|muzyka|
„Rozkochał mnie w sobie i zostawił, cham. Z resztą tego można było się po nim spodziewać.”
„Rozkochał mnie w sobie i zostawił, cham. Z resztą tego można było się po nim spodziewać.”
Siedząc na ławce w parku z kolanami podwiniętymi pod brodą
zastanawiałam się nad swoją głupotą. Rękawem wycierałam oczy, rozmazując
jeszcze bardziej tusz. Dlaczego muszę być aż tak naiwna? Dlaczego wierzę we
wszystkie słowa, którymi ludzie mydlą mi oczy? Jestem wściekła, smutna,
roztrzęsiona i… Bardziej złoszczę się na siebie, niż tego gnoja. Łzy lały się
strumieniami po moich policzkach. Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim udzie.
Otarłam kropelki słonej cieczy, które uniemożliwiały mi widoczność. Moim oczom
ukazał się malutki chłopczyk, mógł mieć góra pięć lat. Jego brązowe włosy
ułożone były w nieładzie, ale to tylko dodawało mu uroku. Ubrany był w czarne
rurki, białą koszulkę oraz bluzę – bejsbolówkę. Brązowe oczy przeszywały mnie
na wskroś, przyglądał mi się z uwagą i zaciekawieniem.
-Dlaczego płaczesz?- zapytał ze skruchą oraz lekkim
smutkiem. –Zgubiłaś się? – pokiwałam przecząco głową. –To dlaczego jesteś
smutna?- pociągnęłam nosem i siliłam się na uśmiech, który i tak nie pojawił
się na mojej twarzy.
-Ktoś sprawił mi przykrość i złamał serce- dzieciak nie
czekając dłużej przyległ swoim drobnym ciałkiem do mnie i mocno przytulił. Nie
wiedzieć co mną w tej chwili kierowało, ale również zaczęłam go tulić. Można
powiedzieć, że płakałam teraz w jego ramię. Chłopiec odsunął się i spojrzał na
mnie z lekkim uśmiechem.
-Czujesz się już lepiej?
-Zdecydowanie- kąciki moich ust powędrowały kilka milimetrów
ku górze.- Jesteś świetnym pocieszycielem.
-Dziękuję- uśmiechnął się szeroko, powodując u mnie cichutki
chichot. –Na pewno się ułoży, ale nie możesz się martwić.
-Jesteś bardzo mądrym chłopcem.
-Max! Wracamy do domu!- dobiegł mnie kobiecy krzyk. Mój
towarzysz tylko westchnął, a potem szybko cmoknął mnie w policzek mówiąc do zobaczenia. Mimo mojego podłego stanu
psychicznego i fizycznego z prawie niewidocznym uśmiechem pokręciłam głową z
niedowierzaniem. Ten dzieciak jest bardzo mądry jak na swój wiek i wie jak
pocieszyć dziewczynę, a w przyszłości laski będą się o niego biły. Miejmy
oczywiście nadzieję, że nie wyrośnie z niego taki skurwiel jak z Malika.
-Co ten chuj ci zrobił?!- usłyszałam nad sobą warknięcie z
lekką chrypką, dlatego zadarłam głowę w górę. Nade mną stał Harry.
Osiemnastolatek był ubrany na czarno, a włosy miał roztrzepane.-Mała- przysiadł
obok, a ja szybko się do niego przytuliłam. Na początku był lekko
zdezorientowany, ale odwzajemnił gest. Lewą ręką przyciągał mnie bliżej swojego
torsu, a prawą gładził moje włosy.-Nie płacz- wyszeptał wprost do mojego ucha.
Po moim ciele przebiegły dreszcze, a serce gwałtownie przyśpieszyło. Jego
mięśnie się napięły, a oddech przyśpieszył. –Spierdalaj stąd, Malik- zadrżałam
na to nazwisko. Odepchnęłam się od klatki piersiowej Davidsa i zobaczyłam go –
powód moich cierpień, pieprzony Zayn! Harreh ustawił się do pionu i zasłonił
mnie swoim idealnie wyrzeźbionym ciałem. –Odpierdol się- warknął.
-Sam się odpierdol- pchnął go i podszedł do mnie. Złapał za
moją rękę i szarpnął.- Chodź, Księżniczko- jego głos był przesiąknięty złością. Zaparłam
się nogami i desperacko złapałam dłońmi nadgarstek Davidsa. –Musimy pogadać-
wycedził przez zaciśnięte zęby. –Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło.
