WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM!! PROSZĘ O PRZECZYTANIE ;)
„Życie nie miałoby sensu bez ciebie, tak jak światło nie miałoby sensu
bez ciemności.”
Wylądowaliśmy około godziny dziewiątej na lotnisku w Miami.
Odebraliśmy bagaże, a Harry wypożyczył samochód, który okazał się być
kabrioletem marki BMW w kolorze srebrnym. Zapakował nasze walizki i ruszył do
hotelu, wcześniej jednak włączając radio. Piosenki, które aktualnie puszczano
na stacji muzycznej były raczej wesołe i wakacyjne mimo, że wakacje zaczynają
się za dobre półtora miesiąca.
Mijaliśmy piękne krajobrazy, a wiatr przyjemnie wiał dając
ukojenie od tego upału. Ubranie na siebie cieplejszych ciuchów okazało się być
złą decyzją zważając na fakt, że panuje tutaj klimat równikowym i jest
cholernie ciepło. Kątem oka spojrzałam na mojego towarzysz, który miał
nasunięte na nos czarne Ray Bany i lekko się uśmiechał. Był skupiony na drodze,
jednak prawą dłonią miał umieszczoną na moim udzie. Wygrzebałam z torebki parę
czarnych okularów słonecznych od Gucciego, które również nałożyłam.
Osiemnastolatek zachichotał pod nosem, ale nic więcej nie powiedział.
Westchnęłam głęboko i podparłam dłonią głowę.
Jestem strasznie niecierpliwa i szybko się nudzę, a zwłasza
wtedy, gdy gdziekolwiek jadę samochodem i to dobre trzydzieści minut!
Chciałabym już być na miejscu – w hotelu. Przebrać się w strój kąpielowy i
pójść na plażę, gdzie rozłożyłabym kocyk, a następnie smażyła się na słońcu z
najcudowniejszym facetem na świecie, jednakże ta droga dłużyła się
niemiłosiernie.
-Jesteśmy- z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego chłopaka,
który właśnie otwierał drzwi z mojej strony. Wystawił w moim kierunku dłoń,
którą ochoczo złapałam i wstałam z jego pomocą. Brunet wyjął nasze walizki,
które chwilę później odebrał boy hotelowy. Harreh splótł nasze dłonie razem i
wprowadził do lobby.
Budynek był spory i urządzony bardzo nowocześnie. Musiał
wydać fortunę na ten wyjazd… Heh, a ja zrekompensuję mu się umierając i
zostawiając samego – jestem cholerną egoistką! Na recepcji stał mulat, który
mógłby mieć z jakieś trzydzieści dziewięć lat. Ubrany był oczywiście w mundurek
i przeglądał jakieś papiery. Davids uderzył w dzwoneczek zwracając tym samym
uwagę kierownika na nas.
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się, co natychmiast odwzajemnił.
-Mieliśmy rezerwację na nazwisko Harry Davids- mężczyzna
pochylił się nad laptopem, a potem podał nam kartę klucz, którą Hazz włożył do
tylnej kieszeni spodni.
-Tim!- do uszu znów dobiegł dźwięk dzwonka, a kilka sekund
później pojawił się obok chłopak, który zabrał nasze bagaże. –Zaprowadź państwa
do apartamentu, zabierz również ich walizki- około dwudziestodwuletni ciemny
blondyn przytaknął a potem nakazał, żebyśmy ruszyli za nim. Wsiedliśmy do windy
i jechaliśmy aż na dwudzieste piętro. Wspomniałam
już, że ten hotel jest ogromny? Mechanizm zatrzymał się, a my wysiedliśmy i
wolnym krokiem zmierzaliśmy za pracownikiem. Mężczyzna zatrzymał się przed
brązowymi drzwiami z numerem dwieście dwadzieścia sześć, które otworzył Harreh
za pomocą karty – klucza. Pierwsze co po wejściu do pokoju chłopak zamknął
drzwi, a potem porwał mnie w ramiona i rzucił na dwuosobowe łóżko. Ułożył się
obok mnie, a chwilę później tulił do swojej piersi. Leżeliśmy tak po prostu
regulując oddechy, które mieszały się ze sobą. Nie chciałam tak leżeć, było mi
niewygodnie, dlatego wyrwałam się z jego silnych objęć i usiadłam na nim
okrakiem, a następnie kładąc głowę tuż przy jego sercu. Jego puls był spokojny
i był muzyką dla moich uszu.
