„I okazuje się, że nikt nas nie okłamywał. To my za dużo sobie
wyobrażaliśmy.”
Obudził mnie zimny powiew powietrza, które wpadało przez
otwarte na oścież okno. Harrego nie było już obok mnie, ale za to leżała biała
karteczka wyrwana prawdopodobnie z zeszytu. Zabrałam świstek i zaczęłam lustrować.
Na białym skrawku papieru starannym pismem było napisane:
„Dzień dobry piękna,
Musiałem wracać, bo
Liam miał problem i potrzebował pomocy.
Zadzwoń kiedy będziesz
potrzebowała pocieszenia lub po prostu będziesz chciała gdzieś wyskoczyć.
Kocham, Harry”
Zmarszczyłam brwi i jeszcze raz przeczytałam wiadomość. Te
słowa nie trafiały do mojej głowy, dlatego jeszcze kilka razy czytałam ten sam
tekst od początku. Czy on napisał kocham?
Drzwi mojego pokoju otworzyły się, a wszedł przez nie ojciec
razem z Zaynem. Mulat był ubrany jak zwykle na czarno, a jego włosy były
nienagannie ułożone.
-Żartujesz sobie ze mnie?- prychnęłam z pogardą w głosie.
–Po tym wszystkim masz czelność przychodzić do mojego domu?
-Musimy pogadać- westchnął i włożył dłonie w kieszenie
czarnej katany.
-Musimy?- zapytałam z rozbawieniem. –Nie mam zamiaru z tobą
rozmawiać i chyba Harry do końca ci tego wczoraj nie wyjaśnił- na jego twarzy
pojawiła się złość, zupełnie jak na twarzy mojego ojca.
-Czy ja się przesłyszałem?!- wrzasnął Evans. –Powiedziałaś
Harry!? Harry Davids!?
-Tak, Harry Davids. Wczoraj byłam z nim- uśmiechnęłam się
chytrze w kierunku wyprowadzonego już z równowagi Malika.
-Może nas pan na chwilę zostawić?- mój rodzic przystał na
prośbę dziewiętnastolatka, a potem opuścił mój pokój. Zostałam rzucona na
pastwę Zayna i o dziwo wcale mnie to nie przerażało, a wręcz przeciwnie –
cieszyłam się. Miałam wreszcie okazję, aby się odegrać. Chłopak niepewnie
podszedł do mojego łóżka i usiadł na brzegu, nie spuszczając ze mnie wzroku.
–Daj mi wyjaśnić- zaczął powoli, na co wywróciłam oczami.
-Która godzina?- całkowicie zlałam temat, na który przyszedł
porozmawiać. Może zwyczajnie bałam się, że to ja byłam tą złą w tej całej
akcji? Albo nie chciałam czuć znów tego cholernego bólu, który rozrywał moją
lewą pierś.
-Siódma trzydzieści- westchnął i złapał za moją dłoń.
-Cholera- mruknęłam i poderwałam się z materaca. Wyjęłam z
komody czystą bieliznę, a z garderoby czarne legginsy, biały t-shirt za tyłek
oraz jeansową kamizelkę. Szybko pobiegłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki
prysznic, a następnie ubrałam się. Rozczesałam i wysuszyłam włosy, a potem
umyłam zęby. Pomalowałam się trochę mocniej niż zwykle, a na koniec psiknęłam
perfumami. Po powrocie do pokoju Zayn dalej siedział na tym samym miejscu.
Starałam się go zignorować i w pośpiechu spakowałam torbę, aby być przygotowana
na lekcjach. W pewnym momencie poczułam dłoń na barku, na co skrzywiłam się
lekko. –Czego?- warknęłam.
-Nie bądź zołzą- westchnął i złapał mnie za ramiona
odwracając tym samym do siebie twarzą. Mierzyłam się z nim przez kilka sekund
wzrokiem.
-Dlaczego? Ty możesz być skurwielem, który posuwa wszystkie
szmaty, a ja nie mogę być zołzą?
-To nie tak…
-A właśnie, że tak! Chcę być zołzą! Jeśli cię to wkurza, to
będę największą zołzą na świecie, będę się puszczać na prawo i lewo, tylko po
to, żeby cie wkurwić!- wrzasnęłam sfrustrowana i dźgnęłam go palcem w klatkę
piersiową, która była napięta.