Chciałbym z nią zerwać, ale nie mogę, bo…
-Nie chcesz- pociągnęłam nosem.- Bo ją kochasz, a mnie tylko
wykorzystujesz, żeby zaspokoić własne potrzeby.
-To nie prawda- warknął.
-Bo to jest fakt! Zupełnie jak to, że jestem głupią
naiwniaczką, a ty pieprzonym dupkiem- łzy znowu zaczęły spływać po moich
czerwonych ze wściekłości policzkach.
Nie był to płacz smutku, ani zranienia, tylko frustracji. Nie wiedziałam co mam w tej chwili zrobić. Czy powinnam pójść i wysłuchać jego tłumaczeń? A może iść w zaparte i nie reagować na jego zaczepki? To trudne, a ja jestem żałosna. Nie mam własnego zdania i nie potrafię się postawić nawet rodzicom, a co dopiero Malikowi czy Harremu. Zachowuję się jak dwulatka i zamiast podjąć jakąś decyzję – płaczę bez powodu.
Nie był to płacz smutku, ani zranienia, tylko frustracji. Nie wiedziałam co mam w tej chwili zrobić. Czy powinnam pójść i wysłuchać jego tłumaczeń? A może iść w zaparte i nie reagować na jego zaczepki? To trudne, a ja jestem żałosna. Nie mam własnego zdania i nie potrafię się postawić nawet rodzicom, a co dopiero Malikowi czy Harremu. Zachowuję się jak dwulatka i zamiast podjąć jakąś decyzję – płaczę bez powodu.
-Kocham cie- zazgrzytał zębami, ściskając moją twarz w
swoich dużych dłoniach.
-Zostaw ją- loczek pchnął go, a chwilę później obaj zaczęli
się szamotać, a po chwili okładali się pięściami. Harry powalił Zayna i okładał
go po twarzy. Sparaliżowało mnie i nie wiedziałam co w tym momencie zrobić. Czy
powinnam ich zostawić, aby mogli się pozabijać, czy może ich rozdzielić? Jest
tylko jeden problem ja jestem jak patyk, a oni to dwa mięśniaki. Postanowiłam
jednak zaryzykować. Jeśli któryś z nich tylko mnie draśnie to popamiętają mnie.
Objęłam Harrego w pasie i zaparłam się nogami, ciągnąc go w tył. Zielonooki zdezorientowany
wstał i dokładnie mnie zlustrował. Miał rozcięty łuk brwiowy, z którego ciekła
struga krwi zupełnie jak z wargi.
-Chodź- szarpnęłam go za nadgarstek i pociągnęłam w stronę
wyjścia z parku. Nie odzywaliśmy się do siebie. Wsiadłam do jego samochodu ze
spuszczoną głową i rękawami ścierałam resztki makijażu z twarzy. –Nie musiałeś-
powiedziałam w końcu, a on nie spuszczając wzroku z drogi głęboko westchnął.
Przekręciłam głowę i dokładnie go zbadałam wzrokiem. Brązowe loki opadały na
jego czoło, a na twarzy malował się stoicki spokój.
-Chciałem- odarł bezuczuciowo. –Gdzie mam jechać?
-Do ciebie- co jest ze mną nie tak? Dlaczego najpierw mówię,
a dopiero potem myślę? Nie powinnam tego wypowiadać! Sama siebie załatwiłam i
co najgorsze, to w głębi serca zrobiło się trochę ciepełko.
Po dziesięciu minutach nurtującej ciszy osiemnastolatek zatrzymał swoje auto przed willą i wysiadł. Otworzył drzwi z mojej strony i podał mi rękę, którą uchwyciłam i wstałam z jego pomocą. Zamknął samochód, a potem otworzył brązowy prostokąt i wpuścił mnie pierwszą do domu. Od razu skierowałam się do kuchni i odszukałam apteczkę, w międzyczasie dołączył do mnie mój były.