-Kocham cie, Harreh- mruknęłam przymykając oczy oraz
zaciskając piąstki na jego koszulce.
-Ja ciebie też, Kwiatuszku- ucałował moje czoło. –Prześpij
się, potem zjemy jakiś obiad, a wieczorem uderzymy na imprezę na plaży- owinął
mnie szczelnie swoimi rękoma zupełnie jakby się bał, że zaraz ktoś mu mnie
zabierze. Harry nie ma się czym martwić, ponieważ kocham tylko i wyłącznie jego.
To on jest moim jedynym, to z nim było wiele pierwszych razów, to jego kocham…
On jako jedyny mnie nie ocenia i zrobiłby wszystko, abym tylko czuła się
komfortowo, bezpiecznie i całkowicie usatysfakcjonowana. Jest kochanym,
cudowny, miłym, troskliwym oraz zaskakującym facetem, który owszem czasem
potrafi był nieco nieśmiały, cichy, romantyczny i słodki, kiedy najdzie go
ochota, ale jest jeszcze jego druga strona
- ta mroczna, którą widzą wszyscy wokół. Postrzegają Harrego jako złego,
niewychowanego, nastoletniego narkomana, który zachowuje się jak gówniarz nie
liczący się z powagi sytuacji. Chłopaka będącego w stanie spuścić łomot każdemu
typowi, który chociażby na mnie spojrzał. Jest MÓJ i będzie już moim na zawsze. Nigdy go nie zapomną i zawsze będę
na niego patrzeć w góry o ile tam mnie zachcą…
Przebudziłam się i rozciągnęłam. Harry słodko drzemał obok
mnie. Przypominał teraz uroczego chłopca, który wcale nie zachowywał się jak
bad boy, był dobry nieważne, że wszyscy sądzili inaczej – dla mnie był
najlepszym co przytrafiło mi się w życiu i za to byłam wdzięczna Bogu. Że
postawił go na mojej drodze i że mogłam spędzić z nim tyle wspaniałych chwil.
Boże, zaczynam mówić
jakbym już leżała na łożu śmierci. Zostało mi jeszcze trochę czasu i
wykorzystam go razem z moim facetem, któremu odgarnęłam loczki z czoła.
-Mhm Anna- wymruczał, a na moich ustach zawitał szeroki
uśmiech. Pochyliłam się i szybko cmoknęłam go w nos. – Fuj, obśliniłaś mnie- w
ułamku sekundy leżałam pod nim, a on przygwoździł moje nadgarstki do materaca.
–Teraz ja cie obślinię- liznął mój policzek, a potem wpił się w moje wargi,
które szybko zaczęły współpracować z jego. Uwolnił jedną z moich dłoni i
przeniósł swoją dużą rękę na mój kark, dzięki czemu przyciągał mnie bliżej
siebie. Po chwili jednak zaprzestał całowania mnie i wstał. Nie byłam z tego
powodu zadowolona. Pragnęłam jego pocałunków oraz bliskości, a on mi to cholernie
utrudniał. –Idę się ogarnąć, a potem idziemy coś zjeść- oznajmił, a potem
zniknął za drzwiami łazienki. Super, niezmiernie się cieszę, że pójdziemy do
restauracji hotelowej, żeby coś zjeść. NIENAWIDZĘ jeść, na sam widok jakiś
tłustych kotletów robi mi się niedobrze. Ledwo co trawię te pieprzone jogurty
pitne i niskokaloryczne wafle ryżowe.
Westchnęłam głęboko i podeszłam do walizki, z której wyjęłam
kosmetyczkę, czystą bieliznę, białą koronkową sukienkę na cienkich ramiączkach
oraz jasnobrązowe sandałki. Usiadłam z ubraniami na brzegu łóżka i czekałam, aż
Harreh wyjdzie wreszcie z łazienki. Okay, rozumiem, że każdy potrzebuje czasu,
żeby się wyszykować, ale on przesadza, przecież ma mnie! Nie musi się tak
stroić! A skoro tak bardzo chce się przypodobać innym laskom, to niech zaczeka
jeszcze dwa miesiące!
Brązowe drzwi się otworzyły, a wyszedł z nich wysoki
umięśniony osiemnastolatek z białym ręcznikiem owiniętym w pasie. Przeczesał
przyklapłe od wody włosy do tyłu, a następnie posłał mi zniewalający uśmiech.