-Nie jesteś dziwką, żeby się puszczać- warknął, na co
parsknęłam śmiechem.
-Mogę być kurwą, chcę tylko widzieć jak tracisz nad sobą
panowanie. Chcę, żebyś czuł się jak ja- powiedziałam bezuczuciowo i
przeczesałam dłonią włosy. –Masz czuć się jak nic niewarta szmata, którą cały czas
ktoś rani.
-Nie chciałem- dotknął dłonią mojego policzka i lekko
masował. Złapałam za jego kończynę i zdarłam ją ze swojej twarzy, a potem
patrząc prosto w jego oczy powiedziałam:
-Wolę, gdy robi to Harry. Jest lepszy od ciebie w łóżku-
odwróciłam się na pięcie i przewiesiłam torbę przez ramię. Zadowolona z siebie
wyszłam ze swojego pokoju zostawiając go oszołomionego. Zbiegłam po schodach i opuściłam domu,
powolnym krokiem idąc w stronę placówki szkoły. Byłam z siebie dumna jak nigdy.
Wreszcie pokazałam mu, że nie byłam i nigdy nie będę jego
zabawką. Ja też mam uczucia i nie dam się wykorzystywać. Jeszcze mu udowodnię,
że to on potrzebuje mnie bardziej i jest ode mnie uzależniony, tyle, że ja już
nigdy do niego nie wrócę. Fakt faktem czasem mogę się z nim zabawić, ale tylko
po to, aby namieszać mu w głowie i doprowadzić go szaleństwa, z którego nawet
modlitwy go nie wyprowadzą. Będzie błagał, żebym przestała, a to będzie muzyką
dla moich uszu. On zaczął tą zabawę, a
ja z uśmiechem na ustach oraz satysfakcją poprowadzę ją do końca.
Po trzydziestu minutach i małej przerwie na dwa papierosy
weszłam do budynku, a następnie do klasy, gdzie od dobrych piętnastu minut
trwała lekcja matematyki. Przekroczyłam próg pracowni, a wzrok wszystkich
powędrował na mnie. Kyle chytrze się uśmiechnął, a ja niewzruszona usiadłam
obok niego.
-Evans- warknął nauczyciel, na co wywróciłam oczami.
-Co?- mruknęłam od niechcenia. –Niech pan sobie daruje
granie twardziela, bo mnie to nie rusza. Nic mi pan nie może zrobić, a to czy
mnie oblejesz wisi mi- po sali rozniosły się szepty, a Jackson zrezygnował z
dalszych starć słownych. Wrócił do wykładu, na jakiś beznadziejny temat, który
ani trochę nie przyda nam się w przyszłości.
-Okay, co jest młoda?- spojrzałam na bruneta z uniesionymi
brwiami.
-Nic, po prostu mam dość tego, że wszyscy mnie wykorzystują
i pouczają. Teraz to ja będę rozdawać karty.
-Dobra- stwierdził lekko zdziwiony oraz z nutką niepewności
w głosie. –Harry kazał zapytać, czy Malik się do ciebie odzywał?
-Dziś do mnie przyszedł, ale powiedziałam mu, że jest słaby
w łóżku. Szkoda, że nie widziałeś jego miny, kiedy dowiedział się, że spałam z
Harrym- zachichotałam, na co on pokręcił głową z politowaniem. Był dziwny, nie
ciszył się, że Zayn dostał nauczkę. Co z nim nie tak?!-Co jest?
-Nic, ale to do ciebie nie podobne. Harry mówił, że jesteś
najbardziej uroczą istotką na świecie i taką nieśmiałą, a teraz jesteś…
-Suką- dokończyłam.
-Właśnie- mruknął ponuro.- Co się stało?
-Nie dam się więcej wykorzystać- wzruszyłam ramionami.
Zadzwonił dzwonek, a ja wyszłam z klasy, po czym udałam się na plac główny.
Usiadłam na schodkach i wyjęłam z torby papierosy, po czym odpaliłam jednego.
