piątek, 22 sierpnia 2014

18.



|muzyka|
„Rozkochał mnie w sobie i zostawił, cham. Z resztą tego można było się po nim spodziewać.”

Siedząc na ławce w parku z kolanami podwiniętymi pod brodą zastanawiałam się nad swoją głupotą. Rękawem wycierałam oczy, rozmazując jeszcze bardziej tusz. Dlaczego muszę być aż tak naiwna? Dlaczego wierzę we wszystkie słowa, którymi ludzie mydlą mi oczy? Jestem wściekła, smutna, roztrzęsiona i… Bardziej złoszczę się na siebie, niż tego gnoja. Łzy lały się strumieniami po moich policzkach. Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim udzie. Otarłam kropelki słonej cieczy, które uniemożliwiały mi widoczność. Moim oczom ukazał się malutki chłopczyk, mógł mieć góra pięć lat. Jego brązowe włosy ułożone były w nieładzie, ale to tylko dodawało mu uroku. Ubrany był w czarne rurki, białą koszulkę oraz bluzę – bejsbolówkę. Brązowe oczy przeszywały mnie na wskroś, przyglądał mi się z uwagą i zaciekawieniem.
-Dlaczego płaczesz?- zapytał ze skruchą oraz lekkim smutkiem. –Zgubiłaś się? – pokiwałam przecząco głową. –To dlaczego jesteś smutna?- pociągnęłam nosem i siliłam się na uśmiech, który i tak nie pojawił się na mojej twarzy.
-Ktoś sprawił mi przykrość i złamał serce- dzieciak nie czekając dłużej przyległ swoim drobnym ciałkiem do mnie i mocno przytulił. Nie wiedzieć co mną w tej chwili kierowało, ale również zaczęłam go tulić. Można powiedzieć, że płakałam teraz w jego ramię. Chłopiec odsunął się i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
-Czujesz się już lepiej?
-Zdecydowanie- kąciki moich ust powędrowały kilka milimetrów ku górze.- Jesteś świetnym pocieszycielem.
-Dziękuję- uśmiechnął się szeroko, powodując u mnie cichutki chichot. –Na pewno się ułoży, ale nie możesz się martwić.
-Jesteś bardzo mądrym chłopcem.
-Max! Wracamy do domu!- dobiegł mnie kobiecy krzyk. Mój towarzysz tylko westchnął, a potem szybko cmoknął mnie w policzek mówiąc do zobaczenia. Mimo mojego podłego stanu psychicznego i fizycznego z prawie niewidocznym uśmiechem pokręciłam głową z niedowierzaniem. Ten dzieciak jest bardzo mądry jak na swój wiek i wie jak pocieszyć dziewczynę, a w przyszłości laski będą się o niego biły. Miejmy oczywiście nadzieję, że nie wyrośnie z niego taki skurwiel jak z Malika.
-Co ten chuj ci zrobił?!- usłyszałam nad sobą warknięcie z lekką chrypką, dlatego zadarłam głowę w górę. Nade mną stał Harry. Osiemnastolatek był ubrany na czarno, a włosy miał roztrzepane.-Mała- przysiadł obok, a ja szybko się do niego przytuliłam. Na początku był lekko zdezorientowany, ale odwzajemnił gest. Lewą ręką przyciągał mnie bliżej swojego torsu, a prawą gładził moje włosy.-Nie płacz- wyszeptał wprost do mojego ucha. Po moim ciele przebiegły dreszcze, a serce gwałtownie przyśpieszyło. Jego mięśnie się napięły, a oddech przyśpieszył. –Spierdalaj stąd, Malik- zadrżałam na to nazwisko. Odepchnęłam się od klatki piersiowej Davidsa i zobaczyłam go – powód moich cierpień, pieprzony Zayn! Harreh ustawił się do pionu i zasłonił mnie swoim idealnie wyrzeźbionym ciałem. –Odpierdol się- warknął.
-Sam się odpierdol- pchnął go i podszedł do mnie. Złapał za moją rękę i szarpnął.- Chodź, Księżniczko- jego głos był przesiąknięty złością. Zaparłam się nogami i desperacko złapałam dłońmi nadgarstek Davidsa. –Musimy pogadać- wycedził przez zaciśnięte zęby. –Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło. Chciałbym z nią zerwać, ale nie mogę, bo…
-Nie chcesz- pociągnęłam nosem.- Bo ją kochasz, a mnie tylko wykorzystujesz, żeby zaspokoić własne potrzeby.