Poderwałam się gwałtownie i szybkim krokiem minęłam go wchodząc do łazienki.
Zakluczyłam drzwi, a potem pozbyłam się swoich ciuchów. Weszłam pod prysznic
oraz odkręciłam zawory pozwalając, aby letnia woda spływała po wystających
kościach biodrowych. Umyłam każdą część swojego ciała, jednak zatrzymałam się
na lewej części podbrzusza, gdzie widniał tatuaż przedstawiający literkę Z…
Muszę coś z tym zrobić, najlepiej usunąć, ponieważ Harry prędzej czy później
zorientuje się, że maskuję ten malunek fluidem lub plasterkiem. Po szybki
prysznicu wytarłam się w ręcznik, a następnie kolejno ubrałam oraz pomalowałam
nie zapominając oczywiście o zamaskowania tego cholernego tatuażu. Wysuszyłam i
rozczesałam włosy, które zaczęły się delikatnie kręcić. Wszystkie czynności
zajęły mi niecałe piętnaście minut, a po tym czasie wróciłam do pokoju.
Harry leżał na łóżku już całkowicie ubrany. Brunet zawzięcie
o czymś myślał i wpatrywał się w sufit. Jego dłonie były splecione na klatce
piersiowej, która powoli unosiła się w górę i w dół, a nogi były założone jedna
na drugą. Odchrząknęłam głośno, a on podniósł się. Na jego ustach pojawił się
cwany uśmieszek. Jednym susem znalazł się obok i ucałował mój policzek.
-Wyglądasz ślicznie- nieśmiały uśmiech zawitał na moich wargach.
–Chodź, bo umieram z głodu- zachichotał,
a po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Na sam dźwięk słowa umieram, które wydobyło się z jego ust i
opisywało sytuację, w której mówi o zakończeniu jego życia robiło mi się źle.
Cholernie źle! Harry zasługuje na szczęście – niekoniecznie ze mną – ale
zasługuje. Jeszcze znajdzie dziewczynę, dla której straci głowę i pokocha ją
tak prawdziwie. Zatraci się w miłości, która pochłonie go całego – zupełnie w
tak jak jest w moim przypadku z uczuciem, którym darzę jego.
Zielonooki przystojniak splótł nasze palce razem i
wyprowadził z pokoju prosto w kierunku windy, którą zjechaliśmy do restauracji.
Hazz odsunął mi krzesło jak na gentelmana przystało, a potem zajął miejsce
naprzeciwko mnie. Podeszła do nas wysoka szczupła blondynka ubrana w firmowy
uniform. Wyglądała na jakieś osiemnaście lat i wręcz śliniła się na widok MOJEGO faceta. Podła jędza, czy nie
widzi, że on siedzi tutaj ze swoją dziewczyną?! Jej pole widzenia jest aż tak
ograniczone, że mnie nie dostrzega!?
-Możemy karty?- blondyna otrząsnęła się i podała nam dwa
menu. Otworzyłam je tylko, żeby się zasłonić i desperacko westchnąć. –Co
zamawiasz, Kwiatuszku?
-Nie jestem głodna- wzruszyłam lewym ramieniem, a on
pokręcił zrezygnowany głową.
-W samolocie też nie jadłaś. Chcesz zachorować na
anoreksję?- cóż za ironia! Ostrzega
mnie przed chorobą, na którą już dawno zdążyłam zachorować. Czy to nie jest
żałosne siedzieć i trzymać go w niepewności? Jestem cholerną suką!
-Oczywiście, że nie!- zaprzeczyłam niemalże natychmiastowo.- Skąd taki pomysł? Przecież wiesz, że jestem okazem zdrowia.
-Co wcale nie zmienia faktu, że zaraz zjesz ze mną
śniadanie. Proszę dwa razy frytki z kurczakiem i sałatką, a do tego sok
pomarańczowy i jabłkowy- blondynka, która cały czas przyglądała się naszej
wymianie zdań zanotowała życzenie Harrego w malutkim notatniku i odeszła.
-Nie zjem, tego jest za dużo- wydęłam dolną wargę, a on
tylko pokiwał głową na boki.
-Jeśli mnie kochasz, to zjesz- uniósł szybko brwi i opuścił
je. Czy w tym momencie właśnie próbuje mnie podpuścić, abym zrobiła rzecz, na
którą nie mam najmniejszej ochoty?
-Jeśli mnie kochasz, to nie będziesz mnie zmuszał-
powtórzyłam jego ruch, a w odpowiedzi dostałam typowy uśmiech cwaniaczka.