Mam całkowicie gdzieś, czy wyleją mnie przez to ze szkoły czy nie. Zaciągając się dymem, przyglądałam się reszcie uczniów, którzy spędzali przerwę na dworze. Przez grupkę młodzieży ktoś się przedzierał. Wygrzebałam z torby okulary przeciwsłoneczne, które nasunęłam na nos i odwróciłam głowę ku słońcu. Pogoda była dziś piękna. W rozkoszowaniu się tym boskim stanem w jaki wprowadził mnie smak moich ulubionych papierosów i ciepły klimat przeszkodził mi czyjś cień. Ktoś odchrząknął, a ja od niechcenia spojrzałam na tego samobójcę.
Mam całkowicie gdzieś, czy wyleją mnie przez to ze szkoły czy nie. Zaciągając się dymem, przyglądałam się reszcie uczniów, którzy spędzali przerwę na dworze. Przez grupkę młodzieży ktoś się przedzierał. Wygrzebałam z torby okulary przeciwsłoneczne, które nasunęłam na nos i odwróciłam głowę ku słońcu. Pogoda była dziś piękna. W rozkoszowaniu się tym boskim stanem w jaki wprowadził mnie smak moich ulubionych papierosów i ciepły klimat przeszkodził mi czyjś cień. Ktoś odchrząknął, a ja od niechcenia spojrzałam na tego samobójcę.
-Monique, mówiłaś o tej małolacie?!- zdziwiła się Perrie, na
co wywróciłam oczami. Było tak pięknie, a
ty tam u góry zsyłasz mi tą poczwarę jakbym nie mogła mieć jednego szczęśliwego
dnia. Dobrze się bawisz? –Zayn jej tylko daje korki- machnęła ręką
niezwykle pewna swojego zdania.
-Lizał się z nią, a dziś od niej wychodził i to rano!-
pisnęła niewiele niższa od Edwards blondynka.
-Anna, to prawda?- skrzyżowała ręce na piesi i posłała mi
karcące spojrzenie. –Czy kiedykolwiek spałaś z Zaynem?
-Może- wzruszyłam lewym ramieniem i niewinną minką.
-Pytam czy spałaś z moim chłopakiem?!- wrzasnęła na cały
głos. –Odpowiadaj- ścisnęła za moją szczękę i zmusiła tym samym, żebym stanęła
do pionu.
-Zostaw ją- warknął Kyle, który niespodziewanie pojawił się
obok mnie.
-A ty co jej adwokat z urzędu?- wykrzywiła twarz ta niższa,
tańsza i bardziej wytapetowana podróba Pezz.
-Taa, a ty co tania podróba Dolly Parton?- tłum wokół nas
zareagował śmiechem, na co ta furiatka zasyczała niczym kot. –Tylko masz trochę
małe cycki, ale przecież stać cię na operacje plastyczne- zalała nas kolejna
salwa śmiechu. –Tatuś agent- kontynuował Collins. – Malik nie jest głupi,
myślisz, że dlaczego z tobą byłem Mona? Też chciałem kontrakt- te słowa… One
zmieniły wszystko… Zayn rano chciał mi to wyjaśnić, a ja potraktowałam go jak… Szmatę. Tyle, że jego zakład z Adamem… Cóż obeszło by się bez niego, ale to
przelało moją czarę goryczy.
-Nie spałam z tym ciulem- stwierdziłam bez jakiegokolwiek
uczucia. –Po prostu źle mi wytłumaczył jedną rzecz i oblałam test. Obiecał, że
pomoże, ale… Cóż teraz znasz prawdę i daj mi spokój, a co do dzisiejszego
poranka- spojrzałam na jej siostrę, o której kiedyś wspominał mi również Malik.
–Przyszedł zapytać o radę w sprawie waszego związku. Ja mam chłopaka-
wzruszyłam ramieniem.
-Serio?- Perrie uniosła na mnie brwi.-Tylko nie mów, że
Collinsa- skrzywiła się lekko.
-Harrego- kolejny raz wzruszyłam ramieniem. –Życzę wam
szczęścia mimo wszystko- blondynka posłała mi przyjazny uśmiech, który
odwzajemniłam. Sama się sobie dziwię, bo jeszcze kilka dni temu miałam ochotę ją
uderzyć, ale teraz chciałam, żeby im razem wyszło.