Po dziesięciu minutach nurtującej ciszy osiemnastolatek zatrzymał swoje auto przed willą i wysiadł. Otworzył drzwi z mojej strony i podał mi rękę, którą uchwyciłam i wstałam z jego pomocą. Zamknął samochód, a potem otworzył brązowy prostokąt i wpuścił mnie pierwszą do domu. Od razu skierowałam się do kuchni i odszukałam apteczkę, w międzyczasie dołączył do mnie mój były.
-Co robisz?- zmarszczył brwi i podszedł stanowczo zbyt
blisko mnie. Zadarłam głowę ku górze i zobaczyłam jego poharataną twarz.
-Widziałeś się w lustrze?- wywrócił teatralnie oczami i
złapał mnie pod pachami, po czym uniósł i posadził na blacie kuchennym. Wyjęłam
z apteczki wodę utlenioną i gazik, który zmoczyłam, a potem odkaziłam nim ranę
na jego lewej brwi. Syknął i zacisnął dłonie na moich udach. Czułam się dziwnie
i… Jak za starych, dobrych czasów. –Boli?- zapytałam niepewnie.
-Nie- znów zamoczyłam wacik i przyłożyłam do jego ust. –Kurwa!-
odsunął się gwałtownie, a ja się przestraszyłam. Zdaję sobie sprawę jak
gwałtownym człowiekiem jest Harreh, ale w pewnym sensie to mnie w nim
pociągało… I chyba nadal pociąga. Sam już nie wiem. Jestem w kropce i nie wiem
co powinnam zrobić. Znów jedynym rozwiązaniem było zniknięcie.
Brunet wrócił do mnie i znów oparł się o moje nogi. Tym razem nie pozwolił jednak dotknąć swoich ust białą chusteczką. Jego warga krwawiła, a my gapiliśmy się sobie w oczy. Nie potrafiłam oderwać wzroku od tych szafirowych tęczówek. Nie przerywając kontaktu pośliniłam kciuk i przyłożyłam do rany. Umieścił swoją prawą dłoń na moim lewym policzku, który zaczął lekko gładzić. Uwielbiałam, gdy to robił, ale to zawsze prowadziło do jednego… W momencie, gdy się kłóciliśmy, to był sposób, żeby się pogodzić. Nagle jego usta naparły na moje. Całował mnie, a ja nie reagowałam. Nie wiedziałam czy w jakiś sposób zareagować. Martwił się o mnie, pomógł mi i zależało mu na mnie, a Zayn? Potraktował mnie jak zabawkę… Harreh odsunął się i z lekkim ze zmarszczonymi brwiami się przyglądał. Czy jeśli teraz pocałuję go to okażę się suką? Czy będę taka jak Zayn – zła? . Jesteś młoda, umierasz – baw się dziewczyno! Nie musiałam więcej myśleć, wiedziałam co powinnam teraz zrobić. Złapałam za kark bruneta i przyciągnęłam bliżej siebie złączając nasze usta w namiętnym, a zarazem zachłannym pocałunku. Objęłam nogami jego biodra i tym samym dałam mu lepszy dostęp do
swoich ust. Chłopak przejechał po moich udach, a potem ścisnął za
moje pośladki, na co jęknęłam mu w usta. Zachichotał cichutko, a potem zaczął
muskać moją szyję. Mruczałam pod nosem i wplotłam palce w jego bujne loki.
Nagle uniósł mnie, a ja mocniej objęłam jego pas, aby nie spaść. Nie przestając
mnie całować ruszył w stronę swojej sypialni. Brunet wrócił do mnie i znów oparł się o moje nogi. Tym razem nie pozwolił jednak dotknąć swoich ust białą chusteczką. Jego warga krwawiła, a my gapiliśmy się sobie w oczy. Nie potrafiłam oderwać wzroku od tych szafirowych tęczówek. Nie przerywając kontaktu pośliniłam kciuk i przyłożyłam do rany. Umieścił swoją prawą dłoń na moim lewym policzku, który zaczął lekko gładzić. Uwielbiałam, gdy to robił, ale to zawsze prowadziło do jednego… W momencie, gdy się kłóciliśmy, to był sposób, żeby się pogodzić. Nagle jego usta naparły na moje. Całował mnie, a ja nie reagowałam. Nie wiedziałam czy w jakiś sposób zareagować. Martwił się o mnie, pomógł mi i zależało mu na mnie, a Zayn? Potraktował mnie jak zabawkę… Harreh odsunął się i z lekkim ze zmarszczonymi brwiami się przyglądał. Czy jeśli teraz pocałuję go to okażę się suką? Czy będę taka jak Zayn – zła? . Jesteś młoda, umierasz – baw się dziewczyno! Nie musiałam więcej myśleć, wiedziałam co powinnam teraz zrobić. Złapałam za kark bruneta i przyciągnęłam bliżej siebie złączając nasze usta w namiętnym, a zarazem zachłannym pocałunku. Objęłam nogami jego biodra i tym samym dałam mu lepszy dostęp do
W tej chwili pragnęłam tego, chciałam chociaż raz zachować
się jak suka i odegrać się na Zaynie za wszystkie krzywdy, których w życiu
doznałam. Oczywiście wiem, że Malik nie jest wszystkiemu winien, ale to właśnie
on przelał czarę goryczy. To on sprawił, że granice mojej cierpliwości się
skończyły. Od tego momentu Anna Evans jest podłą suką, która nie liczy się z uczuciami
innych, dba tylko i wyłącznie o siebie, bo chce przeżyć życie najlepiej jak
tylko potrafi.