-Zjedz frytki i sałatkę.
-Wypiję sok.
-Masz zjeść- wycedził przez zaciśnięte zęby. – Nie chcę cie
stracić, gdy okaże się, że jesteś chora na jakieś kurestwo, bo nie chciało ci
się jeść- spuściłam głowę, bo kiedy mówił o tym w taki sposób było mi po prostu
wstyd. Przejrzał mnie na wylot, choć sam nie zdawał sobie z tego sprawy.
Dziewczyna, która wcześniej zapisała zamówienie Harrego przyniosła nam talerze,
a mi mało nie wyskoczyły oczy z orbit. Tego było stanowczo zbyt dużo! –Jedz,
Anna- warknął. Przerażona złapałam za widelec i zaczęłam grzebać w sałatce od
czasu do czasu wkładając trochę zieleniny do ust, która stawała mi na przełyku.
Nie potrafiłam tego połknąć, co zawdzięczam mojej logice. Przyzwyczaiłam już
umysł do tego, że nic nie przełknę z obawy przed przytyciem na wadze, co
wiązało się ze strachem, że Davids mnie zostawi. –Jedz do cholery, bo nie mam
zamiaru siedzieć tutaj trzech godzin, aż w końcu przestaniesz stroić fochy i
normalnie zjesz- mówił znudzonym, ale również zirytowanym głosem. Nie rozumiał
mojej sytuacji, nie było go przez dłuższy czas, a teraz gdy wszystko znów
zaczęło się układać on znów próbuje to zniszczyć, a jakby tego było mało ja nie
protestuję. –Kurwa, Anna mówię do ciebie- złapał za mój lewy nadgarstek i mocno
ścisnął, na co syknęłam z bólu. –Mam cie karmić jak małe dziecko?
-Harry- jęknęłam błagalnie. Nienawidzę, gdy ktoś zmusza mnie
do robienia rzeczy, na które nie mam najmniejszej ochoty.
-Nie rozumiesz, że cie kocham?
-Tutaj nie chodzi o miłość.
-Właśnie, że chodzi- widziałam, że był już na granicy
wytrzymałości i brakowało jeszcze tylko kilku faz, aby stracił nad sobą
panowanie, a brutalny Harry przejął
nad nim kontrolę. –Wbij sobie do głowy: ja bez ciebie nie wytrzymam, a kiedy
widzę, że nie jesz to mnie rozpierdala psychicznie, bo wyglądasz jak szkielet.
-Chcesz powiedzieć, że bardziej kręcą cie grubsze laski-
prychnęłam. Teraz to już całkowicie przeszedł mi apetyt. Jego gust jest po
prostu… Nie, tutaj nie chodzi o jego gust, tylko jego durny tok myślenia. Hazz
myśli, że pozjadał wszystkie rozumy i wie co dla mnie najlepsze, jednak to nie
prawda. Jedyne co potrafi to tylko wytykać błędy ludziom i dołować ich.
-Nie odwracaj kota ogonem, martwię się o ciebie.
-Ty po prostu chcesz mnie utuczyć, żeby nikt inny na mnie
nie spojrzał- stwierdziłam, przyglądając mu się ze zmarszczonymi brwiami. Teraz
to do mnie dotarło. Od początku miał taki zamiar – chciał, żebym była otyła
oraz aby płeć przeciwna nawet nie odprowadzała mnie wzrokiem, a co dopiero mówiąc
o przelotnych uśmiechach.
-Co ty bredzisz?- szepnął, starając się trzymać nerwy na
wodzy tylko po to, żeby nie zrobić sceny przed resztą gości. –Po prostu to
zjedz- pokręcił bezsilny głową na boki, dalej nie wierząc w to co usłyszał.
-Sam sobie to jedz- odsunęłam od siebie białą porcelanę, a
następnie wstałam z impetem. Wściekła ruszyłam do naszego pokoju. Niech nie
myśli, że jestem głupia i go nie rozgryzłam. Wiem dokładnie jaki miał w tym
motyw. Za wszelką cenę chce mnie oszpecić, ale nie pozwolę mu na to, bo wygląd
to jedyne co mam – inni potrafią pięknie śpiewać, rysować, malować, lub po
prostu mają talent do matmy, a ja jestem cholernym beztalenciem, które poza
ładną buźką nie ma nic! Okay, może mam na koncie sześć zer, ale one należą do
mojego ojca i wcale nie czuję się z tym komfortowo. Przez całe życie byłam z
tego powodu wytykana palcami. Rówieśnicy zazdrościli mi markowych ubrań oraz
nowych gadżetów tyle, że dla mnie to nie było powodem do radości. Oddałabym
wszystko za chociażby kilka chwil spędzonych z rodzicami, ale zamiast
poszerzania i pogłębiania więzów między prawdziwą rodziną byłam wychowywana
przez niańki, które mimo starań nie były w stanie zastąpić ani ojca, ani matki.