Mówi się, że jeśli się kogoś kocha, to dobro tej osoby jest
dla nas ważniejsze i tak właśnie było w tym wypadku. Czy nadal kocham Zayna?
Tak, ale w sposób w jaki kochałam naleśniki-ta miłość powoli wygasa, po za tym
i tak znalazłby sobie inną po mojej śmierci, musiałby ruszyć na przód. W ten
sposób mu to ułatwiam i przygotowuję na moje odejście. Oczywiście będę musiała
odbyć jeszcze jedną taką rozmowę z Davids’ em, ale jeszcze nie jestem w stanie
określić kiedy, ponieważ dopiero dziś dowiem się ile czasu mojej marnej
egzystencji pozostało. Prawdopodobnie spławię go tekstem, że wyjeżdżam na stałe z Londynu
lub po prostu powiem, że go zdradziłam, bo nie spełniał moich oczekiwań…
Łóżkowych lub… Zostało mi jeszcze trochę dni, dlatego powinnam coś wymyśleć. W
końcu jeszcze nie umieram, nie? Poczucie humoru się mnie trzyma mimo mojej…
Powiedziałabym: trudniej sytuacji, ale wcale taka nie jest. Jest… Pogodziłam się
z tym w wieku piętnastu lat.
-Z Harrym Davids’ em?!- oburzyła się Monique, a ja
przytaknęłam z obojętnym wyrazem twarzy.-Nie możliwe!
-Ale prawdziwe- stwierdziłam.- Znamy się od dawna, ale
mieliśmy małą przerwę, a wczoraj się pogodziliśmy, jeśli wiesz co mam na myśli-
z lekkim uśmiechem oraz zagryzając dolną wargę spuściłam głowę.
-To dlatego wczoraj nie przyszedł- powiedziała jakby sama do
siebie.- Zabawiał się z tobą- prychnęła niedowierzając.- Posuwał cie, a mi
wcisnął ściemę, że pomagał Liamowi naprawić auto!- w jej oczach gromadziły się
łzy, a we mnie rosła satysfakcja.- Pieprzony oszust!- lamentowała, co powoli
zaczęło mnie irytować. Życie jest brutale i pieprzy nas na każdym kroku, ale
czy to powód, żeby wyć jak bóbr? Czy ja płaczę, bo zaliczyłam kilka nieudanych
związków? Czy płaczę, bo dostaję beznadziejne oceny i moje przejście do
następnej klasy graniczy z cudem? Czy płaczę, bo umieram? Nie, bo mam na to
wyjebane, a ona powinna wziąć ze mnie przykład. –A ty?! Jak możesz tak po
prostu spojrzeć mi w oczy bez wyrzutów sumienia!?- osiemnastolatka zaczęła
histeryzować. Och, niech wyluzuje, przecież za niedługo Harreh będzie wolny,
niech pozwoli mi do końca skorzystać z życia!
-Bywa- westchnęłam.
-Ty zdziro!- chciała mnie uderzyć, ale Kyle zdążył złapać za
jej nadgarstek, tym samym chroniąc mnie przed siarczystym policzkiem.
-Czym sobie zasłużyłam na takie komplementy?- zachichotałam
jak mała dziewczynka. Przed oczami przemknęła mi sylwetka Zayna.
Dziewiętnastolatek podszedł blisko naszej czwórki przedzierając się przez tłum.
Jego szczęka zacisnęła się, gdy zobaczył nasze towarzystwo, a jego brązowe
tęczówki były we mnie wpatrzone.
-Ana- zdołał wydusić. –Ja…
-Przestań już dawno o
tym zapomniałam, po za tym Kyle mi pomógł i poprawiłam tą ocenę- machnęłam ręką przy okazji puszczając mu oczko oraz dając do zrozumienia, że ma
ze mną zagrać w tą bezsensowną grę, dzięki której jego marzenia mogą się
spełnić. –Tyle, że teraz biorę korki u Liama i wróciłam do Harrego- uniosłam
brwi, które szybko opadły.- Dziękuję, że mnie wspierałeś- posłałam mu słaby
uśmiech.
-Żartujesz sobie ze mnie?- zaśmiał się nerwowo. –Co ty
dziewczyno pieprzysz!?- uniósł się.