Będąc
już w jego pokoju zatrzasnął drzwi, a potem rzucił mnie na łóżko i zaczął się
do mnie dobierać, na co całkowicie wyrażałam zgodę. Plecami opierałam się o
ramę jego wielkiego łóżka, a on zdjął ze mnie sweterek i rzucił gdzieś w kąt.
Już ja mu pokarzę na co mnie stać. Dosłownie rzuciłam się na niego i rozdarłam
jego koszulkę, co całkowicie go zdziwiło. Przyparłam jego dłonie do kołdry i
chytrze się uśmiechnęłam. Przejechałam językiem po jego mięśniach brzucha, a
potem zrobiłam mu malinkę w jego miejscu, gdzie uwielbiał być całowany – mowa oczywiście
o miejscu za uchem. Moja dominacja jednak nie trwała długo, po w ułamku sekundy
znalazłam się pod jego umięśnionym ciałem. Pozbył się moich szortów, które zdjął
razem z rajstopami.
-Victoria’ s Secret- uśmiechnął się i włożył rękę moje
majtki, a następnie dwa palce we mnie. Moje ciało wygięło się w łuk, a on
wykorzystał chwilę i odpiął mój stanik. Podczas, gdy on sprawiał mi
przyjemność, stopami zsunęłam jego spodnie oraz bokserki, które zwisały z jego
bioder. Wyjął ze mnie palce i pozbył się moich koronkowych majtek. Wszedł we
mnie, na co głośno jęknęłam. –jesteś taka ciasna- zachichotał.
-Kochasz to- wymsknęło mi się, na co o dziwo nie usłyszałam
żadnej kąśliwej uwagi. To Harry, a nie
Zayn idiotko!
-Kocham- chłopak szybko poruszał biodrami, a nasze jęki
zlewały się ze sobą. Wbiłam paznokcie w jego plecy, na co syknął. Wpił się w
moje usta i delikatnie zagryzł moją dolną wargę, chcąc uzyskać dostęp, na który
od razu sie zgodziłam. Masował swoim językiem moje podniebienie, a kilka sekund
później toczył walkę z moim. Oderwał się, aby zaczerpnąć powietrza. Jego oddech
był przyśpieszony, a włosy opadały na czoło. Zaczesałam je do tyłu, ale już nie
mogłam, byłam już spełniona. –jeszcze chwilę- szepnął do mojego ucha. Jęczałam
coraz głośniej powoli tracąc świadomość. Fakt faktem byłam coraz słabsza i
ledwo co utrzymywałam się na nogach w ciągu dnia, a tu naglę pieprzę się z
Davids’ em. Poczułam ciepło w okolicach podbrzusza, a moment później chłopak
leżał tuż obok mnie, tuląc mnie do siebie i składając jednego buziaka na moim
czole. Regulowaliśmy oddechy, gdy po domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi.
–kurwa- warknął i podniósł się z materaca. Naciągnął na biodra bokserki oraz
czarne rurki z obniżonym krokiem i wyszedł z pokoju. Zabrałam swoje ciuchy, z
którymi podreptałam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, a następnie
ubrałam się.
Pierwszy raz w życiu czułam się dobrze z tym co zrobiłam.