Gdyby spojrzeć na to z innej perspektywy, jakbym miała zapewnioną miłość ze strony rodziców moje życie
wyglądałoby zupełnie normalnie. Nie byłabym chora i kłótnia, która odbyła się
między mną, a Harrym dosłownie moment temu – nie miałaby miejsca. Rodzice
wcześniej zaobserwowali by u mnie głodzenie się oraz wyrzucanie jedzenia,
jednak praca całkowicie ich pochłonęła.
Usiadłam w łazience na zimnych kafelkach i podwinęłam nogi
pod brodę. Sama nie wiem, kiedy z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Czułam się tak
żałośnie… Nie, ja byłam żałosna. Niszczę wszystko co ma dla mnie sens i
utrzymuje mnie jeszcze na tym świecie – nie pozwala mi zwariować. Wyjęłam
komórkę i wykręciłam numer do Louisa. Sama nie wiem, dlaczego akurat do niego
potrzebowałam zadzwonić, ale zrobiłam to. Jako jedyny poznał moją historię, a
teraz musi mi pomóc, doradzić. Nerwowo stukałam palcami o kolano w oczekiwaniu,
aż Tomlinson odbierze.
-H- halo?- wychrypiał. –Anna, to ty?- chyba go obudziłam i
bardzo tego żałowałam. Przez obecną sytuację było mi źle chociażby z błahych
powodów jak obudzenie jakiegoś piłkarza.
-Przepraszam, że cie obudziłam- pociągnęłam nosem, starając się
brzmieć jak najnormalniej w świecie. –Zadzwonię kiedy indziej, jeszcze raz cie…
-Czemu płaczesz?
-To nie jest istotne.
-Mów- rozkazał, jednak wcale nie zabrzmiało to tak jak
powinno. Jego głos koił moje zszarpane nerwy i pomógł w malutkim stopniu się uspokoić.
-Pokłóciłam się z Harrym i on mnie teraz nienawidzi.
Podważyłam jego uczucie do mnie mówiąc, że woli grubsze laski- nie potrafiłam
już tamować łez, znów pozwoliłam im spływać po moich policzkach i rozmazywać
makijaż. –Czemu muszę być taką idiotką, Louis?! Dlaczego nie mogę być normalna?
Czemu niszczę wszystko na czym zależy mi najbardziej na świecie!?- zaczęłam histeryzować.
Teraz to ja osiągałam fazę psychiczną i zachowywałam się jak wariatka.
-Uspokój się, maluszku.
Wolałabyś mieć nudne życie jak zwykła amerykańska nastolatka?
-Tak, chciałabym. Chciałabym chodzić na imprezy, a moim
jedynym zmartwieniem nie byłaby kłótnia z chłopakiem, tylko to co powiedzą
rodzice, gdy zobaczą mnie pijaną i wlepią szlaban na miesiąc bez imprez.
-Słoneczko, kłótnia to nic złego w związku, wtedy wiesz, że
zależy najbardziej.
-Może masz rację- mruknęłam sam do siebie. – Jest mi tak
głupio, że zrobiłam taką scenę. Chciałabym cofnąć czas i nie dopuścić do tego.
Gdybyś widział jego rozczarowany wzrok… Pękło mi serce i miałam ochotę odgryź
sobie język, a następnie się nim spoliczkować. Nie potrafię zapanować nad
zazdrością, a kiedy ta kelnereczka pożerała go wzrokiem czułam się jak zwykła
szmata. Boję się, że go stracę.
-Nie stracisz- gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam go.
Stał przede mną taki idealny.
-Muszę kończyć, dzięki Lou- nie czekając na odpowiedź
chłopaka rozłączyłam się. –Ja naprawdę nie chciałam- moje serce przyśpieszyło
na biciu, kiedy usiadł obok mnie. –Jest mi tak wstyd. Jesteś dla mnie taki… Idealny, że boję się ciebie stracić- nic nie powiedział tylko przyciągnął mnie
do siebie i ucałował w czułek głowy. Kurczowo trzymałam się jego koszulki, w
którą płakałam.