-Jestem szczęśliwa jak nigdy i życzę tego samego tobie i
Perrie- uśmiechnęłam się promiennie. –Do zobaczenia- przytuliłam lekko
dziewiętnastolatkę, która odwzajemniła gest. –Chodź Kyle, mamy biologię-
złapałam bruneta pod ramię i złapałam torbę. Weszliśmy do budynku, a następnie
do klasy. Collins dokładnie mnie lustrował, co powoli zaczęło mi działać na
nerwy. –O co ci chodzi?- zapytałam z niewinnym uśmieszkiem.
-Wiesz, że nie wychodzi ci granie suki?- wzruszyłam tylko
ramionami, a uśmiech całkowicie mnie opuścił, teraz było mi tylko przykro i
czułam… Pustkę. –To miłe co dla niego zrobiłaś- spojrzałam na niego i
dostrzegłam podziw w jego oczach. –Nadal go kochasz?- zaprzeczyłam kiwając głową
na boki.- To dlaczego to zrobiłaś? Mogłaś mu dowalić. To byłaby zemsta godna
prawdziwej suki.
-Harry miał racje. Jestem zbyt słaba, by się komuś
sprzeciwić i zranić…
-Bo jesteś na to zbyt urocza- dokończył. –Jeszcze nikt nie
zawrócił mu tak w głowie jak ty- uśmiechnęłam się lekko. –Wiesz, dlaczego Harry
i Zayn się pokłócili?
-O-oni się przyjaźnili?- zapytałam niepewnie.
-Tak, ale dwudziestego piątego czerwca ich przyjaźń została
wystawiona na próbę, którą obaj spieprzyli i to przez laskę…
~***~
Siedziałam na skórzanej kanapie w poczekalni prywatnej
kliniki doktora John’ a Dolittle – O ironio! Mój lekarz nazywa się jak główny
bohater powieści dla dzieci, której autorem jest Hugh Lofting- i czekałam na
swoją kolej. Powoli tracąc cierpliwość oraz tego, że moja wizyta była już
wcześniej przełożona z powodu remontu wzięłam w dłoń kolorowy magazyn, który
zaczęłam przeglądać. Kartkowałam gazetkę, kiedy moją uwagę przykuł artykuł o Lęku i jakości życia młodzieży z białaczką.
-Anna, twoja kolej- westchnęłam i lekko zdenerwowana tym, że
w tak żałosny i bezmyślny sposób mi przerwano odłożyłam pisemko. Złapałam za
torebkę i weszłam do gabinetu. Wyminęłam specjalistę w drzwiach i usadowiłam
się na wygodnym krześle z epoki renesansu, które idealnie współgrało z całą
resztą wyposażenia meblowego jak i oczywiście ciemnozielonym kolorem ścian oraz
ciemnymi panelami, którymi wyłożona była podłoga. Pięćdziesięcioletni facecik –
będący mojego wzrostu- w białym kitlu oraz okrągłych okularkach rodem z Harrego
Pottera usiadł w obrotowym fotelu z czarnej ekologicznej skóry. Wyjął moją
kartotekę pogwizdując pod nosem. –Jak się czujesz?
-Jakoś- wzruszyłam barkiem.
-Anna- westchnął z bezsilności.- Zaczniesz współpracować?
Chcę ci tylko pomóc- lubiłam wizyty u niego, bo zawsze mówił do mnie takim
łagodnym głosikiem, że aż robiło mi się ciepło na sercu.
-Tyle, że ja jestem już przygotowana na śmierć- oznajmiłam z
leciutkim uśmiechem.
-Masz dopiero siedemnaście lat i całe życie przed sobą,
musisz tylko zacząć jeść. Ułożysz sobie życie z chłopakiem, którego kochasz-
kontynuował, przyglądając mi się, a ja posyłałam mu nieśmiały uśmiech. –Nie
chciałabyś założyć rodziny, wyjść za mąż, czy chociażby pójść na studia?
Mogłabyś wieść życie niczym w amerykańskich komediach- zaniosłam się szczerym
śmiechem, a w oczach powoli zbierały się łzy. On to tak pięknie ujął i potrafił
przekonać do swoich racji. –Masz chłopaka?- pokiwałam ochoczo głową.-Jak się
nazywa?