Nie martwiłam się konsekwencjami, bo wiem jaki będzie mój koniec, a co
najlepsze, że za niedługo nastąpi. To niesamowite, że mogę robić najgłupsze
rzeczy jakie przyjdą mi do głowy, bo i tak wkrótce umrę. Wcześniej obawiałam
się śmierci, ale teraz? Wisi mi to i chcę się bawić do końca i wykorzystać czas,
który mi pozostał.
Przeczesałam włosy i niepewnie zeszłam na dół, gdzie stał
Harry oparty o wyspę kuchenną, gdzie nie raz mieliśmy okazję się zabawiać i
rozmawiał z…
-Kyle?- nie wierzyłam własnym oczom. – Co tutaj robisz?
-Chyba powinienem zapytać o to samo?- zlustrował najpierw
mnie, a później Davidsa.- Chodź w sumie nie odpowiadaj.
-Skąd się znacie? –wtrącił zdezorientowany Harreh.
-Ze szkoły- machnął ręką Collins. –Uratowałem jej dziś
tyłeczek- puścił mi oczko, na co cicho się zaśmiałam. Miał rację, dziś spadł mi
z nieba i dzięki niemu mam szanse zdać. –Jutro też ci pomóc na matmie?
-Jakbyś mógł-niepewnie uniosłam kąciki ust.
-Kochanie jutro nie mamy matmy- zaśmiał sie donośnie, na co
prychnęłam.
-Nie wkurwiaj jej –syknął zielonooki.
-To wy jesteście razem? Myślałem, że bujasz się z Malikiem?
-Poprawka, bujała się z Malikiem.
-Odwieź mnie, jest późno- lokaty przytaknął, a potem wolnym
krokiem poszedł do góry, by zejść po kilku minutach ubrany w tą samą koszulkę
co wcześniej. Objął mnie ramieniem, a potem zabrał jeszcze kurtkę, którą okrył
moje ramiona. Czuję się, jakbyśmy teraz zamienili się rolami. Ja byłam podłą
suką, a on milutkim chłopcem, którego wykorzystuję… Podobało mi się to.
-Powiedz Liamowi, że musiałem wyjść, gdyby pytał- Kyle
przytaknął, a my wyszliśmy. Znów wsiedliśmy do czarnej maszyny, którą chłopak
odwiózł mnie pod dom. Wysiadłam i weszłam do domu, nawet się z nim nie
żegnając. Po przekroczeniu progu od razu wpadłam na ojca, który nie krył
zdenerwowania.
-Gdzieś ty się włóczyła!? Jest północ, a jutro masz szkołę!
Czy ty jesteś mądra!?- prychnęłam na jego zmasowany atak na moją osobę. Może
mówić, że jestem głupia, nieodpowiedzialna, ale mnie to nie rusza… Już nie.
Wyjęłam z torby kartkę z oceną B, która była pognieciona i wcisnęłam mu w dłoń.
-Brawo dla głupiej córeczki!- krzyknęłam z sarkazmem i
zaklaskałam.- Dostała B! Woo huu! –pisnęłam, ale szybko spoważniałam. –Idę
spać- niewzruszona poszłam do swojego pokoju, po drodze pisząc jeszcze SMSa do
Davidsa.
Do: Harreh
Przyjdź do mnie, okno
jest otwarte
Przebrałam się w jego koszulkę i otworzyłam drzwi balkonowe.
Położyłam się do łóżka, a chwilę później do mojego pokoju wszedł Hazz. Zamknął
duży przeźroczysty prostokąt z białą ramą i położył się obok mnie. Przyległam
do niego ciałem i delikatnie muskałam jego szyję lekko zasysając skórę. Mruczał
cichutko niczym kot, których nienawidzę ,ale robił to w taki uroczy sposób…
Nawijał sobie moje włosy na palec, a z czasem zasnęłam wtulona w jego klatę,
która była większa ode mnie.
_________________________________________
Okay, wiem, że teraz
duuuużo z was mnie znienawidzi, ale co tam! To początek zmian pt.: Anna jest suką! Liczę, że spodoba wam się
ten rozdział i skomentujecie. Cieszę się, że coraz więcej osób obserwuje –
jesteście kochane! Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale ostatnio
mam niezły zapierdol na głowie i nie wyrabiam.
Buźka miśki ;**