -69 życzeń, które spełniły się na Hawajach-
wróciłam pamięcią do tamtych chwil.
Zayn był zdeterminowany, aby spełnić każdy z punktów na tej
cholernej kartce. Pamiętam, że raz przyłapałam go w nocy, kiedy siedział z
nosem w liście i kontemplował, które marzenie pierwsze, w jaki sposób ziścić
najpierw. To było takie słodkie, kiedy następnego dnia zasnął podczas naszego
rejsu na moich udach. Wtedy bezkarnie mogłam zniszczyć jego idealną fryzurę,
którą dość długo układał.
-Spełniła się? –spojrzał na mnie kątem oka.
-Oczywiście, że tak. Zayn się spisał.
-Co się z wami stało?
-Powiedział, że jest ze mną tylko z powodu seksu-
pociągnęłam nosem i starłam wierzchem dłoni łezki.
-Kutas.
-Nie mów tak, jest z tą drugą dziewczyną tylko dlatego, żeby
spełnić swoje marzenia. Pomogłam mu mimo, że chciałam go zranić. W pewnym
sensie nawet to zrobiłam, gdy powiedziałam, że spałam ze swoim byłym chłopakiem
oraz, gdy usłyszał, że zrobię wszystko żeby cierpiał, nawet zacznę się
puszczać.
-Podobało ci się to?
-Na początku tak, ale potem odezwało się moje sumienie. To
jest głupie…
-Co znowu?- zachichotał.
-Cały czas gadam o sobie, teraz twoja kolej. Opowiedz swoją
love story i tej laski.
-Ma na imię Charlotte i znamy się od jakiś pięciu lat.
Kiedyś byliśmy razem, ale przelizałem się z jej przyjaciółką na jednej z imprez
i została nam przyjaźń. Dostałem stypendium, teraz zawodowo gram w piłkę nożną
i cały czas zastanawiam się jak odzyskać Charlie.
-Zrób coś romantycznego, zabierz ją na randkę do Paryża.
-Rozważę to, dzięki- ucałował moją skroń.- Muszę już lecieć,
trzymaj się mała. W razie czegoś napiszę- przytaknęłam i przytuliłam go.
Odprowadziłam wzrokiem oddalającą się posturę piłkarza, a potem głęboko
wzdychając zapaliłam jeszcze jednego papierosa. Wypaliłam i wolnym krokiem
ruszyłam w stronę swojego domu, gdzie pewnie znów się nasłucham, że nie
powinnam się spotykać z Harrym, ponieważ to nie jest chłopak dla mnie. Nie
skończył szkoły, nie pracuje i jest niebezpieczny zważając na fakt, że kilka
razy był w więzieniu za pobicia oraz nielegalne zawody.
Starałam się jak najciszej prześlizgnąć się do swojego
pokoju, co mi się udało i byłam z tego niesamowicie dumna oraz szczęśliwa.
Usiadłam przy biurku i wyjęłam z szafki niebieską kartkę A4, na której czarnym
flamastrem zaczęłam pisać kolejno punkty:
1) Polecieć do Miami na festiwal
2) Nauczyć się jeździć na motorze
3) Całować się na środku ulicy
…
Skończyłam swoją pracę równo o godzinie 19.45. Zgięłam
arkusz na pół i włożyłam do torebki. Spod poduszki wyjęłam jedwabną koszulę
nocną, z którą ruszyłam do łazienki, aby wziąć prysznic. Po szybkiej, a zarazem
relaksującej kąpieli złożyłam piżamę. Rozczesałam włosy i posmarowałam twarz
kremem, aby nawilżyć cerę. Wróciłam do pokoju i położyłam się do łóżka
szczelnie owijając pierzyną, gdyż było mi strasznie zimno. Moje powieki powoli
się zamykały i z czasem zasnęłam.
__________________________________________
Misie wy moje!!
Mam BW!! (brak weny!!) Dlatego proszę komentujcie, bo dzięki temu mogę odzyskać wenę.
Liczę na was ;)
Buźka miśki ;**
Smutny podobnie jak poprzedni.
OdpowiedzUsuńNiech Anna powie Harremu i niech będą do końca razem.
Rozdział zajebisty, czekam na next no i niech Ci wena wraca.
A ja dalej czekam, że ona wróci do Zayna ;___;
OdpowiedzUsuńRozdział czytalam dwa razy, bo mi się bardzo podobał. Nikt mi przecież nie zabroni xd
Bosz.. ♥ Jest jest jest ♥
OdpowiedzUsuńJestem bardzo nie zdecydowana. Bardzo podoba mi się jak Anna jest z Harrym, ale jednak brakuję mi trochę Zayna :( ♥
Czekam bardzo bardzo, na następny! :* Życzę weny skarbie! :)
♥ ♥ ♥ "You are my everything!" ♥ ♥ ♥
Oooo kolejna lista ciekawe kto tym razem pomoże jej się spełnić... BW powiadasz a też na nią cierpię... Bierz się do roboty i pisz mi następny. Niesamowicie piszesz więc nie przestawaj ani na chwilę.Życzę weny (bardzo dużo weny!!). <3 :D
OdpowiedzUsuńA jednak Lou sie pojawil ;)
OdpowiedzUsuńMoze on przemowi Annie do rozsadku a ta porozmawia szczrze z Harrym. Widac przez to jak piszesz ze Hazz naprawde ja kocha. Oby Anna w pore sie ogarnela...
No i oczywiscie oczekuje nexta ;)
Ciekawa jestem kto tym razem pomoże jej spełnić te rzeczy z listy? Powie w końcu Harremu a może sama będzie spełniać swoje marzenia. Ech nie chce by ona umarła. Życzę dużo weny i czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńproszę, nie uśmiercaj any :'(
OdpowiedzUsuń:) Olls:***
OdpowiedzUsuń