„Chodź raz postaw się w mojej sytuacji, a potem powiedz jak było.”
Po treningu wyszłam z budynku szkoły, mając chociaż cień
nadziei, że Zayn będzie na mnie czekał, ale myliłam się. Chyba faktycznie się
na mnie wkurzył. Tylko dlaczego? Przecież tylko powiedziałam mu, żeby wyszedł,
nie całował mnie oraz nie odwoził do szkoły. Chyba go to uraziło, dlatego czeka
mnie spacer. Nie jestem zła, ponieważ lubię chodzić. Cała droga zajął mi pół
godziny, a po przekroczeniu progu stanęłam jak wryta. W salonie siedziała
rodzina Malika, łącznie z nim oraz rozmawiali z moimi rodzicami.
-O Ana, już jesteś- posłałam tacie wymuszony uśmiech i
poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam torbę w kąt i zabrawszy z garderoby czyste
ciuchy poszłam wziąć prysznic. Po nim ubrałam się w krótkie, dresowe spodenki i
szeroką bluzę. Włosy rozczesałam i posmarowałam twarz kremem, po czym wróciłam
do mojego pokoju. Na łóżku leżał dziewiętnastolatek, który bawił się telefonem.
-Myślałam, że jesteś na mnie zły- stwierdziłam, wyjmując z
szafki blok rysunkowy i kredki. Oparłam się tyłkiem o blat i próbowałam coś
wymyśleć na te plakaty i zaproszenia.
-Po czym to wywnioskowałaś?- przeniósł się do siadu i
dokładnie lustrował każdy z moich ruchów.
-Nie przyjechałeś po mnie- wzruszyłam ramieniem, co wywołało
u Zayna śmiech. Wstał i podszedł do mnie. Oparł dłonie po moich obu stronach.
-Oj Księżniczko, obraziłaś się?- zrobił minkę zbitego
psiaka, na co wywróciłam oczami. – Musiałem coś załatwić- uniosłam na niego
brwi, dając mu tym samy do zrozumienia, że chcę wiedzieć co było ważniejsze. – Pamiętasz jak rano mówiłem o Hawajach?- przytaknęłam, zagryzając wargę. – Jedziemy na tydzień do raju- korzystając z okazji ukradł mi buziaka, a potem
pacnął w nos.
-Czekaj co? Jak to jedziemy?- zdezorientowana odłożyłam plik
białych arkuszy oraz kolorowe ołówki na bok. Z chytrym uśmieszkiem wzruszył ramionami.- Powiedziałeś MY.
Jedziemy.
-Wiem co powiedziałem, An. Starzy też jadą- niezbyt chyba
widziały mu się wakacje z rodzicami, ale to chyba dobrze, że jadą też. – To
pomóc ci się spakować, czy jak?
-Kiedy wy chcecie jechać?
-No nie wiem, dzisiaj?
-Żartujesz sobie ze mnie, czy jak?- powiedziałam przez
nerwowy śmiech. Przecież w piątek jest ten mecz. – Zayn, a co z piątkiem?
Przecież pani Moore mnie obleje!
-A no fakt- chwilę się zastanowił, a potem cmoknął mnie w
policzek, mówiąc, że to załatwi. Zaczęłam kontynuować pracę, którą mi przerwał,
do czasu kiedy znowu to zrobił. – Jedziemy w piątek o dwudziestej, a teraz chodź tu do
mnie- mimo tej prośby, to on podszedł do mnie. –Co tam masz?
-Pomagam w organizacji balu- uniósł na mnie zdziwiony brwi.- Tak, też się sobie dziwię, ale będzie on w stylu lat 60-ch- wyszczerzyłam się.
–A teraz muszę wymyśleć jakieś plakaty i zaproszenia- wydęłam dolną wargę, a
chłopak potarł kciukiem moją brodę.
-Jak biologia, matma i chemia?
-Nijak – wzruszyłam lewym ramieniem. Zayn przytulił mnie i
gładził moje plecy. Sama objęłam go w pasie, nie pozwalając tym samym, żeby
mnie puścił. Staliśmy tak dobre dziesięć minut, a później go puściłam, bo dzwonił
jego telefon.
-Siemka… Nie mam czasu Pezz… Bo wcześniej miałem… Mam na to wyjebane… Mam ważniejsze sprawy na głowie… - rozłączył się, a potem wkurzony rzucił
telefonem na moje łóżko. Niestety zrobił to za mocno, gdyż komórka odbiła się,
uderzyła w ścianę i spadła na ziemię. – Kurwa- mruknął.
-To przeze mnie?- zapytałam niepewnie. Nie chcę, żeby się
przeze mnie z nią kłócił, w końcu Liam mówił, że są ze sobą bardzo długo. Nie
mam zamiaru niszczyć mu życia z dziewczyną, którą kocha.