-To nie prawda- warknął.
-Bo to jest fakt! Zupełnie jak to, że jestem głupią naiwniaczką, a ty pieprzonym dupkiem- łzy znowu zaczęły spływać po moich czerwonych ze wściekłości policzkach.
Nie był to płacz smutku, ani zranienia, tylko frustracji. Nie wiedziałam co mam w tej chwili zrobić. Czy powinnam pójść i wysłuchać jego tłumaczeń? A może iść w zaparte i nie reagować na jego zaczepki? To trudne, a ja jestem żałosna. Nie mam własnego zdania i nie potrafię się postawić nawet rodzicom, a co dopiero Malikowi czy Harremu. Zachowuję się jak dwulatka i zamiast podjąć jakąś decyzję – płaczę bez powodu.
-Kocham cie- zazgrzytał zębami, ściskając moją twarz w swoich dużych dłoniach.
-Zostaw ją- loczek pchnął go, a chwilę później obaj zaczęli się szamotać, a po chwili okładali się pięściami. Harry powalił Zayna i okładał go po twarzy. Sparaliżowało mnie i nie wiedziałam co w tym momencie zrobić. Czy powinnam ich zostawić, aby mogli się pozabijać, czy może ich rozdzielić? Jest tylko jeden problem ja jestem jak patyk, a oni to dwa mięśniaki. Postanowiłam jednak zaryzykować. Jeśli któryś z nich tylko mnie draśnie to popamiętają mnie. Objęłam Harrego w pasie i zaparłam się nogami, ciągnąc go w tył. Zielonooki zdezorientowany wstał i dokładnie mnie zlustrował. Miał rozcięty łuk brwiowy, z którego ciekła struga krwi zupełnie jak z wargi.
-Chodź- szarpnęłam go za nadgarstek i pociągnęłam w stronę wyjścia z parku. Nie odzywaliśmy się do siebie. Wsiadłam do jego samochodu ze spuszczoną głową i rękawami ścierałam resztki makijażu z twarzy. –Nie musiałeś- powiedziałam w końcu, a on nie spuszczając wzroku z drogi głęboko westchnął. Przekręciłam głowę i dokładnie go zbadałam wzrokiem. Brązowe loki opadały na jego czoło, a na twarzy malował się stoicki spokój.
-Chciałem- odarł bezuczuciowo. –Gdzie mam jechać?
-Do ciebie- co jest ze mną nie tak? Dlaczego najpierw mówię, a dopiero potem myślę? Nie powinnam tego wypowiadać! Sama siebie załatwiłam i co najgorsze, to w głębi serca zrobiło się trochę ciepełko.
Po dziesięciu minutach nurtującej ciszy osiemnastolatek zatrzymał swoje auto przed willą i wysiadł. Otworzył drzwi z mojej strony i podał mi rękę, którą uchwyciłam i wstałam z jego pomocą. Zamknął samochód, a potem otworzył brązowy prostokąt i wpuścił mnie pierwszą do domu. Od razu skierowałam się do kuchni i odszukałam apteczkę, w międzyczasie dołączył do mnie mój były.
-Co robisz?- zmarszczył brwi i podszedł stanowczo zbyt blisko mnie. Zadarłam głowę ku górze i zobaczyłam jego poharataną twarz.
-Widziałeś się w lustrze?- wywrócił teatralnie oczami i złapał mnie pod pachami, po czym uniósł i posadził na blacie kuchennym. Wyjęłam z apteczki wodę utlenioną i gazik, który zmoczyłam, a potem odkaziłam nim ranę na jego lewej brwi. Syknął i zacisnął dłonie na moich udach. Czułam się dziwnie i… Jak za starych, dobrych czasów. –Boli?- zapytałam niepewnie.
-Nie- znów zamoczyłam wacik i przyłożyłam do jego ust. –Kurwa!- odsunął się gwałtownie, a ja się przestraszyłam. Zdaję sobie sprawę jak gwałtownym człowiekiem jest Harreh, ale w pewnym sensie to mnie w nim pociągało… I chyba nadal pociąga. Sam już nie wiem. Jestem w kropce i nie wiem co powinnam zrobić. Znów jedynym rozwiązaniem było zniknięcie.