-Nie płacz, Kwiatuszku-
jego prośba zadziałała odwrotnie. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, dopiero
teraz dotarło do mnie jak głupia jestem.
Mam dopiero siedemnaście lat, mam o czym inni mogliby
zamarzyć: wspaniałych rodziców, chłopaka, za którym każda dziewczyna się ogląda
i niesamowitych przyjaciół, a nie doceniam tego. Umieram i nic nie potrafię z
tym zrobić. Nie umiem zacząć jeść, bo nie potrafię przełknąć głupiego kęsa
pieprzonej sałatki. Umieram z własnej głupoty. Umieram, bo w wieku trzynastu
lat zbyt przejmowałam się opinią głupich, zazdrosnych szmat, które po prostu chciały
zniszczyć mnie psychicznie i udało im się to. Tylko, że to cholernie zmagać się
z tym samemu będą zaledwie głupim dzieckiem, które nie odróżnia dobra od zła.
Które podejmuje najgorsze decyzje myśląc, że to jedyne rozwiązanie.
-Heej, już dobrze nie płacz- jednym szybkim ruchem wstał
razem ze mną i wszedł do pokoju. Usadowił nas na łóżku, a ja dalej jak małe i
głupiutkie dziecko tuliłam się w zagłębieniu jego barku oraz szyi, co chwila
zostawiając tam mokre ślady.
-Ja naprawdę przepraszam, Harreh- kolejny raz pociągnęłam
nosem.
-Wybaczam ci, tylko już nigdy nie wątp w moją miłość, okay?-
pokiwałam pionowo głową. Przeniósł mnie na swój wyrzeźbiony brzuch i przyglądał
się z uwagą oraz lekkim uśmiechem. Założył niesforny kosmyk za moje ucho, a
chwilę potem przyciągnął do siebie łącząc nasze usta w pocałunku pełnym pasji
oraz… Tęsknoty.
__________________________________
To już 23 rozdział... WOW, sama się sobie dziwię, ale to chyba mój ulubiony blog i naprawę pisanie go sprawia mi radość.
Cóż mam dla was niespodziankę, chociaż w sumie to decyzja należy to was, bo mam taki pomysł, ale wam może się nie spodobać i wtedy to zrozumiem... Tyle, że chciałabym go doprowadzić do skutku...
Okay, dość ględzenia - werble proszę!!
DRUGA CZĘŚĆ WE FOUND LOVE!!
Będzie to dla mnie wyzwanie, gdyż byłby to blog pisany tylko i wyłącznie z perspektywy... Harrego!!
Więc?? Co myślicie??
Dziękuję za poprzednie komentarze, które szczerze trochę mnie podłamały widząc ile było ich pod 21 ;'(
Chciałabym, aby komentarzy było trochę więcej zważając chociażby na fakt, że bloga obserwuje 21 osób, a w ankietach zaznaczyliście, że 36 osób czyta... Nie chcę wychodzić na zołzę, ale to trochę dołujące, oczywiście jestem niezmiernie wdzięczna tym czytelniczką, które starając się regularnie zostawiać opinię w komentarzu - jesteście wielkie i to wy sprawiacie, że chce mi się pisać ♥
Mam propozycję: Czy jeśli zobowiążę się dodawać rozdziały co tydzień, wy będziecie częściej komentować??
To chyba tyle, buźka miśki ;**
<3 Olls :*** Druga część zapowiada się ciekawie ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział juz się nie mogę doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, czekam na następny
OdpowiedzUsuńKOcham. Rozdział jak zwykle zajebisty. Czekam na next no i weny życzę.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ♥ O i wiadomo juz co ona robi z tym tatuazem :D czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńSwietny kochana, przepiekny ;) Weny zycze :*
OdpowiedzUsuńA i kiedy przewidujesz opowiadanie o 5SOS bo wiem ze mialas je w planach ;)
hmm jakby to... mam kilka opowiadań w planach właśnie z 5SOS tylko, że dylemat które wybrać?? huh, prawdopodobnie zacznę je pisać gdzieś koło grudnia, ponieważ będę miała więcej czasu, bo idę na praktyki, także nie będzie zadań domowych, ani nie będę musiała uczyć się na sprawdzany xd
Usuń