-Nie Ana, nawet tak nie mów. Po prostu nie chce mi się z nią
chodzić po sklepach i robić za tragarza jej i Monique.
-Anna jakaś przesyłka do ciebie!- usłyszałam krzyk mamy z
dołu, dlatego szybko zbiegłam na dół. W korytarzu stał Eric razem z dwoma
pudłami.
-Cześć Ana- brunet uśmiechnął się szeroko, a potem podał mi
podkładkę gdzie złożyłam podpis.
-Hej, pomożesz mi to zanieś?- dwudziestopięciolatek
przytaknął i złapał za oba kartony, które zaniósł do mojego pokoju. – Dziękuję-
pożegnałam się i odprowadziłam go do drzwi, które po jego wyjściu zamknęłam.
Wróciłam do mojego królestwa, gdzie Zayn coś robił z moim blokiem. Powoli otworzyłam wieko jednej ze skrzynek i wyjęłam moje nowe ubrania, która zaczęłam zanosić do garderoby. Następne były trzy komplety bielizny, a w drugim pudełku były buty. Po skończeniu usiadłam obok Malika. Chłopak podsunął mi zeszyt z białymi kartkami pod nos. Dziewiętnastolatek zaprojektował za mnie zaproszenia. Spojrzałam na niego z uśmiechem, a potem mocno przytuliłam. Mulat tylko się zaśmiał.
-Dziękuję, kochany jesteś- musnęłam jego policzek.
Wróciłam do mojego królestwa, gdzie Zayn coś robił z moim blokiem. Powoli otworzyłam wieko jednej ze skrzynek i wyjęłam moje nowe ubrania, która zaczęłam zanosić do garderoby. Następne były trzy komplety bielizny, a w drugim pudełku były buty. Po skończeniu usiadłam obok Malika. Chłopak podsunął mi zeszyt z białymi kartkami pod nos. Dziewiętnastolatek zaprojektował za mnie zaproszenia. Spojrzałam na niego z uśmiechem, a potem mocno przytuliłam. Mulat tylko się zaśmiał.
-Dziękuję, kochany jesteś- musnęłam jego policzek.
-Dla ciebie wszystko- puścił mi oczko, a później powiedział,
że musi już iść. Pożegnał mnie, całując w usta, a potem wyszedł.
***
Ubrana w niebieski, o wiele za duży na mnie strój należący
do szkolnej drużyny, starałam się bardziej przyciągnąć sznurki od luźnych
szortów, które sięgały mi do łydek. Wyglądam jakby nie było mnie stać na
normalne ciuchy. Dlaczego wszyscy chłopcy w męskiej drużynie koszykówki to
takie giganty? Pewnie jak byli mali to rodzice ich specjalnie naciągali, żeby w
przyszłości mogli grać w NBA. Sama koszulka sięga mi do kolan! To przesada!
Nienawidzę, kiedy mam nieodpowiednie ubrania.
-Anna chodź- Ronie kiwnęła ręką, abym poszła za nimi,
dlatego też tak zrobiłam. Miałyśmy grać na dworze, a uczniowie wraz z
nauczycielami siedzieli już na trybunach.
Nasze przeciwniczki już się rozgrzewały. Ubrane były w stroje podobne do naszych, z tym wyjątkiem, że były one ciemnozielone. Ronie wraz z Samanthą zaczęły prowadzić rozgrzewkę, kiedy podbiegł do nas Paul- chłopak naszej kapitan, czyli Ronie. Paul też gra w kosza i jest kapitanem. Przywitał się ze swoją dziewczyną krótkim buziakiem, a potem życzył nam powodzenia.
Nasze przeciwniczki już się rozgrzewały. Ubrane były w stroje podobne do naszych, z tym wyjątkiem, że były one ciemnozielone. Ronie wraz z Samanthą zaczęły prowadzić rozgrzewkę, kiedy podbiegł do nas Paul- chłopak naszej kapitan, czyli Ronie. Paul też gra w kosza i jest kapitanem. Przywitał się ze swoją dziewczyną krótkim buziakiem, a potem życzył nam powodzenia.
-Księżniczko!- jak na zawołanie szybko się odwróciłam.
Automatycznie na ustach pojawił mi się szeroki uśmiech, kiedy tylko zobaczyłam,
jak w moją stronę biegnie przystojny dziewiętnastolatek. W lewej dłoni trzymał
telefon. Zatrzymał się przede mną i nie zważając na nic, wpił się w moje wargi.
Przez chwilę oddawałam czułość, ale po pewnym czasie lekko go odepchnęłam.
–Wiesz, że ojciec załatwiał hotel i będziemy mieli oddzielny apartament?- Zayn
był bardzo zadowolony z tego powodu.
-Przybiegłeś tylko po to, żeby mi to powiedzieć?- zapytałam
pełna podziwu.