Brunet wrócił do mnie i znów oparł się o moje nogi. Tym razem nie pozwolił jednak dotknąć swoich ust białą chusteczką. Jego warga krwawiła, a my gapiliśmy się sobie w oczy. Nie potrafiłam oderwać wzroku od tych szafirowych tęczówek. Nie przerywając kontaktu pośliniłam kciuk i przyłożyłam do rany. Umieścił swoją prawą dłoń na moim lewym policzku, który zaczął lekko gładzić. Uwielbiałam, gdy to robił, ale to zawsze prowadziło do jednego… W momencie, gdy się kłóciliśmy, to był sposób, żeby się pogodzić. Nagle jego usta naparły na moje. Całował mnie, a ja nie reagowałam. Nie wiedziałam czy w jakiś sposób zareagować. Martwił się o mnie, pomógł mi i zależało mu na mnie, a Zayn? Potraktował mnie jak zabawkę… Harreh odsunął się i z lekkim ze zmarszczonymi brwiami się przyglądał. Czy jeśli teraz pocałuję go to okażę się suką? Czy będę taka jak Zayn – zła? . Jesteś młoda, umierasz – baw się dziewczyno! Nie musiałam więcej myśleć, wiedziałam co powinnam teraz zrobić. Złapałam za kark bruneta i przyciągnęłam bliżej siebie złączając nasze usta w namiętnym, a zarazem zachłannym pocałunku. Objęłam nogami jego biodra i tym samym dałam mu lepszy dostęp do
swoich ust. Chłopak przejechał po moich udach, a potem ścisnął za moje pośladki, na co jęknęłam mu w usta. Zachichotał cichutko, a potem zaczął muskać moją szyję. Mruczałam pod nosem i wplotłam palce w jego bujne loki. Nagle uniósł mnie, a ja mocniej objęłam jego pas, aby nie spaść. Nie przestając mnie całować ruszył w stronę swojej sypialni.
W tej chwili pragnęłam tego, chciałam chociaż raz zachować się jak suka i odegrać się na Zaynie za wszystkie krzywdy, których w życiu doznałam. Oczywiście wiem, że Malik nie jest wszystkiemu winien, ale to właśnie on przelał czarę goryczy. To on sprawił, że granice mojej cierpliwości się skończyły. Od tego momentu Anna Evans jest podłą suką, która nie liczy się z uczuciami innych, dba tylko i wyłącznie o siebie, bo chce przeżyć życie najlepiej jak tylko potrafi.
Będąc już w jego pokoju zatrzasnął drzwi, a potem rzucił mnie na łóżko i zaczął się do mnie dobierać, na co całkowicie wyrażałam zgodę. Plecami opierałam się o ramę jego wielkiego łóżka, a on zdjął ze mnie sweterek i rzucił gdzieś w kąt. Już ja mu pokarzę na co mnie stać. Dosłownie rzuciłam się na niego i rozdarłam jego koszulkę, co całkowicie go zdziwiło. Przyparłam jego dłonie do kołdry i chytrze się uśmiechnęłam. Przejechałam językiem po jego mięśniach brzucha, a potem zrobiłam mu malinkę w jego miejscu, gdzie uwielbiał być całowany – mowa oczywiście o miejscu za uchem. Moja dominacja jednak nie trwała długo, po w ułamku sekundy znalazłam się pod jego umięśnionym ciałem. Pozbył się moich szortów, które zdjął razem z rajstopami.
-Victoria’ s Secret- uśmiechnął się i włożył rękę moje majtki, a następnie dwa palce we mnie. Moje ciało wygięło się w łuk, a on wykorzystał chwilę i odpiął mój stanik. Podczas, gdy on sprawiał mi przyjemność, stopami zsunęłam jego spodnie oraz bokserki, które zwisały z jego bioder. Wyjął ze mnie palce i pozbył się moich koronkowych majtek. Wszedł we mnie, na co głośno jęknęłam. –jesteś taka ciasna- zachichotał.
-Kochasz to- wymsknęło mi się, na co o dziwo nie usłyszałam żadnej kąśliwej uwagi. To Harry, a nie Zayn idiotko!
-Kocham- chłopak szybko poruszał biodrami, a nasze jęki zlewały się ze sobą. Wbiłam paznokcie w jego plecy, na co syknął. Wpił się w moje usta i delikatnie zagryzł moją dolną wargę, chcąc uzyskać dostęp, na który od razu sie zgodziłam. Masował swoim językiem moje podniebienie, a kilka sekund później toczył walkę z moim. Oderwał się, aby zaczerpnąć powietrza. Jego oddech był przyśpieszony, a włosy opadały na czoło. Zaczesałam je do tyłu, ale już nie mogłam, byłam już spełniona. –jeszcze chwilę- szepnął do mojego ucha. Jęczałam coraz głośniej powoli tracąc