-Harry.
-Czy Harry wie o twojej chorobie?- spojrzał na mnie spod
okularów, zapisując coś w karcie.
-Oczywiście, że nie. Nie mogę mu tego zrobić.
-Zastanawiałaś się, co poczuje jeśli stanie w szpitalu nad
twoim łóżkiem i zobaczy cie umierającą?- pokiwałam przecząco głową, nie
dopuszczę do tego, a on zdąży mnie wcześniej znienawidzić. –Lub gdy dowie się,
że umarłaś od twojego ojca?
-On się nie dowie- dodałam pewnym siebie tonem.
-Jesteś stuprocentowo przekonana do swoich racji?
-Tak, bo on mnie znienawidzi. Powiem, że go zdradziłam oraz
że wyprowadzam się na stałe do Ameryki.
-Dlaczego?- wiedziałam, że wkraczam na nieznane wody, ale
musiałam zapytać. Musiałam wiedzieć, co się stało, aby uniknąć błędu jakiego
dopuściła się owa kobieta.
-Marie była chora na raka nerek, ale nie powiedziała mi.
Uwierzysz, że poznaliśmy się w wieku szesnastu lat?- my z Harrym poznaliśmy się
rok wcześniej.- Spędzaliśmy ze sobą całe dnie, urywaliśmy się z zajęć- zaśmiał
się. Widać, że mu jej brakowało. –Spędziliśmy ze sobą trzy lata, a potem
trafiła do szpitala, ponieważ zemdlała, gdy byliśmy na lodowisku i uderzyła
głową w taflę. Karetka ją zabrała, a ja dojechałem kilka minut później. Jej
rodzice byli już na miejscu i płakali. Pozwolono mi wieść na salę, gdzie leżała
podłączona do tych wszystkich kabli- jego głos zadrżał. –Przez następny tydzień
mnie zwodziła, że to tylko środki zapobiegawcze i powinna zostać nieco dłużej… W
ostatnią godzinę jej życia powiedziała, że mnie kocha i bardzo chciałaby za
mnie wyjść, ale czuje, że umiera. Nie zastanawiałem się długo, tylko poszedłem
do kaplicy i sprowadziłem księdza, żeby udzielił nam ślubu. Minutę po tym jak
ją pocałowałem zmarła- otarł wierzchem dłoni oczy.
-Przepraszam, nie chciałam- było mi głupio. Nie powinnam
być, aż tak wścibska. Tym razem przesadziłam i to solidnie. – panie Dolittle,
ja naprawdę…
-Nie szkodzi moje dziecko, ale teraz rozmawiamy o tobie…
Chciałem przez to powiedzieć, że bardzo go tym skrzywdzisz.
-Nie popełnię tego błędu. Chciałam zapytać ile mniej więcej
czasu mi zostało? –mężczyzna głęboko westchnął.
-Zrobimy badania…
____________________________________
Bardzo lubię ten rozdział i osobiście uważam, że jest najlepszy -huh, ta skromność, nie ma co xd.
Ogółem mówiąc, dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem.
Chciałabym, żebyście wyraziły opinię na temat tego rozdziału, bo to dla mnie dużo znaczy - dla was do tylko kilka sekund, a dla mnie WIELKA motywacja oraz MEGA zaciesz na pyszczku ;p
Jeśli macie jakieś pytania to walcie śmiało.
Buźka miśki ;**
Ej, ona miała być z Zaynem, a nie umierać. Rozdział faktycznie spoko, ale to z Harrym mi nie pasuje ;c
OdpowiedzUsuńChciałabym, aby do końca Anna została z Harrym. Aż mi się chciało płakać gdy czytałam, ale zapanowałam nad tym jakoś. Serio, ten rozdział jest najlepszy. CZekam na next i weny życzę. Już nie mogę się doczekać nexta.
OdpowiedzUsuńMega rozdział *.* Anna jako suka haha to było dobre ^^ Olls :***
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest piękny. Normalnie nie mogę się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńWlasnie przeczytalam wszystkie rozdzialy i po prostu nie moge sie doczekac nastepnego. Czekam, od dzis twoja wielka fanka xd
OdpowiedzUsuń:********