-Nieee- pokiwał przecząco głową.- Chciałem też życzyć
powodzenia, An- cmoknął mój policzek, a potem poszedł usiąść. Nie wiem czemu,
ale sprawił mi tym wielką radość. Przyszedł mimo, że nie musiał. Czy to znaczy,
że nie jestem mu obojętna? Mecz się zaczął, a nam już od początku szło
świetnie. Przeciwniczki też były dobre, a rywalizacja była zażarta. Dziś
miałyśmy zagrać jakieś 6sześć meczy, jeśli wszystkie byśmy wygrały, lub przegrały
jakieś dwa, to pojechałybyśmy na drugi etap.
Grałyśmy już ostatni mecz. Punktacja była wyrównana, a czas się powoli kończył. Samantha podała mi piłkę, a ja już miałam rzucać, kiedy któraś z rywalek pchnęłam mnie, a ja zaryłam o betonową posadzkę.
Grałyśmy już ostatni mecz. Punktacja była wyrównana, a czas się powoli kończył. Samantha podała mi piłkę, a ja już miałam rzucać, kiedy któraś z rywalek pchnęłam mnie, a ja zaryłam o betonową posadzkę.
-Ałć- jęknęłam, wstając z pomocą Ronie i Zayna, który szybko
do mnie podbiegł.
-Wszystko gra?- na słowa Malika, tylko pokiwałam pionowo
głową, z lekkim uśmiechem. Całe żebra mnie bolą, zaryłam jak długa.
-Głupia jesteś, czy jak?!- Alison i reszta kłóciły się z
naszymi przeciwniczkami.
-Cicho!- wrzasnął sędzia, zwracając tym samym uwagę
wszystkich. Dziewczyny zaprzestały kłótni i czekały, aż trener coś powie. – Rzuty osobiste!- mężczyzna po czterdziestce
wskazał na mnie. Podali mi piłkę i kazali ustawić się na linii rzutów wolnych.
Bolał mnie cały prawy bok w okolicach żeber. Po kozłowałam chwilę piłką, a
następnie rzuciłam. Ludzie zaczęli klaskać. Pozostał jeden. Wymierzyłam i
rzuciłam, po czym szybko zamknęłam oczy. Uniosłam powieki dopiero, gdy znowu
usłyszałam krzyki i brawa. Udało się! Wznowiono mecz, a pięć sekund później był
już koniec czasu. Wygrałyśmy! Dziewczyny rzuciły się na mnie z przytulasami, a
później poszłyśmy się przebrać. Poszłam wziąć szybki prysznic, po którym
ubrałam się w swoje ciuchy, a przepocony strój, tak jak adidasy włożyłam do
reklamówki i wcisnęłam do torby.
Wręczyli nam dyplomy, a później razem z Zaynem pojechaliśmy do mnie. Brunet pomógł mi się spakować, a później zniósł torbę na dół. Do wyjazdu mieliśmy jeszcze jakieś półtora godziny.
Wręczyli nam dyplomy, a później razem z Zaynem pojechaliśmy do mnie. Brunet pomógł mi się spakować, a później zniósł torbę na dół. Do wyjazdu mieliśmy jeszcze jakieś półtora godziny.
-An, jak tam?- wskazał palcem na okolice mojego brzucha.
Wzruszyłam tylko ramionami, a on powoli zaczął unosić mój sweterek. Opuszkami
palców przejechał po kilku rysach na moim ciele, ale kiedy przejechał po moim
pępku- zaśmiałam się. – Co ci?- zapytał z rozbawieniem.
-Mam łaskotki.
-Przy pępku?!- zdziwił się, a na co przytaknęłam. Malik
zaczął wodzić palcami w okolicach mojego pępka, kiedy zadzwonił jego telefon.
Wyjął urządzenie, spojrzał na wyświetlacz, a potem podał mi je. – Odbierz i
powiedz, że nie mam czasu- na ekranie widniało zdjęcie i nadpis: „Pezz”. Nacisnęłam odbierz i przyłożyłam
komórkę do ucha.
-Halo?
-Gdzie Zayn!?- wrzasnęła zła.
-Poszedł pod prysznic.
-A ty to kto!?- jej ton głosu nawet na sekundę się nie
zmienił. Była wściekła.
-Anna.
-Czemu odbierasz jego telefon?!
-Prosił. Przepraszam cie, ale Zayn kazał mi powtarzać
materiał, więc… Narka- rozłączyłam się i oddałam mu jego własność.
-Wykwalifikowana kłamczucha- pochylił się i cmoknął mnie w
nos. – To jak idziemy pod ten prysznic?- poruszał zawadiacko brwiami, na co
trąciłam go w ramię. – Skoro nie chcesz, to mnie pomasuj- zdjął koszulkę i
przewrócił się na brzuch. Wywróciłam oczami i usiadłam okrakiem na jego tyłku.