świadomość. Fakt faktem byłam coraz słabsza i ledwo co utrzymywałam się na nogach w ciągu dnia, a tu naglę pieprzę się z Davids’ em. Poczułam ciepło w okolicach podbrzusza, a moment później chłopak leżał tuż obok mnie, tuląc mnie do siebie i składając jednego buziaka na moim czole. Regulowaliśmy oddechy, gdy po domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. –kurwa- warknął i podniósł się z materaca. Naciągnął na biodra bokserki oraz czarne rurki z obniżonym krokiem i wyszedł z pokoju. Zabrałam swoje ciuchy, z którymi podreptałam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, a następnie ubrałam się.
Pierwszy raz w życiu czułam się dobrze z tym co zrobiłam. Nie martwiłam się konsekwencjami, bo wiem jaki będzie mój koniec, a co najlepsze, że za niedługo nastąpi. To niesamowite, że mogę robić najgłupsze rzeczy jakie przyjdą mi do głowy, bo i tak wkrótce umrę. Wcześniej obawiałam się śmierci, ale teraz? Wisi mi to i chcę się bawić do końca i wykorzystać czas, który mi pozostał.
Przeczesałam włosy i niepewnie zeszłam na dół, gdzie stał Harry oparty o wyspę kuchenną, gdzie nie raz mieliśmy okazję się zabawiać i rozmawiał z…
-Kyle?- nie wierzyłam własnym oczom. – Co tutaj robisz?
-Chyba powinienem zapytać o to samo?- zlustrował najpierw mnie, a później Davidsa.- Chodź w sumie nie odpowiadaj.
-Skąd się znacie? –wtrącił zdezorientowany Harreh.
-Ze szkoły- machnął ręką Collins. –Uratowałem jej dziś tyłeczek- puścił mi oczko, na co cicho się zaśmiałam. Miał rację, dziś spadł mi z nieba i dzięki niemu mam szanse zdać. –Jutro też ci pomóc na matmie?
-Jakbyś mógł-niepewnie uniosłam kąciki ust.
-Kochanie jutro nie mamy matmy- zaśmiał sie donośnie, na co prychnęłam.
-Nie wkurwiaj jej –syknął zielonooki.
-To wy jesteście razem? Myślałem, że bujasz się z Malikiem?
-Poprawka, bujała się z Malikiem.
-Odwieź mnie, jest późno- lokaty przytaknął, a potem wolnym krokiem poszedł do góry, by zejść po kilku minutach ubrany w tą samą koszulkę co wcześniej. Objął mnie ramieniem, a potem zabrał jeszcze kurtkę, którą okrył moje ramiona. Czuję się, jakbyśmy teraz zamienili się rolami. Ja byłam podłą suką, a on milutkim chłopcem, którego wykorzystuję… Podobało mi się to.
-Powiedz Liamowi, że musiałem wyjść, gdyby pytał- Kyle przytaknął, a my wyszliśmy. Znów wsiedliśmy do czarnej maszyny, którą chłopak odwiózł mnie pod dom. Wysiadłam i weszłam do domu, nawet się z nim nie żegnając. Po przekroczeniu progu od razu wpadłam na ojca, który nie krył zdenerwowania.
-Gdzieś ty się włóczyła!? Jest północ, a jutro masz szkołę! Czy ty jesteś mądra!?- prychnęłam na jego zmasowany atak na moją osobę. Może mówić, że jestem głupia, nieodpowiedzialna, ale mnie to nie rusza… Już nie. Wyjęłam z torby kartkę z oceną B, która była pognieciona i wcisnęłam mu w dłoń.
-Brawo dla głupiej córeczki!- krzyknęłam z sarkazmem i zaklaskałam.- Dostała B! Woo huu! –pisnęłam, ale szybko spoważniałam. –Idę spać- niewzruszona poszłam do swojego pokoju, po drodze pisząc jeszcze SMSa do Davidsa.
Do: Harreh
Przyjdź do mnie, okno jest otwarte
Przebrałam się w jego koszulkę i otworzyłam drzwi balkonowe. Położyłam się do łóżka, a chwilę później do mojego pokoju wszedł Hazz. Zamknął duży przeźroczysty prostokąt z białą ramą i położył się obok mnie. Przyległam do niego ciałem i delikatnie muskałam jego szyję lekko zasysając skórę. Mruczał cichutko niczym kot, których nienawidzę ,ale robił to w taki uroczy sposób… Nawijał sobie moje włosy na palec, a z czasem zasnęłam wtulona w jego klatę, która była większa ode mnie. 