Zaczęłam pocierać jego ramiona, a później opuszkami kciuków resztę pleców,
znaczną uwagę poświęcając łopatkom. – Mhm mogłabyś mnie masować do końca życia.
Ooo jak mi dobrze.
-Tylko się nie podnieć- zachichotałam pod nosem, na resztę
jego pomruków i jęków zadowolenia. Gdyby ktoś teraz przechodził obok mojego
pokoju, mógłby sobie pomyśleć, że niewiadomo co tutaj wyprawiamy. Nagle jak na
zawołanie drzwi mojego azylu się otworzyły, a stanęli w nich rodzice.
-Co wy…!?- uśmiechnęłam się nieśmiało w stronę wkurzonego
taty. Jego wyraz twarzy momentalnie złagodniał. Potrząsnął kilka razy głową na
boki, prawdopodobnie tylko po to, aby się otrząsnąć.-Anna jak mecz?- zmienił
temat, co było genialnym pomysłem.
-Dobrze, wygrałyśmy.
-To dobrze, za pół godziny jedziemy na lotnisko-puścił mi
oczko, a potem wyszli. Oboje z Zaynem parsknęliśmy śmiechem.
-Pewnie myśleli, że przeżywasz orgazm- zaśmiałam się, a
chwilę później leżałam pod idealnie wyrzeźbionym torsem Malika. Miał liczne
tatuaże, które bardzo mi się podobały.
-Orgazm to miałaś ty, tamtej nocy- czułam jak policzki
zaczynają mnie palić. – Ślicznie się rumienisz- co? Przecież ja się nie
rumienię. Anna Evans nigdy się nie rumieni! Zayn mnie zepsuł. Dziwnie się
czuję, kiedy wspomina o tej nocy. Czuję się zażenowana, jak szmata, która się
nie szanuje i wskoczyła do łóżka pierwszego lepszego. – An, stało się coś?
-To źle, że się z tobą zeszmaciłam?
-Czujesz, że się zeszmaciłaś?- zdziwił się, na co nieśmiało
przytknęłam. – An… - westchnął, a później chwilę się zastanowił.- Każdy
popełnia błędy, ale nie uważam za wielki błąd tego, że się ze mną pieprzyłaś.
To było…
-Nie tego się spodziewałeś- dokończyłam. Niby Harry mówił,
że jestem dobra, ale równie dobrze mógł kłamać, zupełnie tak jak twierdził, że
mnie kocha.
-Nie Księżniczko, to był najlepszy seks w moim życiu – mimowolnie
na moich ustach pojawił się cień uśmiechu. Nie okłamałby mnie, prawda? Chyba,
że jest mu mnie żal i robi to z litości.
-Nie kłamiesz?- pokiwał przecząco głową.- Obiecaj, że nigdy
mnie nie okłamiesz-wystawiłam w jego kierunku mały palec.
-Obiecuję, Księżniczko- złapał swoim mój, a potem cmoknął
mnie w usta. –Dobra, ja się zbieram- wstał i ubrał koszulkę, po czym pocałował
mnie po raz kolejny.- Widzimy się na lotnisku?- przytaknęłam, a potem on
wyszedł. Westchnęłam głęboko, zakrywając twarz dłońmi, a następnie przeczesując
włosy.
Ten chłopak mnie zadziwia. Jak to możliwe, że w ciągu kilku dni można się od kogoś uzależnić? Czuję niedosyt jego chytrych uśmieszków, kiedy jestem w szkole; źle kiedy w mojej obecności rozmawia z NIĄ. To niemożliwe, żebym znowu się w kimś zauroczyła. Nie chcę! Zabierzcie ode mnie miłość, bo nie chcę znowu cierpieć przez faceta, który mi powoli skrada serce.
Ten chłopak mnie zadziwia. Jak to możliwe, że w ciągu kilku dni można się od kogoś uzależnić? Czuję niedosyt jego chytrych uśmieszków, kiedy jestem w szkole; źle kiedy w mojej obecności rozmawia z NIĄ. To niemożliwe, żebym znowu się w kimś zauroczyła. Nie chcę! Zabierzcie ode mnie miłość, bo nie chcę znowu cierpieć przez faceta, który mi powoli skrada serce.
______________________________________
Ok mamy już dziewiątkę, co myślicie? Dziękuję za komentarze, jesteście kochani ♥
Buźka miśki ;**
Rozdział cudo, czekam na kolejny. :*
OdpowiedzUsuńNajlepszy :))
OdpowiedzUsuńMmmm Hawaje ^^ rozdział jak zwykle super :* Olls ;**
OdpowiedzUsuńCzekam na next, rozdział świetny :*
OdpowiedzUsuńZajebisty!<3 pliss daj szybko nexta:-D
OdpowiedzUsuń