_________________________________________
Okay, wiem, że teraz duuuużo z was mnie znienawidzi, ale co tam! To początek zmian pt.: Anna jest suką! Liczę, że spodoba wam się ten rozdział i skomentujecie. Cieszę się, że coraz więcej osób obserwuje – jesteście kochane! Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale ostatnio mam niezły zapierdol na głowie i nie wyrabiam.
Buźka miśki ;**
 

8 komentarzy:

  1. cudowny rozdział !
    czekam na kolejny x

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze to wole jak Anna jest z Harrym niż z Zaynem. Tak jakoś lepiej. A Malik dostał po mordzie, dobrze tak skurwielowi.
    Ten chłopczyk był taki słodki gwshghw. Rozdział wyszedł Ci zajebiście, już podoba mi się Anna jako suka. Czekam na next i weny życzę. :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam dylemat, jak na teraz wolę Harrego, może kiedyś będę za Zaynem ☺

      Usuń
  3. anna suka, role się odwracają. rozdział swietny! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski *.* Olls :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny *.* Zreszta takie zawirowania sa potrzebne by opowiadanie nie bylo nudne :) A u cb z pewnoscia tak nie jest :) I nie, nie znienawidze cb, tylko pokocham :p

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG Zaje****y rozdział.
    Czekam z niecierpliwością nn
    Pozdrowienia <33333333333333
    Coluś :*************************

    OdpowiedzUsuń
  7. Niee ja chce zayna.
    :'( zranilas mnie .
    Przeplacze przez ciebie min.tydzien
    Nienawidze cię <3

    OdpowiedzUsuń